wtorek, 29 listopada 2016

Szamani i Szamanizm - Sny i Zielarstwo

Szamańskie pogotowie ratunkowe i magiczne zielarstwo (eliksiry) 


Wzywa się szamana do narodzin, żeby dobrze ulokował dziecięcą duszę, a także do opętanych przez demony, bo potrafi je wygnać raz na zawsze, chociaż często wymaga to wielu zabiegów i sporo wysiłku. Lub gdy na twarzy pojawi się liszaj, aby przeniósł chorobę na szkodliwe zwierzęta. Albo by przepowiedział przyszłość, albo by nawiązał kontakt ze zmarłym krewnym. W Tuwie, graniczącej z Mongolią autonomicznej republice Rosji, szaman odgrywa rolę kapłana, a także psychiatry, wróżbity, akuszera, lekarza pierwszego kontaktu. I tak jak w przypadku pogotowia, wystarczy po niego zadzwonić, a przyjdzie do pacjenta z wizytą domową. 

Szamanka z Tuwy - Federacja Rosyjska
Telefon w szamańskich centrum dzwoni jednakże zwykle dość rzadko. Raz na kilka dni, czasem raz na kilka tygodni. Ale jeśli już, to z pewnością jest to sprawa bardzo ważna i niecierpiąca zwłoki. Dyżurujący szaman zakłada wtedy swój płaszcz z kolorowymi frędzlami, dzwonkami i lusterkami, dzięki którym może oglądać ludzkie dusze oraz patrzeć w przyszłość. Okrycie to chroni go przed złymi duchami i demonami. Do tego buty ze skóry z zadartymi noskami, żeby nie ranić matki ziemi, i korona z piór, które pomagają w locie w zaświaty. Zabiera też szamańskie ziele zwane artysz, czyli gałązki jałowca. No i najważniejsze – bęben. Bez niego nic się nie uda. – Tuwińcy przyzwyczajeni są do czekania. Goście z Europy czy Ameryki badający szamanów naukowo denerwują się, że na dworze taka piękna pogoda, a oni tam, w zamkniętym pomieszczeniu, oglądają z szamanami telewizję. Gdy w końcu ktoś dzwonił albo sam przychodził do centrum po pomoc, przeważnie nie życzy sobie, żeby towarzyszył mu badacz ze swoim aparatem i mikrofonem. Czasami jednak się udawało – mówi Stanislav Krupař, autor zdjęć, który tuwińskich szamanów fotografuje od dziewięciu lat. 

Wprowadzenie w szamański trans podobny do samadhi w jodze tantrycznej zajmuje szamanowi od kilku minut do pół godziny, a opiera się na skupieniu i rytmicznej grze na bębnie. Szaman gra na bębnie tak, że przypomina to tętent pędzacych koni. Tańczy, śpiewa w stylu khoomei, czyli śpiewem gardłowym, z wnętrza, kilkoma dźwiękami naraz, tak jak jogini w Tybecie recytują mantramy. Gdy szaman wejdzie już w duchowy trans, w samadhi, łączy się z czystymi dobrymi duchami, z aniołami i bóstwami nieba. Negocjuje z siłami wyższymi, prowadzi perswazję wobec duchów niższych, czasem walczy z demonami. Namawia duchy nękające, żeby zostawiły jego klienta w spokoju, nie dręczyły go już chorobami, lękami lub aby się nim zaopiekowały i mu pomagały. Seans szamański trwa koło godziny, ale bywa, że znacznie dłużej. Zwykle dopiero po nim szaman bierze swoją zapłatę. Za oczyszczenie ciała 800 rubli (około 50-60 zł), mieszkania 500, samochodu 400, za rytuały pogrzebowe 1,5 tysiąca rubli. Nikt się w Tuwie z szamanem nie targuje. Wszyscy wiedzą, że ta praca kosztuje, że wymaga parapsychicznego wysiłku, a przy wypędzaniu duchów złych może być niebezpieczna. Cennik usług wisi zresztą na drzwiach każdego szamańskiego centrum. 

W całej 300-tysięcznej Tuwie pracuje licząc na rok 2015 ponad 800 szamanów. W czasach ZSRR szamanizm był najpierw zwalczany, choć mniej niż buddyzm czy prawosławie. Władze sowieckie zrozumiały, że najstarszą religię świata trudno im będzie zlikwidować. Postanowiły ją więc oswoić, zinstytucjonalizować, i zaczęto tworzyć centra szamańskie. – To co mnie najbardziej interesuje w Tuwie, to właśnie to przenikanie się przeszłości. W szamanizmie miejscami kultu są często górskie przełęcze. To tam stoją magiczne Owa – drzewa lub stosy kamieni, do których przyczepia się wstążki i prosi o pomyślność. Ta rodzina wezwała szamana Slavę, by oczyścił ich dom od demonów. Na razie wszystko idzie dobrze, ze współczesnością. Mieszanka magii z radziecką próbą stworzenia jej oficjalnych struktur – mówił w 2010 roku Stanislav Krupař. 

Bycie szamanem to nie jest przyjemne ani łatwe zajęcie, za to dość wyczerpujące emocjonalnie, wyczerpujące psychicznie czy energetycznie. Mało który rodzic chce, aby ich syn lub córka zajmowali się tym po pracy, a nawet w charakterze jedynej pracy. Ale gdy pojawiają się pierwsze objawy powołania, choćby specyficzne utraty przytomności (świadomości), niewiele już można zrobić. Szaman sam odnajduje duchową ścieżkę, czasami tylko biorąc od podstaw nauki u innego szamana w celu zostania szamanem. – Na co dzień są zaskakująco normalni – mówi Stanislav Krupař. – Wiele razy zaskakiwało mnie, że szamanami okazywali się chłopak z warsztatu samochodowego albo sprzedawczyni, która handlowała w sklepie batonami Snickers. Podstawowe zajęcie szamana to znajomość setek ziół i uzdrawianie z pomocą zielarskich receptur, oswojone naukowo jako fitoterapia. Szamani trzymają się z daleka od seansów z ziołami odurzającymi i halucynogennymi, gdyż w każdym wypadku jest to upadek na ścieżkę czarnoksięstwa i złej czarnej magii wiodącej do samounicestwienia wszystkich, którzy biorą w czymś takim udział. 

środa, 23 listopada 2016

Pogranicze Śmierci - Zjawiska Omukae

Japońscy uczeni zbadali, co widzą umierający ludzie 


Zmarli bliscy pomagający przejść na "drugą stronę" lub sceneria zaświatów – właśnie te zjawiska, wedle japońskich badaczy, najczęściej widują umierający ludzie na krótko przed zgonem. Nie są to halucynacje gasnącego mózgu ale raczej realny wgląd w to, co dzieje się z nami po śmierci. Śmierć to pojapońsku znak 死 czytany jako Shi, Shinu lub Korosu. Grupa japońskich badaczy, w skład której weszli specjaliści od medycyny paliatywnej, przeanalizowała naukowo w latach 2010-2016 ponad dwa tysiące relacji na temat doświadczeń towarzyszących umieraniu. Okazało się, że aż jedna czwarta konających doznała na łożu śmierci wizji przedstawiających zaświaty lub zmarłych bliskich, którzy wyszli im na powitanie. Wedle japońskich tradycji, Shinigami 死神 rozumiane jako "bóstwa śmierci", "duchy śmierci", a także "anioły śmierci" to bóstwa czy anioły albo nadnaturalne duchy które zapraszają ludzi ku śmierci, a które mogą być widoczne zarówno dla umierajacego jak i dla jego otoczenia. 

Omukae – wizje umierających 


Próba ustalenia, co widzą umierający to część japońskiego ogólnokrajowego sondażu mającego ocenić poziom usług świadczonych przez placówki opieki paliatywnej. W tym celu do członków rodzin blisko 4 tysięcy  pacjentów chorych na raka rozesłano specjalny kwestionariusz, w którym między wieloma innymi znajdowało się pytanie, czy chory doświadczył na łożu śmierci zjawiska "omukae". W języku japońskim termin ten oznacza "kogoś, kto odwiedza umierającego, by towarzyszyć mu w podróży przez śmierć" i odnosi się do wizji zaświatów lub zmarłych bliskich, o których mówią konający ludzie. 

Wyniki badań naukowych są niezwykle interesujące, gdyż po przeanalizowaniu wypełnionych 2221 relacji na temat doświadczeń przedśmiertnych Japończycy ustalili, że wizje wystąpiły aż w 463 przypadkach (co stanowi około 21 procent badanych), z czego 351 osób jasno i wyraźnie opisało czuwającym obok bliskim, co widzą. Pozostali z tej grupy, według relacji ich rodzin, również doznali omukae (o czym świadczyła mimika bądź gesty), ale nie chcieli lub nie byli w stanie podzielić się szczegółami.

Aż 87 procent Japończyków, którzy doświadczyli wizji przedśmiertnych mówiło o spotkaniach z nieżyjącymi bliskimi (najczęściej rodzicami), którzy zjawiali się, by towarzyszyć im w przejściu na "drugą stronę". U 54 procent umierających powiązane było to z wglądem w zaświaty, choć, jak dodawali badacze, religijne wątki (z tradycji japońskiej, buddyjskiej czy chrześcijańskiej) pojawiały się w tych wizjach niezmiernie rzadko. Najczęściej w relacjach występowały zdania typu: "Moja zmarła matka przybyła, by zabrać mnie do nieba". Konający często wypowiadali też imiona zmarłych bliskich lub słowa "Już idę!" wyraziście kierowane do kogoś kogo nie było na fizycznym planie. 

Japońscy badacze, którzy wyniki swoich analiz opublikowali w piśmie "Journal of Pain and Symptom Management" dodali, że wizji z łoża śmierci doświadczali najczęściej ludzie starsi i kobiety. Okazało się ponadto, że rodziny zmarłych, którzy przeszli omukae niechętnie dzieliły się informacjami na ten temat z personelem hospicjów, uznając to za sprawę osobistą, rodzaj misterium lub cześciej wstydliwej tajemnicy. 

Badacze z Kraju Kwitnącej Wiśni doszli do wniosku, że wizje z łoża śmierci, niezależnie od mechanizmu, który je wywołuje, nie powinny być traktowane jak medyczne anomalie i personel musi podchodzić do nich ze zrozumieniem: "Wizje te nie dla wszystkich pacjentów i ich rodzin są zjawiskiem niepokojącym. Niektórzy uznają je za proces powiązany z umieraniem i nie widzą w nich halucynacji" – wspominali eksperci. Wiadomo, że tradycyjna duchowość japońska na podstawie empirycznej uważa za normalne iż świadome duchy zmarłych oraz anioły (kami) przybywają aby w czasie śmierci przeprowadzić dusze w zaświaty, do krainy duchów przodków. 

środa, 16 listopada 2016

Noni - lecznicza morwa indyjska

NONI - morwa indyjska – działanie i właściwości lecznicze Noni


Noni to roślina lecznicza szeroko stosowana w tradycyjnej medycynie chińskiej, w indyjskiej ajurwedzie oraz w tradycyjnym szamanizmie polinezyjskim. Można powiedzieć, że ekumenicznie łączy trzy wielkie systemy tradycyjnej medycyny, od Indii, przez Chiny i Polinezję aż po Hawaje i Hunę. Na różnych obszarach nosi nazwę noni (Hawaje), nono (Tahiti), mengkudu (Indonezja), kura (Fidżi) lub bartundi बारतुन्डी (w języku hindi - zainstaluj czcionki Lohit i Devanagari aby zamiast prostokącików widzieć nazwy w oryginale). Popularne nazwy to: morwa indyjska, wielka morinda; a w Indii i ajurwedzie to w języku w hindi: Bartundi बारतुन्डी, w telugu: Mogali, w marathi: Nagakunda, w tamilskim: Nuna, w malayalam: Mannapavatta, w języku kannada: Tagase maddi, w gujarati: Surangi सुरंगी, w języku oriya: Pindre, w języku bengalskim: Hurdi, w konkani: Bartondi, w urdyjskim: Achu (aću), co pozwoli wyszukać ten ajurwedyjski lek w lokalnych indyjskich sklepach. Morwa indyjska czyli Noni po nepalsku to: Hardikath, a w języku Sanskrytu to: Achuka (acuka, aćuka), Achchhuka (acchuka), Ashyka, Ashyuka. 


Na ziemi znajdują się zakątki, których nie dotknęły jeszcze skutki rozwoju cywilizacyjnego. Takim miejscem jest m.in. Polinezja oraz Azja Południowo-Wschodnia. Jednak tam miejscowa ludność wciąż jest narażona na kaprysy natury, dlatego też, aby chronić swoje zdrowie, jej mieszkańcy nadal sięgają po naturalne rozwiązania pochodzące prosto z otaczającej ich przyrody. Ciekawe właściwości szamańskiego soku Kahunów z owoców Noni wynikają z obecności w nim szeregu różnych substancji, jednak nie wszystkie jeszcze znalazły potwierdzenie w badaniach klinicznych. Działanie ziół często w istotny sposób wynika z całego konglomeratu obecnych składników, a nie tylko z pojedynczego czynnika o znaczeniu leczniczym, co także utrudnia badania kliniczne. Na Hawajach z korzeni pozyskuje się żółty barwnik stosowany przy farbowaniu tkanin, a z kory pozyskiwany jest brązowo-purpurowy barwnik używany do batików. 

Rodzimy obszar występowania gatunku Noni to Chiny, Japonia, Tajwan, Półwysep Indyjski, Indochiny, Malezja, wyspy Andamany i Nikobary oraz Australia. Został szeroko rozprzestrzeniony jako przyprawa i środek leczniczy. Występuje w efekcie także w Afryce, Ameryce Północnej (na Florydzie i w Meksyku), Ameryce Środkowej, północnej części Ameryki Południowej i licznych wyspach Oceanu Spokojnego. Licznie rośnie na Tahiti w Polinezji Francuskiej. Występuje ona również jako roślina lecznicza w wielu innych regionach, takich jak: Filipiny, Indochiny, Indie, wyspy Oceanu Indyjskiego, Malediwy, Seszele, Mauritius, Madagaskar, Zanzibar oraz dalej w kierunku wschodnich wybrzeży Afryki. Roślina ta jest dobrze znane w systemach medycyny indyjskiej takich jak ajurweda, siddha czy unani, a także w medycynie chińskiej, japońskiej czy tybetańskiej. W szczególności używana jest przez hawajskich szamanów, przez Kahunów oraz przez szamanów na Polinezji, przez Tohunów. 

Noni, czyli morwa indyjska, morinda citrifolia, bardzo dobrze znana w ajurwedzie, to roślina, której właściwości i działanie od dawna doceniają mieszkańcy Polinezji. Nazywają oni noni "aspiryną przyszłości”. Podchwycili to producenci soków i innych specyfików na bazie noni, którzy przekonują, że roślina ta jest lekiem na wszystko - od bólu brzucha, po HIV i raka. Niestety, nie ma badań naukowych, które mogą to jednoznacznie potwierdzić. Wiadomo natomiast, że noni w niektórych przypadkach może zaszkodzić zdrowiu. W języku hawajskim "noni" znaczy "wmieszać w coś". Niewątpliwie znaczenie to ma jakiś sens, skoro polinezyjscy zielarze Kahuni w swoich praktykach bardzo często stosowali Noni jako podstawę zielarskiego leczenia chorego, a następnie uzupełniali o inne zioła potrzebne dla danego schorzenia. Należy pamiętać, że pacjent, który jest w stanie o własnych siłach przyjść do lekarza czy szamana, zwykle nie jest jeszcze tak bardzo chory jak pacjenci medycyny ratunkowej, których w stanie ciężkim pogotowie ratunkowe zwozi do szpitali, zatem zielarze czy bioenergoterapeuci częściej mają do czynienia z lzejszymi dolegliwościami u swoich pacjentów. 

Picie dobrego jakościowo soku z noni w ilości 30-60 ml dziennie (najlepiej przed śniadaniem, na pusty żołądek oraz wieczorem na noc) pomaga m.in. na: stwardnienie tętnic, infekcję pęcherza, czyraki, choroby jelit, nowotwory, zespół przewlekłego zmęczenia, problemy z krążeniem, cukrzycę, zapalenie oka, gorączkę, wrzody żołądka, bóle głowy, choroby serca, nadciśnienie, trawienie, osłabienie układu odpornościowego, choroby nerek, malarie, bóle menstruacyjne, zaburzenia miesiączkowania, zaburzenia oddechowe, grzybicę, pleśniawki... Tych znanych z obserwacji zielarzy i szamanów korzystnych działań noni jest naprawdę dużo. W większości wypadków, aby uzyskać efekt terapeutyczny, trzeba stosować leczenie sokiem z Noni przez dłuższy okres czas, zwykle przez trzy, sześć lub dziewięć miesięcy, zatem nie jest to znaczący lek ratunkowy w stanach nagłych, ale bardzo przydatny w leczeniu z chorób przewlekłych lub w rekonwalescensji pacjentów. 

wtorek, 15 listopada 2016

Szamanizm Egzorcyzmy - RyuKyu i Okinawa

Szamanizm, filozofia i duchowość mieszkańców Ruykyu oraz Okinawy


Szamanizm, religia, duchowość i filozofia życiowa mieszkańców Wysp Ryukyu w tym Okinawy to środowisko w którym kształtowała się sztuka, którą współcześnie znamy jako Karate Do. Wierzenia i zwyczaje oraz filozoficzno-duchowe ideały mieszkańców Wysp Ryukyu są pewną mieszanką tradycyjnego silnego kultu przodków, animistycznych wierzeń w pozagrobowe życie dusz i duchów, wiary w istnienie bóstw oraz duchów świata niewidzialnego. Na wierzenia, religijność i duchowość mieszkańców Wysp Ryukyu wpłynęły wielkie systemy filozoficzno-religijne jak rodzimy szamanizm, konfucjanizm, taoizm, shintoizm oraz buddyzm. Jednym ze starożytnych wierzeń czy zasad jest onarigami (おなり神) czyli duchowe zwierzchnictwo kobiety pochodzącej od Amamikyu wyrażane w misteryjnym kapłaństwie kobiet (kapłanka zwana jest noro), a jej aktywność znana jest jako yuta czyli bycie medium ze światem przodków, duchów i bóstw. Jedną ze zdrowych zasad jest nieprzejadanie się, odchodzenie od stołu gdy żołądek wypoełniony jest jedzeniem w zaledwie 80 procentach. Dieta tradycyjna szamanów, stosowana także w okinawskim Karate Do, opiera się na spożywaniu posiłków z ryżem i warzywami, a także piciu zielonej herbaty. W zdrowym odżywianiu dominują produkty pochodzenia roślinnego, których jest około 4/5 czyli 80 procent przy jednoczesnej dużej różnorodności produktów w liczbie ponad 200 rozmaitych roślin do zjedzenia. 

Ishiganto
Odżywianie mieszkańców Okinawy to połączenie kuchni japońskiej, chińskiej i tajwańskiej, a jej elelmnty na zachodzie kojarzy się z makrobiotyką. Podstawę stanowią soja, pełny ryż, słodkie ziemniaki, owoce, warzywa. Najpopularniejszą potrawą na Okinawie jest champuru – mieszanka tofu, sezonowych warzyw i gorzkiego melona (goya). Jednak największym atutem tej diety jest jej różnorodność. W kuchni na Okinawie wykorzystuje się średnio około 200 produktów, z których 35 je się regularnie, a aż 18 niemal każdego dnia. Specyfiką odżywiania mieszkańców Okinawy jest to, że zawiera niezwykle dużo flawonoidów, a to najsilniejsze ze znanych przeciwutleniaczy. Chronią przed atakiem wolnych rodników i dlatego potrafią pomóc na dłużej zachować młodość. Specjaliści od żywienia zalecają, aby produkty bogate we flawonoidy pojawiały się w naszej diecie, tak jak u mieszkańców Okinawy, przynajmniej trzy razy w ciągu dnia. Niezmiernie dużo tych cennych związków zawiera zielona herbata. Bogate w falwonoidy są również soja, czerwone winogrona, kakao, nasiona lnu, aronia, żurawiny, jagody, maliny, czarne porzeczki, jeżyny, truskawki i owoce cytrusowe. Okinawska recepta na zdrowie pozwala jeść mięso ssaków czy drobiu, ale nie występuje ono w jadłospisie częściej niż raz w tygodniu. Zamiast mięsa takiego jak wieprzwina jada się ryby, szczególnie ryby o ciemnym mięsie jak tuńczyk i makrela. Studia nad okinawskimi stulatkami pokazały, że w ich diecie rzadko pojawiają się słodycze i mocne trunki (wino, alkohol). W jadłospisie powinien się znaleźć na stałe słodki ziemniak, który zawiera wiele antyoksydantów. Okinawa jest znana z długowieczności jej mieszkańców i największej ilości stulatków w populacji. 

Okinawa ma odrębne wierzenia bliskie animizmowi i szamanizmowi. Ryukiuańskie tradycje szamańskie i systemy duchowości mają charakter matriarchalny, gdzie kobiety pełnią najważniejsze funkcje. Za czasów królestwa religia była zinstytucjonalizowana, a kapłanki noro wciągnięte w administrację państwa. Najwyższą kapłanką była kikoe ōgimi – zazwyczaj siostra lub żona króla. Według tradycyjnych wierzeń kobiety posiadają moc ochronną dla mężczyzn. Na Okinawie popularny jest szamanizm podobny do hawajskiej Huny. Szamanki yuta pełnią ważną funkcję w społeczeństwie, pomagając ludziom uporządkować swe relacje z duchami przodków. Buddyzm i sintoizm (shinto) nie zapuścił głębokich korzeni w społeczeństwie Okinawy i stąd brak tutaj licznych świątyń buddyjskich i sintoistycznych chramów jakie występują w Japonii. Okinawa jest znana z pięknych pieśni ludowych oraz instrumentu sanshin na którym chętnie grają tamtejsi adepci sztuk walki, w tym karate. Sanshin trafił na Okinawę z Chin w XIV wieku i wywodzi się od chińskiego sanxian. Z Okinawy trafił później do Japonii dając początek samisenowi. Różnica między sanshinem a samisenem jest taka, że sanshin jest obciągnięty skórą węża, a samisen skórą kota. 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Ochrona przed Czarami i Urokami

Ochrona przed czarami, urokami i klątwami w Usui Reiki 


Każdy z ludzi na co dzień spotyka na swojej drodze wiele osób, a niestety większość z nich narzeka, zrzędzi, zazdrości, złorzeczy, zawiści, pluje emocjonalnym jadem i toksycznymi myślami itp., czyli jest po prostu wypełniona po brzegi negatywami, szkodliwymi awersjami psychicznymi. Jeśli poza tym oglądasz wzbudzajęce silne negatywne programy telewizyjne, słuchasz często złych wiadomości, czytasz codzienną prasę w skupieniu na negatywnościach, to tam także spotykasz się z ludzkim nieszczęściem, które również wypełnione jest negatywną energią. 

Mikao Usui Gyoho Shihan - Wielki Mistrz Reiki
Niektórzy mają nieszczęście trafić na swej drodze życia wyjątkowo złośliwe osoby parające się czarnoksięstwem czy czarną magią, złośliwym rzucaniem szkodliwych czarów, destrukcyjnym uroczeniem etc., co może być wskazówką, że taka poszkodowana osoba szczególnie powinna się zająć nauką i praktyką ochraniania siebie i bliskich przed takimi szkodliwymi agresorami. Warto zapoznać się z kilkoma dobrymi i skutecznymi sposobami na codzienną ochronę przed negatywną energią złorzeczenia czy czarnoksięstwa, przed złym okiem i złą energią, która otacza lub okazjonalnie dotyka prawie każdego z nas, czy tego chcemy czy nie.

Urokklątwa czy czar, jaki został na kogoś rzucony może być silny tylko dlatego, że sami jesteśmy słabi, słabi psychicznie, słabi energetycznie. W ochronie przed złą energią innych osób pomoże codzienna modlitwa, w Usui Reiki zwykle nazywana Intencją. Żyjemy w trudnych czasach, w których ludzie coraz rzadziej pamiętają o solidarności i ludzkim braterstwie, a miłość do bliźniego staje się wyłącznie pustym frazesem, szczególnie w krajach tak zwanego Zachodu czy Dzikiego Zachodu. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak wielu ludzi wysyła negatywną energię, czasami zupełnie nieświadomie, a czasami złośliwie i celowo wysyła złą energię (Shaki) która może według znawców zaszkodzić, a nawet zniszczyć. Dlatego trzeba wiedzieć, jak chronić się przed wszelkimi złowieszczymi życzeniami i wpływami innych.

Wielu ludzi mówi, że wystarczy po prostu dobre nastawienie do świata. Optymizm, wiara w ludzkie dobro i poczucie własnej wartości pomagają w uchronieniu się przed złymi spojrzeniami i złymi, zawistnymi myślami ludzi, którzy nam źle życzą. Człowiek, który wie, jak wiele jest wart i ma świadomość swojej siły będzie odporniejszy na złą energię, chociaż może to być niewystarczające przed bardziej złymi wpływami. Aura optymizmu i dobrego nastawienia do życia jest mocniejsza i trudniej jest się przez nią przebić złym energiom. Ktoś taki jest odporniejszy na rozmaite złe wpływy z zewnątrz, a aby wzmocnić siebie i swoją aurę, warto nauczyć się medytacji Reiki, w czasie których umysł może się zrelaksować i oczyścić. Warto również unikać używek naruszających aurę, jak narkotyki, alkohol i papierosy. Prowadząc czyste, zdrowe życie pełne miłości i spokoju jesteśmy silniejsi i bardziej odporni na niezdrowe sugestie czy złe emocje. 

Słup świetlisto-złocistego światła Reiki 


Wyobraź sobie zstępujący na ciebie i ogarniający cię ze wszystkich stron świetlisto złocisty słup tak zwanego "Deszczu Reiki". W myślach lub słownej modlitwie proś Źródło Reiki, Wyższą Jaźń czy Anioła Stróża (Ducha Opiekuńczego), o ochronę i opiekę w strumieniu spływającej i otaczającej cię niczym słup energii świetlisto-złocistego "Deszczu Reiki". Wysoko ponad sobą w miejscu Źródła Deszczu Reiki wizualizuj symbol Rei Ki zapisywany Kanji (Kandźi) w sposób starożytny dla uzdrowicielskich praktyk (nie w uproszczonej wersji japońskiego druku). Odpowiedniej do praktyki Rei Ki kaligrafi symbolu uczymy się na warszatatach z mistrzami reiki (u reiki sensei)...