sobota, 1 grudnia 2018

Nowa choroba weneryczna mycoplasma genitalium

Mycoplasma genitalium - nowa choroba weneryczna 


Przez światowe media od 2014 roku przewija się fala doniesień o "nowej" bakterii przenoszonej podczas stosunków seksualnych. Zakażonymi mogą być już co setna czy co setny z tych, którzy uprawiają seks a od tego czasu w sumie nawet co 50-ta osoba. "Nowa choroba zakaźna", "Nosicielem co setny człowiek na Ziemi". "Nie ma prawie żadnych sygnałów ostrzegawczych". To tytuły z czołówek zagranicznych portali naukowych i medycznych, a jak wiadomo bardzo trudno oszacować ilość zakażeń przebiegających z początku bezobjawowo. 

Mycoplasma genitalium - bakteria weneryczna

Najwięcej miejsca poświęcono Mycoplasma genitalium na Wyspach Brytyjskich. Bo to sytuację w Anglii opisuje praca opublikowana w 2015 roku w "International Journal of Epidemiology". Inny powód to ten, że całkiem niedawno, bo we wrześniu 2015 roku, przez Wyspy przetoczyła się lekka fala paniki spowodowana wykryciem u kilkunastu mieszkańców Anglii Północnej "superrzeżączki", czyli dwoinki rzeżączki opornej na stosowane dziś antybiotyki. Obawy związane z ewentualnym rozprzestrzenieniem się epidemii bardzo podniosły poziom zainteresowania chorobami przenoszonymi drogą płciową, tym bardziej, że coraz więcej pojawia się chorób lekoopornych, w tym szczególnie antybiotykoopornych, nie poddających się procedurom leczniczym. 

Bakteria trochę nowa, a trochę stara 


We wspomnianej brytyjskiej pracy zespół kierowany przez dr Pam Sonnenberg przeanalizował wyniki badań wykonanych u 4,5 tysiąca Brytyjczyków. Okazało się, że na 2015 rok co setna osoba w wieku 16-44 lat (a więc 1 procent tej populacji) była zakażona bakterią z gatunku Mycoplasma genitalium. To więcej niż odsetek osób zakażonych rzeżączką, o której przecież słyszał nieomal każdy dorosły człowiek. - Najbardziej na zakażenie naraża większa liczba partnerów seksualnych, w tym przypadku czterech lub więcej w roku poprzedzającym badanie. W podobnym stopniu na infekcję narażone są osoby niestosujące - szczególnie przy przypadkowym seksie i z nowym partnerem czy partnerką - prezerwatyw - wyjaśniał dr Nigel Field, współautor badania. Jak widać, choroby weneryczne, to ciągle głównie skutek rozwiązłości seksualnej o zdrady małżeńskiej, tak jak w dawnych czasach. Przykazania o wierności i zalecenia dla monogamii mają sens, okazuje się, że bardziej prozdrowotny niźli religijny. 


Co wynika z badania nad zakażeniem Mycoplasma genitalium to fakt, że może ona dawać pewne objawy, jak np. ból przy oddawaniu moczu czy pojawiającą się wydzielinę z ujścia cewki moczowej, ból w jądrach, ból w okolicy miednicy czy krwawienie z dróg rodnych po odbyciu stosunku seksualnego. - Symptomy te jednak mogą być bardzo niecharakterystyczne, a przede wszystkim są bardzo rzadkie u osób zarażonych. Ogółem prawie 90 procent przebadanych mężczyzn i ponad połowa kobiet było w brytyjskim badaniu bardzo zdziwionych końcową diagnozą, gdyż nie przypominali sobie żadnych wcześniejszych objawów mogących świadczyć akurat o tego typu infekcji - mówił dr Field. 

- To tylko kolejny dowód na to, że badanie wyłącznie osób skarżących się aktualnie na jakieś symptomy sprawia, iż zdecydowana większość przypadków zakażeń wymyka się epidemiologom. Jest to więc także dowód na to, że zakres badań trzeba rozszerzyć - dodawał dr Sonnenberg.

Z tym jednak mogą być akurat kłopoty, na co zwracają uwagę choćby eksperci ze słynnego Centrum ds. Kontroli Chorób i Prewencji (CDC) w Atlancie. Z opublikowanego przez nich "alarmowego raportu" na temat "nowej" bakterii wynika, że wcale nie jest ona taka nowa, ale znana już od ponad trzech dekad, od połowy lat 80-tych XX wieku, chociaż ignorowana. Jednak czytając dokument CDC, odnosi się wrażenie, że eksperci tej organizacji słynący z fachowości, również jeśli chodzi o dostarczane przez nich informacje, obudzili się z ręką w nocniku. Dużo tu bowiem niejasności, znaków zapytania i sformułowań typu "najprawdopodobniej" i "być może". Okazuje się, że o wielu chorobach, nawet wenerycznych, medycyna akademicka wciąż jeszcze wie bardzo mało. 

CDC potwierdza więc, że Mycoplasma genitalium po raz pierwszy zidentyfikowano już w 1983 roku. Wiemy, że ma jeden z najmniejszych genomów spośród wszystkich organizmów żywych. Rzeczywiście, jest częstsza niż weneryczna rzeżączka, ale rzadsza niż Chlamydia trachomatis. Najczęściej powoduje zapalenie cewki moczowej u mężczyzn, może też powodować zapalenie najądrza. U kobiet z reguły znajduje się ją u pacjentek z zapaleniem szyjki macicy i zapaleniem narządów miednicy mniejszej. Nie wiadomo na razie nic na temat tego, czy może powodować niepłodność u mężczyzn, są natomiast doniesienia sugerujące, że u kobiet taki związek może istnieć. 

Mycoplasma genitalium jest bakterią, która nie ma ściany komórkowej, myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że daje nam to przewagę w walce z nią. Jest dokładnie na odwrót, gdyż działanie większości antybiotyków opiera się na hamowaniu biosyntezy ściany komórkowej bakterii, a tu, skoro nie ma ściany, to i hamować nie ma czego ani nie ma jak. Najczęściej infekcje tym mikrobem leczy się więc azytromycyną hamującą produkcję białek bakteryjnych. 

Problemów nastręcza także samo diagnozowanie Mycoplasma genitalium. Hoduje się ją trudno i długo, więc do efektywnego wyszukiwania stosuje się testy wykrywające jej materiał genetyczny. - Przez pewien czas były wątpliwości, czy rzeczywiście jest to patogen przenoszony drogą płciową. W 2015 mieliśmy już tę pewność - mówiła w rozmowie z LiveScience profesor Lisa Manhart z uniwersytetu stanu Waszyngton w Seattle (USA), badająca tę bakterię od lat 90-tych XX wieku. Potwierdziły to też nowe badania, gdzie w grupie kilkuset nastolatków w wieku 16-17 lat, którzy nigdy nie odbyli stosunku pochwowego, oralnego ani analnego, nie znaleziono bakterii. Znajdowano je wyłącznie u osób po inicjacji seksualnej, być może jako skutek seksu. 

Powrót kiły i rzeżączki 


Wrzawę z "nową" bakterią nakręcił w Wielkiej Brytanii w pewnym stopniu strach związany z wcześniejszą epidemią lekooporej "superrzeżączki". W USA podobnie zadziałał ogłoszony w tym samym czasie alarmujący raport CDC na temat wzrostu zakażeń wenerycznych przenoszonych podczas seksu, w dodatku najbardziej widocznego u osób bardzo młodych. W 2014 roku, zanotowano o 15 procent więcej zakażeń kiłą (w sumie w USA zachorowało 20 tysięcy osób), o 5 procent więcej zakażeń rzeżączką (350 tysięcy przypadków) i o prawie 3 procent więcej zakażeń chlamydią (1,4 mln). W skali Polski tych zakażeń jest średnio osiem razy mniej, jeśli chodzi o ilość, przy czym należy przypomnieć, że w Polsce szaleje weneryczna epidemia kiły, w tym kiła lekoopona (na szczęście dość rzadka). 

- Największe przerażenie ekspertów z Atlanty wzbudziły dane pokazujące, że ponad połowa wszystkich nowych przypadków zakażeń przenoszonych drogą płciową miała miejsce wśród osób w wieku 15-24 lat. - Tak naprawdę to porażka naszego systemu edukacji. Ci młodzi ludzie nie mają po prostu wiedzy na temat tego, jak dochodzi do zakażeń chorobami wenerycznymi. Wiele dziewcząt wierzy przykładowo, że pigułka antykoncepcyjna chroni przed zakażeniem chorobami wenerycznymi co jest absurdem - komentował raport CDC dr Lawrence D'Angelo z amerykańskiego Narodowego Departamentu Zdrowia Dzieci w 2015 roku. 

Innym czynnikiem, na który zwracają uwagę specjaliści, jest - paradoksalnie - sukces w leczeniu zakażeń HIV. Wygaśnięcie strachu spowodowało wzrost liczby ryzykownych zachowań seksualnych i szerzenie się rozwiązłości seksualnej oraz zboczeń, w tym takich jak swingerstwo (anonimowy seks grupowy) czy singletyzm polegający na umawianiu się na seks z przypadkowo poznanymi przez internet osobami. Bardzo często, anonimowy seks z przypadkową osobą, to seks z osobą chorą wenerycznie. 

Problem chorób przenoszonych drogą płciową narasta również w Polsce. Przede wszystkim chodzi o kiłę czyli syfilis, dawniej zwany też chorobą papieską (od zarażenia się papieży w XV i XVI wieku) lub niemiecką (do Polski przyszła z Niemiec). Według danych Państwowego Zakładu Higieny np. w 2012 roku było 677 przypadków zachorowań poddanych leczeniu. W 2016 roku zdiagnozowano w kraju w sumie 1593 przypadki tej choroby. Rzeczywista liczba na pewno jest wyższa, gdyż wielu chorych leczy się prywatnie, a pewien procent świadomie unika leczenia dążąc jednak do stosunków seksualnych przypadkowymi osobami (anonimowo). Zdarzają się w Polsce osoby, mające nawet wyższe wykształcenie, które wierzą, że można się pozbyć trypera czy syfilisu poprzez stosunek z kolejną osobą (bo wtedy ma przejść na nową osobę). 

Najbardziej szokujący jest fakt, że wśród tych stwierdzonych na 2015 rok 677 przypadków było 32 dzieci, które przyszły na świat z kiłą wrodzoną, a więc tą postacią choroby, która - jak długo uważano - należy już w Polsce wyłącznie do historii medycyny. Chorzy rodzice nie zawsze raczą się leczyć z cieżkich chorób, takich jak syfilis, który do połowy XX wieku był chorobą nieuleczalną, o bardzo tragicznym zakończeniu, a zwany był "klątwą Indian" - gdyż przywlekli go marynarze Kolumba z Ameryki w końcu XV wieku, najpierw do Hiszpanii (Barcelona), a potem do Włoch (Neapol, Rzym). 

Warto pamiętać, że chorobami wenerycznymi, w tym takimi jak kiła można się zarazić zarówno poprzez seks pochwowy jak i oralny czy analny! Przy syfilisie, jeśli zmiany kiłowe są w gardle chorej już wcześniej zarażonej osoby, można się zarazić także przez pocałunek. 

Mycoplasma genitalium to nietypowa bakteria pozbawiona ściany komórkowej, która odpowiedzialna jest za infekcje układu moczowo-płciowego u obu płci. Powoduje zakażenie bakteryjne przenoszone drogą płciową, które bardzo często ma bezobjawowy przebieg. Uniemożliwia to skuteczną diagnostykę i wdrożenie leczenia, a  powikłania zakażenia Mycoplasma genitalium mogą być poważne, z niepłodnością włącznie, chociaż nie jest to jedyna zakaźna przyczyna niepłodności. 

Zakażenie Mycoplasma genitalium odbywa się na drodze stosunków seksualnych o charakterze oralnym, analnym oraz waginalnych (pochwowych), podczas których nie jest stosowana antykoncepcja barierowa pod postacią prezerwatywy (wbrew pozorom dopasowana "gumka" ma dużą moc ochronną przed chorobami wenerycznymi). Zakażeniu partnerów seksualnych sprzyja fakt, iż najczęściej infekcja mykoplazmą przebiega bezobjawowo, zatem osoba zakażona nieświadoma jest tego faktu. Rzadko zdarza się zakażenie Mycoplasma genitalium na drodze pośredniej, poprzez korzystanie z tych samych przedmiotów higieny osobistej. Najczęściej zakażenie Mycoplasma genitalium idzie w parze z zakażeniem innymi drobnoustrojami przenoszonymi drogą płciową: Urealpasma urealyticum, Chlamydia trachomatis, Gardnerella vaginalis oraz Ureaplasma parvum.

Znane objawy zakażenia mykoplazmą


Zarówno zakażenie Mycoplasma u kobiet, jak i zakażenie Mycoplasma u mężczyzn najczęściej przebiega bezobjawowo. Jeśli jednak pojawią się symptomy zakażenia mykoplazmą, występują co najmniej tydzień po kontakcie z osobą przenoszącą bakterię i wynikają najczęściej z rozwoju nasilonego stanu zapalnego. Mycoplasma genitalium u kobiet powoduje zazwyczaj bakteryjne zapalenie pochwy, dając charakterystyczne dla tego schorzenia objawy, takie jak:

+ świąd okolic krocza,
+ pieczenie cewki moczowej,
+ obfite, nietypowe upławy,
+ przedłużone krwawienia miesięczne lub krwawienia między miesiączkami,
+ dyskomfort podczas stosunku.

Wśród objawów zakażenia Mycoplasma genitalium u kobiet możliwe są także te wskazujące na zapalenie cewki moczowej - ból podbrzusza, uczucie parcia na pęcherz i jego niecałkowitego opróżnienia, pieczenie podczas mikcji oraz częste oddawanie moczu.

U mężczyzn mykoplazma genitalna najczęściej powoduje tzw. nierzeżączkowe zapalenie cewki moczowej, które objawia się w typowy dla stanów zapalnych cewki moczowej sposób:

+ nietypowy wyciek z cewki moczowej, o charakterze ropnym, śluzowo-ropnym, wodnistym bądź śluzowym,
+ szczypanie lub pieczenie w cewce moczowej,
+ ból lub pieczenie podczas oddawania moczu,
+ dyskomfort podczas stosunku.

Jako choroba przenoszona drogą płciową i zajmująca układ moczowo-płciowy, zakażenie mykoplazmą genitalium daje objawy analogiczne do innych chorób wenerycznych. Najczęściej mylona może być z zakażeniem Chlamydia trachomatis, zakażeniem Ureaplasma urealyticum oraz Ureaplasma palvum. A w związku z tym, że Mycoplasma genitalium znana jest zaledwie od 30 lat i wielu lekarzy nie spotyka się z nią podczas swojej praktyki, objawowe zakażenia kojarzone są z innymi chorobami wenerycznymi. Mowa o takich objawach jak nietypowa wydzielina z cewki/ upławy, ból i pieczenie cewki moczowej, ból podczas stosunku, parcie na pęcherz, świąd okolic intymnych. 

Powikłania po Mycoplasma genitalium i wpływ na płodność 


W związku z bezobjawowym przebiegiem zakażenia mykoplazmą genitalną i wynikającym z tego brakiem diagnostyki i leczenia, dochodzi niekiedy do rozwoju poważnych powikłań. Nieleczona mykoplazma u kobiet może powodować zapalenie narządów miednicy mniejszej: zapalenie błony śluzowej macicy, zapalenie jajników, zapalenie jajowodów, zapalenie otrzewnej. Szczególnie niebezpieczne są zakażenia Mycoplasma genitalium w ciąży, gdyż prowadzić mogą do poronień bądź porodu przedwczesnego, a także ciąży pozamacicznej oraz niepłodności. Niepłodność u kobiet rozwija się na podłożu stanów zapalnych i bliznowacenia jajowodów, z ograniczeniem ich drożności. Istnieje ponadto ryzyko przeniesienia infekcji na płód podczas porodu.

Groźne są także nieleczone infekcje Mycoplasma genitalium u mężczyzn – prowadzić mogą bowiem do zapalenia najądrzy, zapalenia gruczołu krokowego oraz niepłodności. Niepłodność u mężczyzn wynika ze zmniejszenia liczby plemników, niższej ich ruchliwości oraz wynikających z tego trudności z zapłodnieniem. 

Mykoplazma w ogólności jest blisko spokrewniona z grupą bakterii Gram dodatnich, jednak w trakcie swojej ewolucji zmniejszyła znacznie wielkość swojego genomu, pozbyła się ściany komórkowej i w konsekwencji stworzyła unikatową formę mikroorganizmu. Jej najbardziej zewnętrzna część granicząca ze środowiskiem zewnętrznym to błona cytoplazmatyczna. Brak ściany komórkowej umożliwia mykoplazmie większą elastyczność i tym samym przyjmowanie różnych kształtów. Pierwotnie uważano, że mykoplazma może żyć jedynie na powierzchni komórki. Obecnie wiadomo, że mykoplazmy bytują wewnątrzkomórkowo, co umożliwia im łatwą reprodukcję i ochronę przed systemem immunologicznym gospodarza. 

Mykoplazma za względu na znaczna redukcję wielkości swojego genomu utraciła jednocześnie wiele szlaków metabolicznych niezbędnych do syntezowania ważnych komponentów komórkowych  oraz produkcji energii. W związku z tym mykoplazma jest uzależniona od swojego gospodarza w kwestii pozyskiwania składników odżywczych oraz konkuruje o składniki odżywcze z komórkami ludzkiego organizmu. Mykoplazma ma wysoce rozwinięte zdolności adaptacyjne do zmieniających się warunków środowiska. Z łatwością potrafi się przemieszczać pomiędzy różnymi gatunkami. Ponadto potrafi zmieniać strukturę  swojego genomu w celu przystosowania się do życia w nowych warunkach. 

Szerzej, najbardziej popularne gatunki mykoplazm występujących u osób z chorobą z Lyme to Mykoplasma pneumoniae i Mycoplasma fermentans (incognitus). Szacuje się, że  50% do 65% osób chorych na boreliozę jest zainfekowanych różnymi gatunkami mykoplazm. Najbardziej oporni na leczenie chorzy z boreliozą mają prawie zawsze infekcje mykoplazmami (trzeba ich leczyć podwójnie), albowiem nosicielami mykoplazmy są kąsające owady, głównie kleszcze, pchły i komary (w zasadzie tylko komarzyce czyli samice komara kąsają, a samce są niewinne). Ponadto bakteria mykoplasmy może  się przenosić drogą oddechowa, pokarmową, poprzez kontakty seksualne lub otwarte rany. 

Infekcja rozsiana mykoplazmą jakiegoś typu (a znanych jest ich ponad 200 rodzajów) może objawiać się w następujący sposób: zmęczenie nieprzechodzące po odpoczynku, nietolerancja wysiłku fizycznego (męczliwość już przy lekkim wysiłku, poczucie słabości), dysfunkcje neurologiczne, problemy psychiczne (nawet stany psychotyczne), problemy poznawcze, bezsenność, depresja, bóle głowy, bóle mięśni i stawów, opuchlizna stawów, bóle węzłów chłonnych, problemy z oddychaniem, pocenie się, mdłości, bóle brzucha, gorączka, chroniczne zapalenie spojówek, zmiany skórne (wysypki, rumienie), zapalenie mięśnia serca, osierdzia, wątroby, trzustki i inne objawy, w tym objawy atypowe (nietypowe). Mykoplazmy atakują miedzy innymi układ nerwowy (choroby neurologiczne i psychiczne), mięśnie (w tym serce) i stawy. Objawy zakażenia patogenem mykoplazmy często są bardzo zbliżone do objawów boreliozy. 

Trochę o leczeniu z zakażenia Mycoplasma genitalium 


Mycoplasma genitalium to atypowa bakteria pozbawiona ściany komórkowej, a zatem docelowego miejsca działania wielu antybiotyków. Leczenie mikoplazmy opiera się na stosowaniu antybiotyków z grupy makrolidów. Najczęściej jest to azytromycyna, która stosowana jest do 5 dni. W pierwszym dniu terapii stosuje się azytromycynę w dawce 500 mg, a przez kolejne cztery dni – w dawce 250 mg. 

Tradycyjna medycyna naturalna nie posiada typowych starych medykamentów, z wyjątkiem tych, które łagodzą objawy innych infekcji okolic moczowo-płciowych, jak w wypadku chociażby rzeżączki, a także ogólne terapie kilkunastoma ziołami przeciwko zakażeniom mykoplazmicznym. Niektórzy bioenergoterapeuci wydają się być emiterami rodzaju biopola czy bioenergii (jap. Ki. chiń. Qi, sanskr. Prana) skutecznie niszczącymi lub powstrzymującymi namnażanie mikrobów które są przyczyną infekcji (zwykle koniecznych jest od pięciu do około 20 zabiegów, podobnie jak w akupunkturze, a pojedyncza sesja terapii może trawać nawet 2 godziny). Trudno jest zweryfikować poszczególne oferty takiego działania bioterapeutów, jednak zawsze można spróbować, jeśli nastąpi wyleczenie, terapia będzie bioenergetyczna skuteczna, jeśli nie, konieczne będzie zażycie środków likwidujących mikroba (mikrobakterię). Leczenie silnym lekiem może być konieczne także u pacjentów, którym bioenergoterapia (w tym reiki) czy akupunktura pomaga czasowo, na kilka dni czy tygodni, a potem dolegliwości nawracają (pomimo intensyfikowania zabiegów bioterapii). 

W ramach leczenia oraz prewencji należy sobie zadać pytania typu: jak źle żyjemy, że zarażamy się takimi chorobami, jaki zły styl życia prowadzimy, że owe bakterie rozwijają się w nas i nas wyniszczają, a organizm nie daje rady ich zwalczać? Refleksje nad sobą i swoimi wadami zawsze mogą być ciekawe i twórczo pomagać w realizacji stosownych do zagrożenia kuracji lekarskich czy uzdrowicielskich. 

Terapie z użyciem ziół leczniczych są zwykle dobierane przez zielarzy bardzo indywidualnie w zależności od stanu pacjenta, siły objawów, ogólnego oglądu dolegliwości, chorób powiązanych czy wglądu w stan pacjenta. W szczególności dobór ziół leczniczych zależy od chorób powiązanych czy współwystępujących, zatem szukając pomocy dobrych zielarzy oraz fitoterapeutów należy dokładnie opisać wszystkie dolegliwości i opowiedzieć o w miarę możliwości wszystkich trapiących chorobach oraz problemach. Zdarzający się czasem terapeuci alternatywnej medycyny, którzy nie robią wywiadu z pacjentem, nie chcą słyszeć nic o twoich dolegliwościach, że niby energia czy duchy roślin same wiedzą jak leczyć, mają albo szczątkowo znikomą wiedzę, abo są z gruntu oszustami żerującymi na naiwnych, albo należą do grupy nawiedzonych, którzy mają błędne przekonanie na temat bioenergii (mana, reiki) i generalnie mogą wyrządzić ogromne szkody swoim pacjentom - a wyleczenia będą zaledwie sporadyczne (przypadkowe, jednak skrzętnie nagłaśniane w celach reklamowych). 

Cuda, w tym cudowne uzdrowienia się zdarzają, ale cuda zwykle nie występują seryjnie, nie można ich zatem badać statystycznie, bo nie można zaplanować ani przewidzieć wystąpienia zjawisk cudownych, które nie wiadomo czy ani kiedy nastąpią. Cuda można analizować jedynie fenomenologicznie i niejako po fakcie, kiedy już uzdrowienie nastąpiło. Cudowne uzdrowienia zdają się podlegać zasadzie nieoznaczoności, ale nie jest możliwa analiza metodami ślepych prób. Licząc na cud uzdrowienia warto o tym wszystkim pamiętać i nie zaniedbywać terapii metodami spawdzalnymi jak chociażby ziołolecznictwo z którego wywodzi się cała farmakologia współczesna (większość leków farmakologicznych to wyciągi z rozmaitych roślin lub ich chemiczne analogii łatwiejsze w produkcji acz silniejsze w stężeniu chociaż często składnikowo zubożone w stosunku do oryginału roślinnego). Zawsze można domagać się bardziej naturanej, roślinnej formy leku, a w większości wypadków, ponad 80 % leków, takowy istnieje lub jest możliwy do przyrządzenia czy wytworzenia (chociaż chlebek ugnieciony z pajęczynami nie jest zbyt apetyczny zamiast zastrzyku z penicyliny).

LINKI: 


Uzdrawianie - warsztaty i treningi: 



Odwiedź Terapie Duchowe na portalu społecznościowym Facebook: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz