Strony

czwartek, 4 stycznia 2018

Jerzy Zięba - naturopatia i terapie ukryte

Jerzy Zięba znawca medycyny alternatywnej - naturoterapia i ukryte terapie 


Jerzy Zięba lub Jerzy Zygmunt Zięba - urodził się w 1956 roku – polski przedsiębiorca uprawiający działalność naukową, naturo- i hipnoterapeuta, publicysta, działacz społeczny i youtuber promujący zasady zdrowego życia i naukową medycynę prewencyjną. Świetny propagator medycyny niekonwencjonalnej, naturoterapii, zdrowego stylu życia, terapii alternatywnych. Autor bestsellerowej naukowej książki "Ukryte terapie" o mało popularnych, bo zbyt tanich dla biznesu metodach terapeutycznych, "Czego ci lekarz nie powie" (część 1 i 2). Poglądy przedstawione w książkach i wypowiedziach są w większości zgodne z aktualnym stanem wiedzy naukowej chociaż obejmują także zapomniane i słabo spopularyzowane metody terapeutyczne. 

Jerzy Zięba - Ukryte terapie

Jerzy Zięba przedstawiany jest publicznie jako hipnoterapeuta kliniczny w Stanach Zjednoczonych i w Australii, a także magister inżynier, absolwent Wydziału Maszyn Górniczych i Hutniczych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie (studia w latach 1976–1981). W 1982 roku wyemigrował do Niemiec, gdzie pracował w saunie, sprzątał restauracje i pracował jako elektryk w masarni, a rok później do Australii, gdzie spędził 22 lata i pracował m.in. jako kucharz, nurek, hipnoterapeuta, wykładowca nawigacji w szkole lotniczej oraz inżynier przy produkcji maszyn górniczych, a następnie zajmował się marketingiem.  Naturopatią zainteresował się w latach 90-tych XX wieku po przeczytaniu kilku książek o zdrowym żywieniu i zdrowym stylu życia. W 2003 roku Jerzy Zięba wrócił do Polski, gdzie nadal zajmuje się naturoterapią, którą propaguje publikując artykuły prasowe i filmy w serwisie YouTube oraz odbywając coraz liczniejsze spotkania i prowadząc wykłady popularnonaukowe. Założył też markę Visanto, która sprzedaje m.in. suplementy diety. Był członkiem Rady Naukowej stowarzyszenia Polska Akademia Zdrowia. 

W dniu 21 kwietnia 2017 wystąpił z przemówieniem w Sejmie RP, apelując o całkowity zakaz upraw i handlu nasionami i żywnością zmodyfikowaną genetycznie na terytorium Polski, czym wielce się naraził zbójeckiemu, krytykowanemu na całym świecie germańskiemu lobby niszczących Ziemię i ludzkie zdrowie koncernów Monsanto i Bayern. Krytykowany przez wszelkiej maści obszczymurki i pseudonaukowców opłacanych łapówkami przez koncerny GMO, które usiłują rozpanoszyć się na polskiej ziemi, zniszczyć polskie rolnictwo, zniszczyć zdrowie prawie 40-milionowego Narodu Polskiego swoimi trującymi i morderczymi modyfikacjami genetycznymi o bardzo szkodliwym charakterze (wyniszczenie pszczół i innych owadów to tylko jeden z globalnych skutków morderczego GMO). 


W 2009 razem z Izabelą Dobrowolską przetłumaczył książkę "Cholesterol – naukowe kłamstwo" autorstwa duńskiego lekarza, dr. Uffe Ravnskova, który krytykuje popularne mity i kłamstwa na temat cholesterolu. W 2016 część 1 książki "Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie" znalazła się na 10-tym miejscu wśród najlepiej sprzedających się w ciągu roku pozycji w kategorii książki w księgarni internetowej empik.com. 

Jedni nazywają go znachorem, inni naturalnym uzdrowicielem i naturoterapeutą, aktualnie mieszka w Rzeszowie. Jerzy Zięba to człowiek, który od połowy lat 90-tych XX wieku lat zajmuje się medycyną alternatywną oraz naturalnymi metodami leczenia i zapobiegania chorobom przewlekłym oraz nowotworom. Nie jest lekarzem tylko terapeutą. Jak sam podkreśla jest jedną z niewielu osób w Polsce, które skończyły kliniczną hipnoterapię, a sale uniwersyteckie są wynajmowane ze względu na liczbę dostępnych miejsc, a nie splendor. Największym problemem zwykle anonimowych "antyziębowców" jest brak jakichkolwiek teorii Jerzego Zięby. On sam bowiem posługuje się jedynie dostępnymi wynikami badań naukowych - i to takimi lepiej udokumentowanymi, acz nie opłacanymi przez żądne zysków z patentów i tantiemów germańskie koncerny farmakologiczne. Jak wiadomo mechanikom nie opłaca się aby właściciele aut mieli nieusterkowe auta (a można takie produkować), a firmom farmaceutycznym i niektórym lekarzom nie opłaca się pacjent zdrowy (a jest takich dużo, co prowadzą zdrowy tryb życia i zwykle nie chorują). 

Nigdy nie mówiłem, że jestem całkowicie przeciwko obowiązkowym szczepieniom. Uważam tylko, że są sytuacja, gdy lepiej do nich nie przystępować. Całkowicie popieram rozwój nauki i prowadzenie badań. Nigdy nie twierdziłem, że raka można wyleczyć tylko za pomocą hipnoterapii. Może ona jednak wpłynąć na samopoczucie chorego - mówi Wirtualnej Polsce Jerzy Zięba, naturoterapeuta. - Niechęć moich przeciwników wynika wyłącznie z tego, że nigdy nie byli na moich wykładach. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby spotkanie ze mną zostało odwołane - dodaje. Przeciwko jego wykładowi na uniwersytecie w Gdańsku w listopadzie 2015 roku bezmyślnie protestowało gdańskie środowisko pseudonaukowców nie mających zielonego pojęcia o tajnikach profesjonalnej medycyny tradycyjnej. Warto przy okazji pamiętać, że WHO (ŚOZ) - Światowa Organizacja Zdrowia, oficjalnie uznaje wartość i niepodważalną skuteczność tradycyjnych systemów medycznych, takich jak Chińska Medycyna Tradycyjna (w tym akupunktura), Ajurweda i Medycyna Siddha, Unani, Medycyna Tybetańska i Mongolska oraz Japońska Medycyna Tradycyjna (w tym shiatsu i reiki). Jedynie wikipedystyczne i akademickie nieuki pseudomedyczne nie kojarzą i nie rozumieją, że współczesna akademicka medycyna wywodzi się z tradycyjnej medycyny arabskiej i perskiej znanej jako wspomniana Unani - która jest odmianą Ajurwedy. 

Jerzy Zięba zainteresował się medycyną naturalną kiedy mieszkał przez 21 lat swojego życia w Australii. Głównym powodem owego zainteresowania były problemy własne z rzekomym poziomem cholesterolu. Zaczął studiować na własną rękę medycynę, a miał ku temu ciągoty wcześniej jak jeszcze mieszkał w Polsce. Jego książka „Ukryte Terapie” powstała po wielu latach analiz badań medycznych czy innych publikacji, które nawet w środowisku medycznych są zupełnie nieznane lub mało znane. Jerzy Zięba publikuje artykuły w prasie, jak też prowadzi wykłady dotyczące prostych i skutecznych metody leczenia i zapobiegania chorobom możliwie bez stosowania środków sztucznie syntetyzowanych. Jest dyplomowanym hipnoterapeutą klinicznym w Australii i USA. Jest też tłumaczem książki „Cholesterol – naukowe kłamstwo”, której autorem jest dr. Uffe Ravnskov. Dzięki wyjątkowemu talentowi „szperacza” od Jerzego Zięby otrzymujemy bardzo dobrze udokumentowaną naukowo pozycję, bogatą w niezwykle istotne, a skrzętnie pomijane wyniki badań naukowych. Narracja nie jest oparta o przypuszczenia, niesprawdzone doniesienia czy myślenia życzeniowe. W pewnym sensie to owoc prac badawczych prowadzonych i zebranych w różnych zakątkach świata, podanych czytelnikowi w taki sposób, że lektura jest intrygująca od pierwszej do ostatniej strony”. Książkę najbardziej powinni czytać lekarze, pracownicy służby zdrowia i studenci medycyny, ale nie jest to książka dla nieuków i pseudonaukowej ciemnoty zajmującej się pijackim imprezowaniem i zaliczaniem egzaminów na studiach po znajomości albo za seks z wykładowcami (co jest masowym zjawiskiem na wielu polskich uczelniach). 

Chciał iść na medycynę, ale chyba dobrze, że nie poszedł, bo i tak by mu odebrali prawo wykonywania zawodu - sam o sobie mówił Jerzy Zięba i dodał, że medycyna była jego pasją z młodości. Wiedziałem i czuł że we płynie w nim krew medyka. Jerzy Zięba studiował na wydziale Maszyn Górniczych i Hutniczych na AGH w Krakowie. Kilka dni po uzyskaniu dyplomu, w 1981 roku, wyemigrował do Australii, gdzie spędził 22 lata. Wykonywał wiele zawodów: pracował m.in. jako kucharz, nurek, hipnoterapeuta, wykładowca nawigacji w szkole lotniczej, a także jako inżynier - w firmach zajmujących się projektowaniem i produkcją maszyn dla górnictwa. Zainteresował się naturalnym leczeniem człowieka bez stosowania środków farmakologicznych i otworzył się na kompletnie nowy świat. 

Stracił w życiu wszystko, co miał. Nie miał na jedzenie, nie miał na mieszkanie. Był żebrakiem, nie miał nic, zero - wspomina Jerzy Zięba i dodał, że okradli go koledzy, z którymi założył firmę na Śląsku. Okazali się być złodziejami, okradli go, gdy miał 57 lat i został z niczym. Prowadził już wtedy dodatkowo oprócz pracy wykłady o zdrowiu i uzdrawianiu, postanowił opisać i wydać to, o czym wykładał. "Ukryte terapie" w ciągu zaledwie kilku miesięcy stały się bestsellerem. Książka osiągnęła ponad milionowy nakład i została przetłumaczona na trzy języki. To nie są jego terapie ani tezy. Opisuje tylko terapie dobrze znane medycynie, tylko jakimś dziwnym trafem nie w Polsce, chociaż wiadomo naukowo, że działają, bo ludzie dzwonią, piszą, chwalą się wyleczeniami. Nie napisał  tej książki, żeby kogokolwiek leczyć, ale ludzie w desperacji robią desperackie rzeczy i sami stosują pożyteczne terapie, szczególnie jak im akademicka medycyna nic nie pomogła. 

Nauki i badania medyczne z wielu krajów pokazują, że bez środków farmakologicznych można wyleczyć m.in. osteoporozę, cukrzycę i choroby tarczycy, odwrócić miażdżycę tętnic czy wstrzymać rozwój takich chorób jak stwardnienie rozsiane. Często alergicy mogą odstawić sterydy, a cukrzycy - insulinę. Według książki jednym z najważniejszych powodów nękających ludzi chorób przewlekłych jest nieodpowiednia dieta, a podstawowym na nie lekarstwem - uzupełnienie brakujących nam witamin  i minerałów - czyli odpowiednia suplementacja. Najbardziej niestandardową tezą książki jest ta o leczeniu nowotworów za pomocą dożylnych wlewów z witamy C, chociaż są tysiące udokumentowanych przypadków, że część nowotworów można w ten sposób się pozbyć. Pierwszy tom "Ukrytych terapii" sprzedał się już w ponad milionie egzemplarzy, drugi, który jesienią 2016 roku trafił do księgarń, czeka zapewne podobna popularność. Na wykłady Jerzego Zięby trudno dostać bilety, a niektóre jego wystąpienia w Internecie, w tym na YouTube mają blisko milion wyświetleń. 

Galileusza rzekomo wybitni uczeni tamtych czasów zamknęli do wiezienia za szerzenie rzekomej herezji, że ziemia jest okrągła, chociaż w Egipcie, Indiach, Chinach czy Persji od wielu tysięcy lat uczeni wyśmiewali europejską płaską ziemię. Wybitni uczeni w 18 wieku głosili teorię, że rzeczy cięższe od powietrza się nie uniosą, kolejna teoria to, że przy prędkości 100 km/godz człowiek się udusi itd, itd. Jak zaprowadziłem samochód do mechanika, to mi wytłumaczył co się popsuło, jaka była przyczyna awarii i ile będzie kosztowało naprawa. Jak zapytałem się lekarza w jaki sposób zamierza mnie leczyć i co konkretnie mi dolega, to się dowiedziałem kto tu jest lekarzem i jak mi nie pasuje to mogę iść gdzie indziej - w głowach się im poprzewracało. 

W Gdańsku ktoś, najprawdopodobniej niedouczony etyk Jakub Zawiła Niedźwiecki, podpuścił prymitywnych studentów-nieuków jak w 1968, a Jerzy Zięba wszystkie popularyzowane teorie naukowe podpiera badaniami kto i gdzie przeprowadził, ale niestety Polskie Uczelnie Medyczne ciągle wypuszczają konowałów, którzy nie znają nawet historii medycyny, a same konsultując ustawy popełniają liczne przestępstwa wobec społeczeństwa, gdy na przykład toksyczne oleje i margaryny powszechnie sprzedawane zaleca się stosować w stołówkach szkolnych mimo że USA, Austria, Dania, Szwecja czy Norwegia zabroniła tego spożywać. Praktycznie każdy podgrzany olej roślinny w trakcie rafinacji jest toksyczny i wszystkie produkty z niego, a dowodem jest powszechnie występujący rak, szczepionka MMR jest przyczyną autyzmu, a co za tym idzie schizofrenii dziecięcej i wielu chorób jelit i to wiedza powszechna wystarczy się zainteresować, skóra cierpnie jak kolejnym ministrem zdrowia zostaje konował, sprzedawca leków i reprezentant biznesu pseudo medycznego czy nie ma mądrego w tym kraju który by zapytał tych speców od szerzenia chorób dlaczego tyle ludzi choruje mimo takiej wspaniałej wiedzy medycznej, ci studenci powinni zapytać swoich wykładowców dlaczego nie uczą się na bieżąco i przekazują dawno zarzucone metody leczenia i rozpoznawania chorób. 

"Włączyłam do diety witaminę C i D3, K2 i już nie boli mnie głowa w ogóle gdzie 30 lat męczyłam się z migrenami. Od roku nie używam proszków przeciwbólowych, a lekarze tylko wciskali coraz to mocniejsze lekarstwa przeciwbólowe." - mówi czytelniczka książki, a jest to jedna z kilkudziesięciu tysięcy pozytywnych relacji wskazujących, że ukryte czy zapomniane terapie jednak działają, przynajmniej u części pacjentów, tak bowiem jest z lekarstwami, że nawet jak dobry lek, to i tak nie u wszystkich dobrze działa. A u kogo inne leczenia nie działały może wypróbować opisane w książkach Jerzego Zięby, szczególnie jak i tak nie ma już nic oprócz życia do stracenia...  

Farmakia w słownikach


„Przemysł farmaceutyczny nie jest zainteresowany zwalczaniem raka, Alzheimera czy chorób serca. Jego celem jest utrzymywanie chorób i zarządzanie objawami”. --- Gwen Olsen – była pracownica branży farmaceutycznej 

Farmakia znaczy inaczej czary, co rzuca ciekawe światło na koncerny farmaceutyczne.

farmakon – zaczarowany napój, napój miłosny, urok, czary, uroki, gusła.
farmakos – truciciel, guślarz, magik.
farmakeia – trucicielstwo, czary, magia.

Farmacja powoduje zmiany w umysłach i o to chodzi korporacjom farmaceutycznym, nie koniecznie akurat o leczenie, chociaż lekarstwa też zdarza się wyprodukować. Tyle, że podstawowymi lekarstwami w medycynie są od zawsze zioła (tanie zioła) i produkty zielarskie - i nic tego nie zmieni. 



O witaminie C – Jerzy Zięba 


"Kiedy zbliża się okres jesienno-zimowy, a wraz z nim nieuchronne przeziębienia. Czy rzeczywiście nieuchronne? Jestem przekonany że nie. Warunkiem jest jednak to, żeby przed tym okresem w odpowiedni sposób przygotować do niego nasze organizmy. Wielokrotnie w takich przypadkach mówimy o konieczności stosowania witaminy C, ale z doświadczenia wiem, że kiedy mówię o witaminie C wtedy natychmiast słyszę bardzo wiele pytań dotyczących jej stosowania. 

Przede wszystkim, jak zawsze zwracam na to uwagę, najlepszą formą witaminy C jest jej forma naturalna tzn. taka jaka znajduje się na przykład owocu. Ta witamina C, która znajduje się w owocu, to tak naprawdę jest cały zbiór różnych substancji, a nie tylko kwas askorbinowy. Przywykło się mówić, że kwas askorbinowy jest witaminą C, a tak naprawdę to kwas askorbinowy stanowi tylko jedną część całego kompleksu substancji, które działają pro zdrowotnie. Problem polega na tym, że z technicznego punktu widzenia, niemożliwe jest wyizolowanie kwasu askorbinowego i setek jeszcze innych substancji, które z nim współpracują. Z tego technicznego właśnie powodu, najłatwiej da się wyizolować lub też wyprodukować czysty kwas askorbinowy. Na szczęście, na rynku polskim, pojawia się w tej chwili coraz więcej produktów, które opisuje się jako witamina C naturalna, tzn. taka która nie tylko zawiera kwas askorbinowy pozyskany z produktów naturalnych, ale również wiele substancji, które w naturalny sposób znajdują się np. owocu. Z pewnością nie są to wszystkie substancje jakie w owocu dała nam matka Natura. Niemniej jednak, są to produkty zbliżone do natury. Taki rodzaj witaminy C wykazuje największą biodostępność i największą bioaktywność. Oznacza to również, że takiej witaminy potrzeba odpowiednio mniej, żeby uzyskać ten sam efekt. Niestety, są to produkty stosunkowo drogie i w codziennej rzeczywistości naszego kraju, nie są one w finansowym zasięgu każdego Polaka. Z tego też powodu, wynikającego z konieczności, a właściwie głębokości portfela, czasami jedynym rozwiązaniem jest zastosowanie kwasu askorbinowego. Podkreślam, że nie jest to sposób najlepszy, ale… co ma zrobić człowiek, którego po prostu na lepszą formę witaminy C nie stać? 

Zmieszanie kwasu askorbinowego ze sproszkowanymi bioflawonoidami również nie jest rozwiązaniem najlepszym, a takie produkty też są w sprzedaży. Stosunkowo prostym i tanim rozwiązaniem jest dodanie nawet niewielkiej ilości kwasu askorbinowego do ŚWIEŻO wyciśniętego soku z jabłka, najlepiej oczywiście z uprawy ekologicznej. W takim przypadku, możemy liczyć na to, że kwas askorbinowy znajdując się w otoczeniu naturalnych substancji zawartych w soku spełni swoją rolę. Jest to rozwiązanie typu „wytrych”, ale… lepszy rydz niż nic.

Wielokrotnie słyszę zapytania: która forma kwasu askorbinowego jest lepsza : lewoskrętna czy też prawoskrętna. Pytanie to ma tylko jedną prostą odpowiedź. W naturze występuje tylko i wyłącznie forma lewoskrętna. Forma prawoskrętna jest zwykłym odczynnikiem chemicznym i jako witamina nigdy nie powinna być ani sprzedawana, ani tym bardziej zażywana. W związku z tym, jeśli opis danego produktu wskazuje na to, że jest to witamina prawoskrętna, lub też oznaczona literką D, nie należy jej kupować. Jeśli już, należy kupić kwas askorbinowy lewoskrętny, często oznaczany literką L.

Jednym z najbardziej popularnych produktów jest acerola, ale tutaj też należy zwracać uwagę na to ile tej aceroli tak naprawdę w danym produkcie jest. Niestety, kreatywność producentów nie jest niczym ograniczona i związku z tym można się spotkać z produktem, który zawiera 10 mg aceroli i np. 500 g kwasu askorbinowego, ale całość może być opisana jako po prostu Acerola. Tak więc, profilaktycznie – najlepiej jest używać witaminy C jak najbardziej zbliżonej do naturalnej. Kiedy jednak mamy już infekcję (nie koniecznie musi to być infekcja dróg oddechowych, ale np. infekcja zęba), wtedy bardzo często do osiągnięcia efektu terapeutycznego zastosowanie nawet kilkuset miligramów witaminy C w postaci naturalnej może nie przynieść spodziewanego efektu. Rozwiązaniem doraźnym jest zastosowanie kwasu askorbinowego, w ilościach nie dużych jak np. 2 gramy (ok. 1/3 łyżeczki) ale co ok. 45 minut. Kwas askorbinowy słabo się wchłania. Im więcej go weźmiemy jednorazowo tym jego wchłanialność zmniejsza się nawet do kilku procent. Tak więc mniej, a częściej jest lepszym rozwiązaniem. Jak przez lata swoich doświadczeń i zastosowań praktycznych dr Cathcart zauważył, najlepsze wyniki daje takie dobranie dawki i jej częstotliwości aż pojawi się LEKKA biegunka. Wtedy należy dawkę zmniejszyć, ale… nie przestawać witaminy brać. Zauważył (co ja potwierdzam), skutki terapeutyczne są czasami natychmiastowe, co dość dokładnie opisałem w mojej książce.

Dr Thomas Levy, jeden z najlepszych specjalistów w temacie witaminy C wręcz sugeruje, aby raz w miesiącu celowo wywołać lekką biegunkę biorąc większe ilości witaminy C, w krótkim czasie. Twierdzi, że zabieg ten działa niezwykle korzystnie na florę bakteryjną jelit, jednocześnie usuwając złogi kałowe, które jeśli nie są regularnie usuwane, z czasem mogą stać się poważnym problemem zdrowotnym. Tutaj trzeba zaznaczyć, że szczególnie przy wyższych dawkach, u niektórych osób może wystąpić lekki bóle brzucha, wzdęcia, pieczenie cewki moczowej czy też uczucie „przelewania w brzuchu”, wtedy dawkę należy odpowiednio zmniejszyć. Rozwiązaniem tego problemu jest zastosowanie zamiast kwasu askorbinowego, jego soli wapniowej lub sodowej, czyli takiej formy, którą opisuje się jako ZBUFOROWANA forma witaminy C. Innymi słowy: askorbinianu wapnia lub askorbinianu sodu. Lepszą formą jest askorbinian sodu. 

Przy czym, zdolność neutralizowania wolnych rodników tymi formami witaminy C (a o taką neutralizację nam chodzi w każdym przypadku) jest o połowę mniejsza niż w przypadku zastosowania kwasu askorbinowego. Ponieważ witamina C jest rozpuszczalna w wodzie, jej nadmiar jest szybko wydalany przez nerki. Jeśli ktoś ma problemy z nerkami zaleca się ostrożność i bardzo powolne stosowanie witaminy C, najlepiej pod kontrolą lekarza.

Od niedawna zyskująca na swojej popularności w Polsce witamina liposomalna, jest czymś zupełnie innym. Liposomy to po prostu niezwykle małe kuleczki specjalnego tłuszczu, w których, jak w kapsułce, zamknięta jest witamina C. Liposomy są tak niewielkiego rozmiaru (nano), że bez problemu ulegając wchłonięciu w jelitach przedostają się do krwi, a następnie wbudowując się błonę komórkową uwalniają swój „ładunek” bezpośrednio do wnętrza komórki. Taka jest teoria. Bezpośrednie uwalnianie witaminy C do komórki ma oczywiście bardzo dużo sensu, szczególnie w przypadkach nowotworów. Moje doświadczenie w tym zakresie wskazuje jednak na to, że w infekcjach lepiej się sprawdza witamina C, która nie jest w formie liposomalnej. Może to wynikać z JAKOŚCI witaminy w formie liposomalnej. Należy tu wspomnieć o tym, że w internecie znajdziemy wiele opisów domowego sposobu produkowania liposomalnej witaminy C w urządzeniach, które są popularnymi myjkami ultradźwiękowymi. Taką witaminę „liposomalną” zacząłem sam wytwarzać ok. 10 lat temu, ale okazało się, że to nie były liposomy tylko emulsja, a to jest zupełnie coś innego. Znam do tej pory tylko jedną firmę ( z USA), która naprawdę potrafi wyprodukować liposomalną witaminę C. Jest już ona osiągalna w Polsce, ale… cena dla wielu osób jest po prostu zaporowa.

Na koniec należy powiedzieć, że stosowanie witaminy C profilaktycznie jest niezwykle cenne nie tylko ze względu na budowanie odporności organizmu na przeziębienia, to jeszcze większe, dodatkowe zabezpieczenie przed przeziębieniami (i nie tylko!) da nam odpowiedni poziom witaminy D, a w szczególności jej metabolitu nazwanego jako 25(OH). Poziom tego metabolitu powinien być wyższy niż 50 ng/ml. 

Z nieznanego powodu grypa atakuje nas właśnie w okresie jesienno-zimowym. Czy naprawdę z nieznanego nam powodu? Przecież wirus nie zna się na kalendarzu. Czy nie jest to więc spowodowane niedoborami w tym okresie takich prostych środków odżywczych jak np. witamina C, czy też obniżony poziom 25(OH) ze względu na znacznie mniejsze nasłonecznienie? Właściwe przygotowanie organizmu do okresu jesienno-zimowego spowoduje, że zastosowanie „szczepionek przeciw grypie” będzie całkowicie zbędne.

Literatura 


Jerzy Zięba: Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie. Część 1. Wyd. 4. Egida Consulting, 2016. 
Jerzy Zięba: Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie. Część 2. Wyd. 1. Egida Consulting, 2016.  

Linki 


Bioenergoterapia i biodiagnostyka 


Głódówka i leczniczy post na wodzie


Odpromienniki naturalne w radiestezji 


Terapie regresywne i reinkarnacyjne 


Mistrz Franz Mesmer i magnetyzowanie 


Mistrz Zenonbir - bioenergoterapia i szamańskie uzdrawianie ziołami 


Uzdrawianie - warsztaty i treningi: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz