Strony

sobota, 16 maja 2015

Leczenie i dotyk kwantowy to bioenergoterapia

Uzdrawianie kwantowe i dotyk kwantowy - bioenergoterapia - leczenie bez skalpela 


Metody terapeutyczne takie jak popularna bioenergoterapia czyli dawniejszy mesmeryzm przez nakładanie dłoni i dotyk co pewien czas pojawiają się pod nowymi nazwami jako rzekomo nowa cudowna terapia, jednak ciągle jest to ta sama bioenergoterapia, to samo nakładanie leczących dłoni, leczenie światłem czy duchowe uzdrawianie przez nałożenie dłoni czy leczący dotyk. Najnowsza na początek XXI wieku moda newage'owa używa naukowego terminu kwanty i uzdrawianie kwantowe czy dotyk kwantowy, jednak ciągle chodzi o tę samą terapię uzdrawiania kwantami światła, świetlistą praną, skupioną jaśniejącą energią emanowaną przez doświadczonego terapeutę będącego naukowo mówiąc bioenergoterapeutą. Zwykle nie ma potrzeby zdobywania płatnych kwalifikacji poprzez uczenie się kolejnych metod bioenergoterapeutycznych pod nowymi cudacznymi nazwami, a cenniejsze są panele uzdrowicieli, którzy raz na rok w ramach doskonalenia umiejętności wymieniają się swoimi doświadczeniami i sposobami na uzdrawianie, metodami oddziaływania w konkretnych chorobach. Najlepszymi uzdrowicielami niezależnie od siły reklamy danej metody są ci, którzy mogą pokazać licznych uzdrowionych pacjentów, a rzetelna dokumentacja z możliwością potwierdzenia z czego się pacjenci wyleczyli jest podstawą dla ewentualnej oceny przydatności rozmaitych kursów i szkół uczenia bioenergoterapii jako leczenia przez nakładanie rąk, leczniczego dotyku czy przekazu światłą poprzez dotyk bioaktywnych punktów na ciele. 

Robert Gordon - Dotyk kwantowy

Jeśli mam być szczery, muszę stwierdzić, że kiedy stawiałem pierwsze kroki w tej technice uzdrawiania, sam kilka razy nie mogłem uwierzyć w to, czego dokonywałem. - pisze Richard Gordon w reklamowanej przez siebie książce o dotyku kwantowym - jak nazwał swoją wiedzę o bioterapii. 

Kiedy w 1978 roku zbliżało się wydanie pierwszej książki zatytułowanej „Your Healing Hands – The Polarity Experience” Richarda Gordona, jego przyjaciółka uparła się, żeby wziął udział w warsztatach prowadzonych przez niesamowitego uzdrowiciela, bioenergoterapeutę. Na początku warsztatu ogarnęło go zdziwienie, gdy okazało się, że grupie przewodzi bardzo mocno zbudowany, cichy sześćdziesięciolatek, który siedział sam na uboczu i z nikim nie rozmawiał, tylko skupiał się na uzdrawianiu i bioenergii (prana). Richard (Ryszard) Gordon w tamtym okresie czuł się dosyć pewnie. Był młodym dwudziestoośmiolatkiem, autorem, którego książkę – swoją drogą pierwsze takie dzieło w USA i jedyną popularną książkę dotyczącą bardzo skutecznej terapii Polarity – miano właśnie wydać. Wracając do Boba czyli Roberta Rasmussona – lidera owego warsztatu uzdrawiania, Bob, a właściwie Robert, urodzony gawędziarz, kiedy tak wyrzucał z rękawa coraz to nowe – i zupełnie dla Gordona niesamowite – opowieści, wykazywał całkowitą nonszalancję i brak emocji. Potem poprosił, aby ktoś z widowni zgłosił się na ochotnika. Wstała przyjaciółka, od której Richard Gordon otrzymał zaproszenie na warsztaty uzdrawiania. 

Bob Rasmusson znany także jako Robert Rasmusson z Kalifornii propagował metodę uzdrawiania praną, chi czy ki, pod amerykańską nazwą Regenesis, chociaż ma wyraźnie orientalne korzenie i wynika z ćwiczenia jogi, chi kung (Qigong) oraz tai chi (taiji). Istotną rolę w powstaniu zainteresowania uzdrawianiem duchowym odgrywała u Boga jego głęboka i żarliwa religijność oraz przeżycie śmierci klinicznej z potężnym doświadczeniem Światła Bożego oraz aniołów Bożych. Bob chodził do wszystkich kościołów jakie były w okolicy czy na trasach jego podróży, nie interesowała go denominacja, ale żywa wiara w Boga, łączność z Bogiem i duchowe uzdrawianie poprzez dotyk, leczenie duchem świętym, bioenergoterapia, leczenie chi czy praną. Bob Rasmusson urodził się 9 lipca 1919 roku w Milwaukee w stanie Wisconsin w USA. Patent zastrzegający nazwę (R) Regenesis i trade mark (TM) na zbiór ćwiczeń zaczerpniętych z jogi oraz chińskiego tai chi i chi kung oraz chińskiej medycyny jest nielegalny, gdyż wykorzystane zostały ćwiczenia tradycyjnej medycyny naturalnej Wschodu. Wiele patentów i zastrzeżeń znaku towarowego w USA oraz na Zachodzie na zbiory ćwiczeń ukradzione z medycyny orientalnej albo z tradycyjnych systemów rodzimych - są nielegalne i naruszają międzynarodowe prawa do dziedzictwa kulturowego oraz duchowego tradycyjnych kultur. Bob Rasmusson zmarł w swoim domu w Paso Robles 12-tego września 2001 roku, a jego żywot zaczął zmierzać do zakończenia, gdy 9 listopada 1997 roku popadł wskutek wypadku w śpiączkę z której się już nigdy nie obudził. Wykształcił ponad 4 tysiące zdolnych uzdrowicieli, a aktywnie kształcić nowych uzdrowicieli zaczął około 1980. 


Przez kilka minut razem z całą grupą studiowali jej postawę, gdyż badanie postawy ciała, fizjognomiki oraz dłoni, stóp, oczu, brzucha i języka jest podstawą diagnostyki ogólnej w uzdrawianiu. Dopiero wtedy Richard Gordon zauważył, że jej kręgosłup wyginał się wyraźnie w literę S – jeden bark znajdował się znacznie wyżej od drugiego, to samo działo się z biodrem, itd. Jakoś wcześniej nie zauważył tego u swojej przyjaciółki. Bob tak po prostu zaczął pracować, nie okazując przy tym choćby najmniejszej emocji, dotykając po kolei miejsc na ciele ochotniczki. Wyraźnie wtedy słuchaczom kursu pokazał, że grzebień potyliczny (znajdujący się u podstawy czaszki) jest poważnie skrzywiony. Bob zaczął nabierać dużych ilości powietrza (robił jogiczną pranajamę) i przez kilka minut delikatnie dotykał podstawy czaszki owej przyjaciółki Richarda Gordona. Wygląd grzebienia błyskawicznie wrócił do normy. Bob dotknął potem bioder, barków i przebiegał rękoma wzdłuż kręgosłupa. Kiedy Richard Gordon zobaczył, jak kości wydawały się niemalże „wtapiać” we właściwe miejsce, osłupiał. W ciągu dziesięciu czy piętnastu minut kręgosłup jego przyjaciółki prawie się wyprostował, zaś biodra i barki przyjęły prawidłowe ustawienie. Mówiąc delikatnie, wprawiło to Richarda Gordona w niemałe zdziwienie, a przecież tak działa pochodząca z ajurwedy metoda Polarity, jeśli się jej ktoś porządnie nauczy od dobrego specjalisty! Indie słyną z cudownych, nieomal magicznych kuracji, ale jest to zasługą bardzo utalentowanych i charyzmatycznych osób, znających swój fach i dysponujących potężną energią, bioenergią, praną! 

Richard Gordon podobnież, jak sam o sobie pisze w swojej książce, od razu doszedł do trzech głównych wniosków. Pierwszy dotyczył tego, że Bob Rasmusson ma pewien rzadki i niesamowity dar. Drugi – że nikt inny nie jest w stanie tego zrobić. Trzeci – że jemu na pewno nigdy się to nie uda. Jednak pod koniec warsztatów okazało się, że dzięki delikatnemu dotykowi potrafił – co prawda jeszcze dość nieporadnie – zmieniać ułożenie kości. To było niesamowite. Na szczęście trzy powyższe wnioski były błędne. Przez następnych kilka lat każdego dnia godzinami ćwiczył przewodzenie energii, robił ćwiczenia bioenergetyczne, ćwiczenia przewodzenia prany, charakterystyczne dla indyjskiej jogi oraz metod ajurwedy i jej metody duchowego leczenia światłem (kwantami światła) znaną jako bhaishajya. Nadszedł w końcu moment, gdy w swoich wysiłkach nabrał kreatywności i właśnie wtedy odkrył nowe sposoby wzmacniania energii i zwiększania mocy bioenergetycznej. Doszło nawet do tego, że Bob rzekomo poprosił go nawet, by pracował na jego ciele, bo tak właśnie często mistrz sprawdza ucznia czy jego poziom energetyczny jest już odpowiedni, jednak nic o tym nie wiedzą kontynuatorzy dzieła Boba Rasmusson'a w terapii znanej jako Regenesis. 
Bob Rasmusson - Regenesis - Bioenergoterapia z USA

Sam Richard Gordon jest jednak dla wielu osób iluzoryczny i kontrowersyjny, brak bowiem o nim publicznej informacji, rzetelnego życiorysu, przebiegu nauki ze wszystkich kursów jakie sam w życiu przechodził, chociaż z jego opowieści wiadomo, że swoje książki pisze na bazie ajurwedyjskiego systemu Polarity oraz kursów Regenesis Boba Rasmussona. Wielu ludzi słusznie nie dowierza autorom rozmaitych kursów i metod, jeśli droga dojścia danej osoby nie jest znana, gdyż często zawartości takiego kursu to zaledwie zbieranina metod z kilku innych, mniej znanych książek. W dziedzinie uzdrawiania energetycznego można także na podstawie horoskopu urodzeniowego sprawdzić czy osoba rzeczywiście posiada zdolności jakimi się chwali czy też tylko jest pisarzem reklamującym coś co jest fantazją lub znane jest tylko ze słyszenia. Wiele osób nie publikuje swojego życiorysu z obawy, że zostanie rozszyfrowana lub z powodu tego, że w dziedzinie jaką usiłuje reprezentować w rzeczywistości nie ma żadnych uprawnień ani osiągnięć pomimo napisania kilku książek. Richard Gordon podaje sam o sobie, że w młodości był antyduchowy i niereligijny, odrzucał Boga, jednak za radą trzech swoich znajomych udał się do duchownego uzdrowiciela pastora Harolda Plume'a w Monterey w Kalifornii, który przyłożył mu dłoń na pępek, a wcześniej brał udział w grupie terapeutycznej dla młodzieży zaburzonej psychicznie. Rzekomo przeżył coś w rodzaju nawrócenia się ku Bogu i w latach 70-tych XX wieku wstąpił na trochę do chrześcijańskiej szkoły uzdrawiania o nazwie Christos School of Natural Healing w Taos w Nowym Meksyku w USA, szkoły protestanckiej w USA powszechnie uważanej za sektę religijną. Uczył się wedle własnej relacji masażu, ziołolecznictwa i uzdrawiania duchowego. Zapoznał się tam także z terapią ajurwedyjską znaną jako Polarity, rozpowszechnioną w USA przez doktora Randolph'a Stone'a, która stała się jak twierdzi bramą do dalszych doświadczeń i eksperymentów z uzdrawiającą energią praniczną. Około roku 1978 po wydaniu książki o leczeniu metodą Polarity spotkał uzdrowiciela Boba Rasmussona, który posiadał energię leczniczą na miarę znanych w Polsce uzdrowicieli jak Nardelli, Klimuszko, Harris. 

Największy szok, jakiego Richard Gordon doznał przy tej pracy, przeżył mniej więcej dwa lata po pierwszym zetknięciu się z podstawową techniką ajurwedyjskiego uzdrawiania światłem nauczaną przez Boba. Przebywał właśnie w Los Angeles, gdzie demonstrował ośmioosobowej grupie specyfikę dotyku kwantowego czyli specyfikę bioenergoterapii, która od zawsze uzdrawia z pomocą przekazu światła, przekazu prany w postaci świetlistych kropli i promieni. Na ochotniczkę do swojego pokazu zgłosiła się Margery. Cierpiała na poważny przypadek osteoporozy i była tak bardzo zgarbiona, że gdy chodziła, mogła patrzeć tylko w dół. Aby móc lepiej przyjrzeć się jej plecom, Richard Gordon  poprosił, by swoją bluzkę zapinaną na guziki założyła tyłem do przodu. To, co ukazało się wtedy jego oczom, wprawiło go w osłupienie. Każdy kręg był poważnie powykrzywiany. Jeden z nich wykrzywiał się w znacznym stopniu na lewo, inny, leżący niżej, oddalał się jeszcze bardziej na lewo, zaś następny został w jakiś sposób wypchnięty w prawą stronę. Niektóre kości wystawały tak bardzo, że gdyby ich nie zobaczył, nigdy by nie pomyślał, że coś takiego w ogóle jest możliwe – wyglądały jak kości ze szkieletów dinozaurów. Inne natomiast uległy znacznemu wgnieceniu. Kiedy patrzył na kręgosłup Margery, nie dziwił się wcale, że podczas chodzenia tak bardzo się garbiła.

Zaczął przewodzić energię, przekazywać pranę w postaci światła -czyli rozpoczął sesję dobrej bioenergoterapii. Pracował nad wszystkimi kręgami po kolei, poświęcając każdemu około minuty lub dwóch. Po mniej więcej piętnastu minutach osoby, które się temu przyglądały, zaczęły komentować: „Czy kręgosłup zaczyna się prostować, czy to tylko moja wyobraźnia?”. Po następnych piętnastu czy dwudziestu minutach usłyszał kolejne uwagi: „Jestem pewien, że wygląd kręgosłupa znacznie się poprawił”. Wyglądało na to, że stopniowo kości zaczynają znajdować właściwsze ustawienie. Minął jeszcze kwadrans, po czym wśród zgromadzonych dało się słyszeć: „O mój Boże, to naprawdę działa!”. Wystarczyło niecałe półtorej godziny, a wszyscy popadli w kompletne osłupienie. Warto zapamiętać ten czas intensywnego transmitowania bioenergii, świetlistej prany, gdyż tak zwane cudowne, natychmiastowe uzdrawianie trwa, czasem kilkanaście minut, a czasem kilka godzin - jeśli chodzi o jeden zabieg na pojedynczej chorej dotychczas osobie. Czas półtorej godziny to taka dobra sesja na pacjencie na którego uzdrowiciel duchowy oddziałuje bezpośrednio. 

Richard Gordon nie mógł uwierzyć własnym oczom, doznał pewnego szoku, że energia, prana, tak dobrze działa. Każdy kręg Margery znajdował się teraz w linii prostej. Te kręgi, które uległy znacznemu wypchnięciu lub wgnieceniu, wydawały się przyjmować naturalne ułożenie. Margery wstała i nagle okazało się, że kobieta jest znacznie wyższa od niego – jeszcze godzinę temu byli równi. Do sali weszła córka Margery. Kiedy zobaczyła swoją matkę stojącą w wyprostowanej pozycji, w jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Kobiety przytuliły się do siebie i rozpłakały. Rozmowy o tym, co się przed chwilą wydarzyło, nie ustawały. Richard Gordon, chociaż już ekspert od Polarity - bardzo cudownej metody terapii ajurwedyjskiej - był oszołomiony równie mocno jak zgromadzone na sali osoby. Nie wiedział, że efekty leczenia, masażu czy innych terapii, tak bardzo zależą od energii świetlistej, od prany, której potencjał albo ma się z urodzenia, albo trzeba przez lata intensywnie rozwijać, ćwiczyć, doskonalić. Kiedy Richard Gordon wrócił do mieszkania przyjaciela, u którego się wtedy zatrzymał, przyjemne myśli ustąpiły miejsca podenerwowaniu. Pamięta, że usiadł na podłodze, oparł się o ścianę i zamyślił. Nagle usłyszał w głowie głośny i bardzo przekonujący głos: „TO NIE MIAŁO MIEJSCA!”. Uwierzył mu na krótką chwilę. Potem jednak zaprotestował, przypominając sobie komentarze osób niedowierzających jeszcze temu, co się działo z kręgosłupem Margery. Jego oczom ukazała się scena, kiedy kobieta stała wyprostowana i wysoka, płacząc ze szczęścia. Nie – odezwał się jego wewnętrzny głos – to miało miejsce! To się stało naprawdę. Cudowne efekty porządnej bioenergoterapii mogą przerosnąć wyobrażenia i zaskoczyć nawet najlepszego uzdrowiciela. 

Bob i jego pęcherzyk żółciowy

Pewnego ranka zadzwoniono do Richarda Gordona i powiedziano, że jego nauczyciel uzdrawiania pranicznego, bioenergoterapii, Bob Rasmusson miał atak pęcherzyka żółciowego. Bardzo cierpiał, ale niestety nie znał w Los Angeles żadnych uzdrowicieli ze światła, bioenergeterapeutów, pranoterapeutów czy mesmerystów. Zapytano, czy mógłby przyjechać do niego z Santa Cruz (około siedem godzin jazdy). Odwołał wtedy wszystkie swoje plany i po dwudziestu minutach byłem już w samochodzie, w drodze do Los Angeles. 

Kiedy dotarłem do miasta, zatrzymał się w motelu, w którym przebywał Bob Rasmusson. Leżał na łóżku. Po przyjeździe, Richard Gordon dowiedział się, że lekarze chcieli usunąć Bobowi pęcherzyk żółciowy. Pomysł przeprowadzenia operacji przez zupełnie obcych ludzi i strata jednego z ważniejszych organów nie spodobał się Bobowi. Richard Gordon wspiął się zatem na jego łóżko, położyłem swoje dłonie na pęcherzyku żółciowym chorego i zacząłem pracować nad przewodzeniem energii, nad przekazem prany. Aby wykonać tę pracę, należy być maksymalnie skoncentrowanym, a joga i ajurweda celują w nauczeniu silnej, energetycznej koncentracji, dobrego skupienia. Poza tym, przekaz prany, światła leczącego, wymaga włożenia ogromnego wysiłku i dokonania pewnych czynności oddechowych. Pranajama nauczana w jodze jest podstawą uzyskiwania dobrego, energetycznego oddechu. Po mniej więcej półtorej godzinie Bob nie czuł już bólu. W końcowej części sesji bardzo się pocił. Wstał z łóżka, poszedł pod prysznic, a potem podziękował Richardowi Gordonowi i stwierdził po prostu, że czuje się dobrze. Jeszcze tego samego wieczoru Richard Gordon wrócił do Santa Cruz. Trzynaście lat później dowiedział się o pełnym rezultacie tamtej sesji. Okazało się, że Bob Rasmusson już nigdy potem nie miał żadnych problemów ze swoim pęcherzykiem żółciowym. Uzdrowiciel musi jednak osobiście przykładać dłonie i przekazywać uzdrawiającą praniczną energię pacjentowi, który chce być zdrowy. 

Te pierwsze „doznania szokowe” okazały się bardzo przydatne w rozwoju Richarda Gordona jako praktyka dotyku kwantowego, od zawsze nazywanego leczniczym dotykiem lub przekazem prany, pranoterapią oraz bioenergoterapią. Widok kości ustawiających się nagle we właściwym położeniu stał się dla Richarda Gordona czymś całkowicie naturalnym. Teraz takie reakcje szokowe wzbudzają w nim  jego studenci, którzy dokonują tego, czego on sam nigdy nie dokonał, jako że nawet dobry uzdrowiciel, nie ze wszystkimi typami ludzkich chorób i powikłań może się w życiu zetknąć. Obecnie nie tyle go zaskakuje, co głęboko wzrusza dziejący się cud, a on sam czuje jedynie nieustającą wdzięczność i zadziwienie. 

By zwalczyć chorobę uzdrowiciel potrzebuje tylko energii płynącej z własnych rąk poprzez dotyk dłoni, energii światła, w jodze tysiące lat temu opisywanej jako prana, a wśród hawajskich szamanów, kahunów, jako mana. Dotyk bioenergetyczny przez New Age nazywany nowocześnie dotykiem kwantowym, a w swej istocie dotyk praniczny osób dobrze zaawansowanych w pranajamach - jogicznych metodach skupiania energii życiowej to system leczenia oparty na wywoływaniu rezonansu poprzez przepływ energii przez ciało osoby potrzebującej uzdrowienia. Uzdrawianie następuje po dostarczeniu choremu niezbędnej na ten moment dawki skoncentrowanej energii. Wbrew standardowym przekonaniom, tej umiejętności może się nauczyć każdy, chociaż jednemu zajmie to kilka lat a innemu kilkanaście. Jest to potężna technika leczenia dłońmi, która może być skutecznie stosowana zarówno przez medycznych laików i przez profesjonalistów - zawodowych medyków. Niektóre efekty są prawie natychmiastowe, pojawiają się w kilka minut do kilku godzin. Można zobaczyć, jak z pomocą lekkiego dotyku przemieszczają się kości, jak przyśpiesza się proces leczenia. Uczył o tym w Europie już Mesmer czy Calligaris, ale wiedzę tę trzeba ciągle przypominać i szukać osób, które głębiej zaangażują się w leczenie dotykiem, w leczenie światłem. 

Energia (prana, bioenergia) podąża w ślad za naszą uwagą, za naszymi postanowieniami, energia płynie w ślad za myślą. Z pomocą intencji i medytacji stwarza się większe możliwości przekazywania energii poprzez swoje ciało. Wibracja leczonej części dostosowuje się do wysokości wibracji uzdrawiającego, który w tym celu powinien podnieść poziom swoich wibracji możliwie wysoko, sam powinien być zdrowy. W tej technice ciało leczy się samo – używany termin „uzdrawiający” ma na celu jedynie rozróżnienie w opisie osoby chorej od wspomagającej jej zdolność do samoleczenia. Ciało osoby uzdrawianej dostosowuje się do wibracji uzdrawiającego. W trakcie zabiegu trzeba zaufać procesowi i pozostać otwartym na niespodziewane efekty – osoba poddana zabiegowi może doświadczyć bólu, złego samopoczucia, zmiany temperatury ciała i wielu innych odczuć. Jeśli pojawi się ból, należy za nim podążyć. Podobnie za innymi odczuciami, które bywają dobrymi wskazówkami czym się zająć w leczeniu pacjenta. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że główna dolegliwość jest zasłonięta przez inne objawy. Najlepiej znanymi systemami regulacji energetycznej organizmu są akupunktura chińska, indyjsko-himalajska bhaishajya (spolszcz. bhaiszadźja) oraz zachodnia bioenergoterapia (mesmeryzm, pranoterapia), która tak czy owak w znacznym stopniu wywodzi się z jogi i ajurwedy. 

Czas uzdrawiania zależy głównie od gotowości chorego do pozbycia się dolegliwości, ale równie ważne jest przygotowanie ciała do procesu leczenia przez zdolnego terapeutę. Bo czym jest choroba i czym terapie bioenergetyczne? Choroba jest znakiem skrajnego zaniedbania, zarówno fizycznego jak i psychicznego, a czasem duchowego. Nie mamy zwykle natychmiastowego wpływu na nasze ciało, ale możemy je wspierać w samoleczeniu poprzez oczyszczanie, właściwą dietę oraz dotarcie do podświadomości. Silny pranicznie, silny bioenergetycznie uzdrowiciel może spowodować zmiany nieomal natychmiastowe w bardzo wielu dolegliwościach. W sumie dobrze jak uzdrowiciel mieszka w okolicy, która jest obfita w zdrowe energie i nadwyżki świeżej prany, świeżej chi (ki), świeżej bioenergii, gdyż od wieków uzdrowiciele poszukiwali dobrych miejsc bardzo wspierających uzdrawianie i zdrowienie pacjentów. Miejsca takie jak klimatyczne uzdrowiska, o dobrych walorach, to naturalne siedziby wszelkich szamanów i cudotwórców zajmujących się energetycznym czy duchowym uzdrawianiem. 

Leczenie energiami, leczenie światłem prany, jest tak stare, jak nasza cywilizacja, a co ważniejsze, jest ciągle skuteczne. Niektóre defekty osobowości, w tym żądza pieniądza za wszelką cenę, obsesje, fobie, omamy, upojenia narkotyczne, zaburzenia historyczne czy paranoiczne - bardzo utrudniają przepływ prany od terapeuty do pacjenta, zatem pewne typy osób zanim zaczną skutecznie uzdrawiać innych muszą najpierw gruntownie uzdrowić siebie samych. Pierwsze wzmianki o leczeniu ciała przy pomocy polepszania przepływu energii pochodzą ze starożytnych Indii, Tybetu, Chin i Egiptu. Energie te różnie w różnych krajach nazywano: Chi w Chinach, Ki w Japonii, Prana w Indiach, Mana na Hawajach. Odkrycie oddechowych technik uzdrawiania zawdzięczamy mistrzom jogi, a ludzie tacy jak członkowie towarzystwa teozoficznego, Swami Vivekananda, Edgar Cayce czy pod koniec XX wieku Robertowi Rasmusson - jedynie je trochę upowszechnili. 

Tajemne metody jogi jak i ajurwedy, a podobnie Lingqi (Ling Chi) czy Reiki od tysięcy lat rozróżniają dwa stopnie prany, chi czy ki, stopnie bioenergii, gdzie pierwszy to zwykła prana podzielona zwykle na energie żywiołów wedle pięciu rodzajów elementów energetycznych przyrody, a drugi rodzaj prany to tak zwana daiwa prana czyli świetlista, niebiańska energia, duchowa energia wynosząca uzdrowiciela niejako na wyższy poziom uzdrawiania. Prana, a w sumie pięć pran żywiołów wyznacza pierwszy szczebel energetycznego uzdrawiania zwanego bioenergoterapią, szczebel, który każdy człowiek może ćwiczyć i doskonalić, chociażby poprzez trening prana jogi czy chińskiego Qigong (Chi Kung) lub Daiji (Tai Chi). Daiwa Prana (w Hunie to energia Mana Loa, dosłownie energia bóstwa, gdyż Loa to bóstwo, archanioł) to stopień osiągany przez trening mistyczno-ascetyczny, żarliwie poświęcenie religijne, czystość moralno-duchową, panowanie nad emocjami i myślami oraz żądzami niższej natury, co powoduje, że owa boska czy anielska energia dostępna jest jedynie nielicznym z ludzi, którzy osiągają odpowiedni stopień rozwoju duchowego na ścieżce ku świętości, a co za tym idzie osoby niemoralne i bezbożne na pewno tegoż nie osiągają. 

Nawet poglądy sprzeczne z boskimi zasadami i prawami wykluczają osobę z możliwości uzdrawiania świetlistą czy niebiańską energią duchową znaną na wschodzie jako daiwa prana. Wśród pięciu energii prany wedle żywiołów czy elementów mamy jeden element, który jest notorycznie mylony z boską czy niebiańską daiwa praną (mana loa), a jest to energia piątego żywiołu na zachodzie nazywanego eterem, a w chińskiej medycynie elementem złota (metalu). Owa energia piątego żywiołu jest jednakże naturalną energią subtelniejszej części przyrody, stąd ci, którzy w życiu nie doświadczyli daiwa prany mylą ją z niebiańską energią, której nie znają i nie poznają, zanim nie osiągną pewnego dosyć wysokiego stopnia uduchowienia, wysokiego stopnia wtajemniczenia w rozwoju duchowym, który pozwala na to, aby być przewodnikiem owej duchowej prany, niebiańskiej chi (qi) czy ki (chiń. tien chi).  Szczebel ten jest o tyle trudny dla ludzi z Zachodu, że wymaga  rozpoznawania i wiernej akceptacji żyjących mistrzów duchowych (niebiańskich mistrzów) oraz podjęcia autentycznych metod inicjacyjnych w duchowym rozwoju człowieka, co jest jednym z bezwzględnych warunków umożliwiających jej działanie i przywoływanie. 

Najbardziej technikę bioenergoterapii, leczenia światłem, dotykiem kwantowym rozpropagował w USA pod koniec XX wieku Richard Gordon w swojej książce: „Dotyk kwantowy. Uzdrawiająca moc dłoni”. Wcześniej Richard Gordon napisał dobrą książkę na temat ajurwedyjskiej terapii Polarity, która także cały czas warta jest opanowania i polecania w uzdrawianiu. Popularny w środowiskach New Age tak zwany Quantum Touch – Dotyk Kwantowy, to nic innego tylko Leczący Dotyk, doskonale znany z wielu szkół bioenergoterapii, pranoterapii czy chociażby z autentycznego japońskiego Usui Reiki, gdzie jest bardzo fachowo nauczany od prawie 3 tysięcy lat jako tradycyjna metoda uzdrawiania znana w Japonii od początku istnienia jej cywilizacji. Warto pamiętać, że owa metoda leczenia 'dotykiem kwantowym' jest jedynie bardzo uproszczoną wersją tego, co jest w USA lepiej znane jako Regenesis, a jest w rzeczywistości owocem studiów nad bioenergoterapią nieżyjącego już Boba Rasmussona. 

Kwantowy Dotyk czyli Leczący Dotyk, bioenergoterapia, jest to system leczenia oparty na wywoływaniu uzdrawiającego rezonansu przepływem energii witalnej przez ciało osoby potrzebującej. Uzdrawianie polega na dostarczeniu do potrzebującego ciała skoncentrowanych ilości uzdrawiającej energii. Energia podąża za naszą uwagą, za naszymi postanowieniami, energia podąża w ślad za myślą, dlatego uzdrowiciel musi być zdrowy na umyśle i ciele, dobrze skupiony, musi też umieć wzbudzać potężny strumień energii, tak jak to się robi wśród prawdziwych joginów znających dobrze pranajamy. Z pomocą odpowiedniej intencji, skupienia i medytacji stwarzasz większe możliwości przekazywania energii życia przez swoje ciało. Wibracja leczonej części dostosowuje się do wysokości wibracji uzdrawiającego. Metodę typowego tradycyjnego Dotyku Kwantowego bardzo łatwo nauczyć się w systemach uzdrawiania dotykiem takich jak Usui Reiki, japońska akupresura, shiatsu, ajurwedyjskie biomasaże, Polarity, Bhaiszadźja, itp. 

Uzdrawianie opiera się na pracy z energią czakramów

Ćwiczenia relaksacyjne – uzdrowienie za pomocą dotyku kwantowego


Zwolennicy leczenia za pomocą dotyku kwantowego czyli bioenergoterapii czy pranoterapii twierdzą, że wykonywanie odpowiednich ćwiczeń relaksacyjnych pomaga uśmierzać ból, o czym joga uczy od kilku tysięcy lat, ale Amerykanie często zapominają skąd się na zachodzie wzięły wszystkie ćwiczenia relaksacyjne. Relaksacja pochodzi z jogi, a upowszechnili relaksację na Zachodzie mistrzowie tacy jak Vivekananda czy Yogananda. Wypróbujmy trzy ćwiczenia relaksacyjne wzięte żywcem z metod jogi i ajurwedy: oddychanie, odczuwanie swojego palca i odczuwanie całego ciała. Większość osób poniższe ćwiczenia wykonuje bez trudu. Niekiedy jednak, aby nam się udało, trzeba czasu i praktyki. Nie zrażajmy się zatem, nawet jeśli wydaje się, że coś idzie nie tak, jak powinno. Zawsze można zapisać się na warsztaty uzdrawiania metodami ajurwedyjskimi czy na Bhajszadźję. 

Ćwiczenie 1. Odczuwanie swojego palca

Przytrzymujemy palec w powietrzu i na początek poświęcamy około dwóch minut na odczuwanie w nim możliwie największej liczby doznań. Dostrajamy się do nich i skupiamy na intensyfikacji swojej świadomości. 

Czujemy skórę otaczającą nasz palec. Być może uda nam się nawet poczuć przepływ krwi. Użyjmy swojej wyobraźni i sprawdźmy, czy potrafimy wyczuć obecność paznokcia oraz doznania obecne pod nim. Sekret tkwi w tym, aby wykorzystując skoncentrowaną uwagę, odczuć swój palec całkowicie. 

Wszystkie doznania są dobre. Nawet jeśli na początku nie pojawiają się żadne, użyteczna jest już sama umiejętność wkładania wysiłku w odczuwanie doznań oraz skupianie się na swoim palcu, ponieważ energia siły życiowej pozostaje wtórna do świadomości ciała. 

Ćwiczenie 2. Odczuwanie całego ciała

W tym ćwiczeniu staramy się ogarnąć własną świadomością całe ciało – od stóp do czubka głowy, potem wzdłuż ramion, do środka i na zewnątrz dłoni. Na początku możemy zacząć od odczuwania stóp. Przez bardzo krótką chwilę głaszczemy je (może to zrobić towarzysząca nam osoba), po czym sprawdzamy, czy jesteśmy w stanie odtworzyć doznanie w stopach tylko za pomocą intencji. 

Następnie głaszczemy swoje nogi, przy czym długość pociągnięcia dłońmi za każdym razem powinna wynieść około 30 centymetrów. Po każdym takim 30-centymetrowym fragmencie przerywamy głaskanie i odtwarzamy doznanie w swoim umyśle. W ten sposób postępujemy z resztą ciała, kierując się w stronę głowy, a następnie schodząc wzdłuż ramion do dłoni. Dzięki temu ćwiczeniu możemy nauczyć się ogarniania fizyczną świadomością całego swojego ciała wyłącznie za pomocą intencji, czucia. 

Nie musimy być w tym biegli, należy jednak nabrać trochę doświadczenia w uświadamianiu sobie własnego ciała i generowania doznań z niego płynących. To ćwiczenie, jeśli dobrze wykonane, powinno dać nam przyjemność. Nie starajmy się wykonywać go perfekcyjnie. Jeśli mamy z nim problem, pozwólmy, by nasz umysł, za sprawą intencji, przemieszczał naszą świadomość poprzez różne części ciała. 

Niektóre osoby nie rozwijają zdolności odczuwania doznań w swoim ciele, jednak mimo to odnoszą spektakularne rezultaty, stosując Dotyk Kwantowy czyli bioenergoterapię, Usui Reiki, Polarity, Bhaiszadźję czy Leczenie Praniczne. Trzeba tylko dołożyć wszelkich starań, aby do całego swego ciała wnieść świadomość prany, świadomość energii. 

Ćwiczenie 3. Oddychanie (Pranajama) 

Świadome oddychanie wzmacnia energię siły życiowej, pranę. Kiedy stosujemy dotyk kwantowy, japońskie leczące dłonie (Iyashi-no-Te), Rei-Ki czy bioenergoterapię musimy oddychać głębiej niż zazwyczaj. Dobrze jest zacząć od prostej znanej z jogi techniki oddechowej 4×4. Polega ona na tym, że zarówno przy wdechu, jak i przy wydechu liczymy do czterech, co jest bardzo podstawowym, wstępnym rytmem jogicznej pranajamy. Głębokie oddychanie jest wskazane przy każdej przeprowadzanej sesji. Spróbujmy teraz przez kilka minut pooddychać w ten sposób. Uważajmy jednak, aby nie dostać przy tym zawrotów głowy, co zdarza się u osób prowadzących skrajnie kanapowy tryb życia, nie chodzą na dłuższe spacery, nie biegają. 

Świadome oddychanie pomaga w utrzymaniu swojej energii na bardzo wysokim poziomie. Osoby stosujące tę technikę cieszą się dobrym samopoczuciem i nie wykazują oznak zmęczenia czy wyczerpania ani podczas sesji, ani już po niej. W czasie spacerów adepci jogi i ajurwedy wdychają na cztery kroki i wydychają na cztery kroki. Bardziej zaawansowany rytm to oddychanie w rytmie wdech 8 i wydech 8 oraz wdech 8 i wydech 16. Bardzo dobrym i łatwym do opanowania systemem leczniczego oddychania jest rebirthing, ale jeszcze lepiej praktykować metody jogi oddechowej (pranajamy). 

Ćwiczenia oddechowo-praniczne 

1. Pradawne ćwiczenie jogi stosowane do wytworzenia siły życiowej czyli prany, polega na siedzeniu pod starym wielkim drzewem, w ustronnym miejscu, z nogami skrzyżowanymi na sposób lotosowy, a rękami spoczywającymi na kolanach. W tej pozycji wykonuje się wdechy dla absorbowania prany z ziemi oraz wydechy rozprowadzające ją po ciele. Można także ćwiczyć na stojąco czując jak prana z ziemi wnika przez podeszwy bosych stóp. 

2. Stojąc z rękami uniesionymi nad głową, skoncentruj umysł na ściąganiu prany z eteru (przestrzeni, kosmosu), poprzez ręce. Wyobraź sobie, że energia wchodzi przez Twoje dłonie, przedramię, biceps, barki kierując się wzdłuż kręgosłupa do pępka i bioder, tam gdzie znajduję się pierwszy ośrodek magazynowania energii znany w jodze jako Swayambhu Lingm, a chińskiej medycynie Tantien. 

3. W czasie pracy wykonaj kilkanaście głębokich wdechów licząc: 1,2,3,4,5,6,7,8 na wdechu; trzymając oddech w napełnieniu odlicz znowu od 1 do 8, wydech znowu licząc 1 do 8 - ćwiczenie wykonaj przynajmniej 10 razy, a lepiej ze 20 lub 50 razy. Absorbując powietrze każdorazowo przy wypchnij lekko brzuch do przodu. Ćwiczenie to pozwala rozwinąć zdrowy rytm oddychania. 

4. Kolejny wariant ćwiczenia polega na wystawieniu ciała na słońce - wdech polega na wyobrażaniu sobie kuleczek energii, świetlistych kuleczek prany wchodzących przy wdechu przez nasz nos do wnętrza ciała. 

Odczuwając energię w ciele pracuj stale z afirmacją "Moja intuicja i Wyższa Jaźń (Atman) zasługują na zaufanie", "Pozwalam Wyższej Jaźni prowadzić mnie przez życie". Tak długo jak główny kanał łączący niższe Ja i wyższe Ja będzie zablokowany, Twoje modlitwy, wglądy intuicyjne, umiejętności parapsychiczne będę mało skuteczne, a dopływ daiwa prany dla podtrzymania życia zaledwie minimalny. Owe nici "Aka" jak nazywają Hawajscy Kahunowie połączenia pomiędzy poszczególnymi "Ja" są zwykle maksymalnie aktywne tuż po urodzeniu. Proces kształtowanie osobowości ziemskiej zwykle zrywa lub blokuje połączenie pomiędzy Uhane (świadomość), a Aumakua (nadświadomość). Przyczyną zatkania połączeń są rozmaite traumatyczne i nieprzyjemne emocje, urazy, kompleksy, poczucia winy, syndromy zaburzeń psychicznych, defekty osobowości, ogólnie masy negatywnych myśli i emocji, negatywne przeżycia oraz doznania iluzoryczne, chociażby i najprzyjemniejsze. 

Pięć prostych ćwiczeń na podniesienie energii Chi (Prany, Ki, Many) 

Ćwiczenie 1. Masowanie trzech punktów z akupresury

Masuj każdy punkt co najmniej 30 sekund, zwykle do 3 minut w jednej sesji. Jeśli wolisz, możesz stukać w nie palcami. 

Punkty K27 – wgłębienia 5 cm poniżej końcówek obojczyków. 
Grasica – na środku klatki piersiowej, pomiędzy sutkami. 
Punkty na śledzionę – we wgłębieniach pomiędzy pierwszym a drugim żebrem, z przodu lub z boku. 

Ćwiczenie 2. Łączenie nieba i ziemi

Na wdechu złącz ręce przed sobą. Na wydechu podnieś jedną rękę ku niebu a drugą ku ziemi rozciągając się lekko. Dłonie ustaw poziomo do nieba i ziemi. Rób to co najmniej przez minutę, acz możesz kontynuować przez 9 powtórzeń lub 24 powtórzenia. 

Ćwiczenie 3. Masowanie korony

Naciśnij na swoje czoło końcówkami palców obu dłoni. Masuj swoją głowę przesuwając końcówki palców w dół, obok uszu aż do szyi. Zawieś palce na szyi na chwilę, a następnie powtórz ruch. Za każdym ruchem zaczynaj coraz wyżej, aby wymasować całą głowę od czoła, poprzez koronę aż do tylnej części głowy. 

Ćwiczenie 4.  Zahaczanie punktów

Palec jednej ręki przyłóż do trzeciego oka (punkt międzybrwiowy), a palec drugiej ręki do pępka. Ciągnij oba punkty w górę przez minutę, a można kontynuować aż do 24 minut. W ten sposób pobudzasz krążenie energii pomiędzy przednim i tylnym systemem energetycznym, balansując energię Chi (Ki, Pranę) w ciele. To ćwiczenie jest świetne gdy jesteś zmęczony lub czujesz się kiepsko z jakiegoś powodu. 

Ćwiczenie 5. Krążenie energii w pasie biodrowym

W okolicy pasa znajduje się tzw. Belt Flow – system energetyczny zasilający ciało energią i pobudzający dopływ energii do nóg. Pobudzając ten system energetyczny doładujesz się energią. Szybciej odpoczniesz i będziesz mieć więcej mocy do działania. 

Przyłóż obie ręce do miejsca gdzie kończy się biodro i zaczyna talia z prawej strony. Dociskając dość mocno, przesuń ręce do tego samego miejsca z lewej strony. Następnie przesuń ręce w dół po swojej nodze i złap za duży palec u nogi. Rób to samo na zmianę raz w jedną, raz w drugą stronę co najmniej przez minutę. Gwarantowane, że poczujesz więcej bioenergii, więcej energii witalnej! 

Te ćwiczenia nie raz wyciągnęły praktyków z przeziębienia. Często podwaja się nimi swoją produktywność gdy od samego rana nic się nie chce robić. Są zadziwiająco skuteczne i warto uczestniczyć w warsztatach uzdrawiania aby się ich dobrze nauczyć. Korzystaj! 

Kapłani hawajscy, kahunowie, obserwując misjonarzy chrześcijańskich, którzy bez żadnego przygotowania stawali i rozpoczynali modlitwy mówiąc po chwili "Amen" mawiali: "Modlitwa tych ludzi nie mam mocy. Ludzie Ci nie mają oddechu." Po hawajsku 'ha' oznacza oddech, a 'oli' - "bez", misjonarzy nazwano haolis - bez oddechowi, bez mocy oddechu. Mędrcy taoistyczni mawiali, że oddech musi wychodzić aż z pięt i przypominać spokojne dyszenie, tak charakterystycznie dla oddechu w tai chi (daiji) czy Qigong (chi kung) oraz w hatha jodze i ajurwedzie. Do dzisiejszego dnia modlący się biali ludzie bez przesyłania siły życiowej do Wyższej Jaźni, są na Hawajach zwani haolis lub holis - ludzie bez oddechu. Historia wskazuję, że dużą częścią modlitwy jest sam oddech (siła życiowa). Świadomość (średnie Ja) dysponuje pewną ilością energii, w czasie modlitwy przetwarza ją w ‘magnetyczną’ siłę. Nadświadomość (Wyższe Ja) używa również siły życiowej podczas modlitwy by dokonać prostych cudów (uzdrowienia, widoczne zmiany fizyczne, zmiana przyszłości). Kahuni uważali, że niższe, średnie i wyższe Ja by funkcjonować w pełni potrzebuje energii nazwanej mana, co w sanskrycie jogini nazywają praną, a chińscy taoiści znają jako chi czy qi. Według wszelkich zasad siła życiowa jest pobierana przez niższe Ja z kilku źródeł: 

- najważniejsze jest słońce (brak słońca to brak życia); 
- powietrze (na Ziemi pierwszy był oddech, potem myśl na końcu słowo); 
- pożywienie; 
- woda (dobra źródlana woda). 

Wyższe Ja używa siły życiowej do działania na swoim poziomie egzystencji i zwrotnego emanowania mana loa czyli daiwa prany. Siłę życiową tego najwyższego poziomu nazywano mana loa co tłumaczy się współcześnie z hawajska jako "najsilniejsza", jednak dosłownie jest to 'energia bóstwa, energia boska, od mana - energia oraz loa - bóstwo, anioł. Reasumując, istnieją trzy poziomy energii: mana używana przez niższe ja na poziomie witalnym, mana-mana używana przez średnie ja i wytwarzana siłą napięcia woli poprzez potężną koncentrację czy skupienie, oraz mana-loa używane czy zsyłane przez Wyższe Ja, a dokładniej przez bóstwa loa jako energia niebiańska, duchowa, boska, jako energia bóstw nieba, podobnie jak to robiono w taoistycznej oraz w ajurwedyjskiej sztuce uzdrawiania. 

Zasady dotyku kwantowego czyli bioenergoterapii przez delikatny dotyk dłoni: 

- Podstawowy kurs czy trening pozwalający zapoznać się z systemem leczenia dotykiem, nakładaniem rąk, bioenergoterapią to zwykle przynajmniej 100 godzin zajęć spędzonych głównie na ćwiczeniach i doskonaleniu technik oraz wzmagania bioenergii, wzmagania prany czy chi. 
- Miłość (maitri, prema, agape) i Współczucie (Karuna) to uniwersalna wibracja; komunikuje się ze wszystkimi gatunkami, funkcjonuje na wszystkich poziomach i wyraża naszą prawdziwą naturę. To podstawa uzdrawiania i esencja siły życiowej. 
- Zdolność pomocy w uzdrawianiu jest naturalną cechą wszystkich ludzi, jednak u jednych jest bardzo słaba, a u innych bardzo silna i spektakularnie cudowna. 
- Uzdrawianie to umiejętność, której można się nauczyć i która nabiera mocy, jeśli się ją ćwiczy. Z biegiem czasu osoby praktykujące bioenergoterapię - dotyk kwantowy czy reiki stają się skuteczniejsze w przewodzeniu energii i wzmacniają swoją zdolność do uzdrawiania.
- Energia jest wtórna do myśli, energia płynie w ślad za myślą. Praktycy wykorzystują intencję i różne medytacje, by w ten sposób tworzyć pole wysokoenergetyczne, które następnie stosują w celu otoczenia chorego obszaru. 
- Rezonans i zjawisko porywania sprawiają, że obszar poddawany leczeniu zmienia swoje wibracje i dopasowuje się do wibracji praktyka, który po prostu podnosi i utrzymuje nowy poziom rezonansu.
- W uzdrawianiu rezonansowym, magnetycznym, nikt nie jest w stanie tak naprawdę nikogo uzdrowić. Potrzebujący uzdrowienia leczy się sam. Osoba stosująca dotyk kwantowy, nakładanie rąk, po prostu utrzymuje rezonans i umożliwia tym samym proces uzdrawiania organizmu. Jest to tak zwane uzdrawianie magnetyczne. W uzdrawianiu elektrycznym czy piorunowym, silny uzdrowiciel udziela energii życia pacjentowi. 
- Niezbędne jest zaufanie. Praca może spowodować tymczasowy ból lub inne niepokojące objawy, które stanowią część procesu uzdrawiania. Siła życiowa, prana i proces uzdrawiania działają w sposób całkowicie przemyślany. My nie jesteśmy w stanie ogarnąć tego swoim rozumem. 
- By mogło dojść do koniecznego procesu uzdrowienia, energia kieruje się naturalną inteligencją organizmu. Osoba stosująca dotyk kwantowy, leczenie przez nakładanie dłoni, bioterapię, reiki, zwraca uwagę na „inteligencję ciała” i „ściga ból”. 
- Osoba stosująca dotyk kwantowy, nakładanie rąk, leczenie światłem, uzdrawianie praniczne poprzez swoją pracę również zostaje poddana procesowi uleczania. Najwięcej o tym mówi się w Usui ReiKi. 
- Oddychanie wzmacnia siłę życiową. Każdy bioenergoterapeuta, uzdrowiciel ze światła, adept reiki, powinien praktykować jogiczne metody pranajamy dla intensyfikowania prany, bioenergii. 
- Łączenie technik oddychania i technik medytacyjnych (skupienie światła) sprawia, że energia się wyrównuje, a jej moc dzięki temu zwiększa się wielokrotnie niczym laser. 
- Synergia to efekt wielu uzdrowicieli pracujących razem i jest ona większa niż suma części. Może być bardzo potężna. Typowy zabieg Polarity to 5 lub 7 osób jednocześnie nakładających ręce. 
- Uzdrowienie może mieć miejsce na odległość i mimo to wykazywać wysoką skuteczność.
- Dotyk kwantowy, nakładanie leczących rąk, bioenergoterapia,reiki, łączy się w sposób prosty i skuteczny z innymi formami leczenia i uzdrawiania. 
- Zdolność do łączenia się z czyjąś duchowością, bez względu na formę, w jakiej jest ona postrzegana, i prośba o pomoc innych nadaje tej pracy inny wymiar mocy. 
- Typowy najmniejszy czas przekazywania bioenergii miejscowo to 4-5 minut, wedle energetyki żywiołów 4 minuty 48 sekund czyli bardziej 5 minut. Krótka tattwiczna sesja uzdrawiania zawierająca energię jednego z  pięciu żywiołów to czas 24 minut. Pełny bioenergetyczny zabieg obejmujący pięć żywiołów to zawsze 2 godziny zegarowe intensywnego przekazywania prany, świetlistej bioenergii, ani mniej ani więcej. 
- Dar uzdrawiania poprzez dotyk i rezonans magnetyczny (wzbudzanie wibracji) czy poprzez przekaz impulsu elektrycznej natury (piorunowe, strumieniowe) zostaje przekazany lub wzmocniony poprzez inicjację w postaci silnego przekazu poruszające zdolności uzdrowicielskie jak to ma miejsce w Usui Reiki, chińskim Lingqi (Ling Chi) czy w ajurwedyjskim systemie Bhaiszadźja (Bhaishajya). Od momentu takiej inicjacji - obdarowania Mocą Uzdrawiania należy koniecznie uzdrawiać innych ludzi, gdyż jeśli ktoś tego nie będzie od razu robił, jego przewody energetyczne po pobudzeniu do uzdrawiania zostaną powtórnie zablokowane i mogą nawet spowodować choroby z powodu silnych nadwyżek bioenergii (prany, ki), która nie zostaje przekazana potrzebującym uzdrowienia. 
- Osoby religijne zawsze mogą w modlitwie ofiarować czy powierzyć swoje dłonie Bogu czy swojemu leczącemu bóstwu i poprosić o przesyłanie leczącej energii prosto od Boga czy bóstwa jakie wyznają. 
- Techniki energetycznego uzdrawiania są wspomaganiem tradycyjnych metod lekarskich. Nie odrzucamy stosowania leków czy wykonywania badań zleconych przez medyków. 
- Osoby zażywające leki psychotropowe lub substancje psychoaktywne (narkotyki) proszone są o rozważenie decyzji uczestniczenia na kursach uzdrawiania. Przekazywane na kursach silne energie mogą bardzo zaostrzyć niektóre objawy lub wywołać zupełnie nowe dolegliwości i chwilowe zaburzenia. Leczenie pacjentów z zaburzeniami psychicznymi jest osobnym specjalnym działem sztuki uzdrawiania i zwykle lepiej jest aby osoba przed kursem z nauką metod terapii podjęła indywidualną terapię swojego umysłu i emocji u uzdrowiciela. 
- Aby nabyć umiejętność uzdrawiania na odległość wymagany jest długotrwały proces uczenia się przesyłania energii, gdyż wymaga to nadzwyczajnych zdolności i umiejętności, a tego na pewno nie udaje się wytworzyć w warunkach nawet kilkudniowego kursu nauki uzdrawiania na odległość. W pracy profesjonalnej nie stosuje się uzdrawiania na odległość jako jedynej metody terapeutycznej. Zawsze najpierw uzdrowiciel stosuje metodę bezpośrednią z nakładaniem rąk, opartą na dotykaniu odpowiednich miejsc na realnym pacjencie, a dopiero gdy już dobrze zna pacjenta i miejsce jego zamieszkania (przebywania) może go pomocniczo uzdrawiać metodą 'na odległość'. Osoby, które oferują uzdrawianie jedynie metodami na odległość są w rzeczywistości oszustami którzy nie mają pojęcia o energii leczącej ani o praktyce uzdrawiania. Od zawsze bowiem działania na odległość są jedynie metodami dodatkowymi stosowanymi przez szczególnie silnych i potężnych uzdrowicieli mających duże doświadczenie praktyczne.  

W Polsce, na rok 2015 jest ponad tysiąc uzdrowicieli ze stażem praktyki (ponad 35 lat) i umiejętnościami z zakresu bioenergoterapii z pomocą nakładania rąk, dotyku światłem, takim jak posiadać może Richard Gordon. Wielu z nich jest także lepiej wykształconych oraz legitymuje się większym zakresem cudownych uzdrowień niźli Richard Gordon. Kolejne mody na metody uzdrawiania reklamowane z Zachodu często zapominają, że mamy sporo własnych ekspertów z zakresu uzdrawiania, a nawet znacznie lepszych niż w USA, gdzie siła reklamy nie zawsze idzie w parze z kompetencjami. Badania energetyczne przeprowadzone przez wielu polskich radiestetów i bioenergoterapeutów pokazują, że Richard Gordon nie ma żadnych nadzwyczajnych mocy uzdrowicielskich, poziom energii życiowej jest przeciętny lub nieco podwyższony. Oznacza to, że jedynie jest zdolnym popularyzatorem metody, a uzdrowicielem przeciętnym. Wielu polskich studentów bioenergoterapii ma potencjalnie silniejszą energię i większy potencjał mocy uzdrawiania ludzi potrzebujących niźli Ryszard Gordon. 

LINKI: 


Uzdrawianie - warsztaty i treningi: 

1 komentarz: