środa, 18 października 2017

Siatki Geopatyczne - Szwajcarska i Curry

Siatki i strefy geopatyczne - Siatka szwajcarska, siatka Curry i inne 


Strefy geopatyczne znane były już w starożytności. Od dawna u narodów w wielu krajach istniały realne doświadczenia  „wymarłych” złych miejsc, w których nie rosną drzewa ani kwiaty, ciężko chorują ludzie i zwierzęta, rozpadają się budynki. Na przestrzeni wielu wieków ludzie szczególnie starannie wybierali miejsca na budowę budynków mieszkalnych. Od zamierzchłych czasów w Chinach istnieje system feng shui, zgodnie z którym nie przystępowano do budowy domu, dopóki geomanta (różdżkarz) nie upewnił się, że dane miejsce nie znajdowało się pod władzą „duchów głębin” lub co gorsza "demonów głębin" czyli mrocznych sił i wpływów świata podziemnego. Takich mrocznych miejsce o złej energii, miejsc powodujących złe doznania, należy unikać. 

Pasmo stresu geopatycznego nad podziemnym ciekiem wodnym

O faktach istnienia takich stref donoszą również rękopisy egipskie i chińskie, a także indyjskie Wastu. Jako pierwszy w Chinach z zachowanych wzmianek wspomina o tym Imperator Qingyangshi (około 2300 lat p.e.ch.). Wydał on dekret cesarski zabraniający prowadzenia jakichkolwiek budów domów na miejscu niesprawdzonym przez kapłana geomantę lub lekarza, którego obowiązkiem było, poza podstawową działalnością medyczną, wykrywanie niebezpiecznych obszarów ziemskich. Dekret cesarski  nadal jest w mocy albowiem nikt go nie odwołał ani nie anulował. 

O prawidłowym wyborze miejsca na budowę domostwa pisał w swym traktacie starożytny rzymski budowniczy i architekt Witruwiusz. O tym samym wspominają w swych dziełach Hipokrates i Sufi Awicenna. W Rosji w XVIII i XIX wieku wybór miejsca pod zabudowę powierzano ekspertowi – różdżkarzowi, a decyzję o budowie podejmowano na poziomie carskiego dekretu. Z czasem te niezwykle ważne zasady w krajach europejskich uległy zapomnieniu, domy zaczęto budować w każdym pozornie nadającym się pod zabudowę miejscu, nawet jeśli z dawien dawna przodkowie uważali je za nienadające się do zamieszkiwania. 

Dopiero w ciągu ostatnich 70-ciu lat (od 1950), kiedy niemieccy lekarze odkryli na nowo związek stref geopatycznych z chorobami onkologicznymi, badacze zwrócili swą uwagę na strefy w których przejawia się „promieniowanie ziemskie”. Wówczas okazało się, że owo promieniowanie jest czynnikiem uruchamiającym choroby onkologiczne oraz wiele innych ciężkich schorzeń. Na przykład w pewnych domach ludzie bez jakichkolwiek widocznych przyczyn od pokoleń umierali na raka. Takie domy nazywano domami „rakowymi”, „przeklętymi”, opowiadano o nich straszne historie. W rzeczywistości, jak obecnie wiadomo, domy te mieściły się w strefach geopatycznych i śmierć następowała w rezultacie długotrwałego wpływu niebezpiecznego promieniowania jako czynnika sprzyjającemu straszliwym chorobom i cierpieniom. Medyczno-geologiczne badania uczonych z Petersburga (Mielnikowa, Musyjczuka i innych) wykazały, że strefy geopatyczne nie są mitem, lecz rzeczywistością, z którą należy się liczyć. Rezultaty pracy ujawniły znaczący związek statystyczny pomiędzy zachorowaniami onkologicznymi, stwardnieniem rozsianym, chorobą niedokrwienną serca, ze strefami geopatycznymi. W strefach tych zmniejszają się plony upraw, kiełkowanie nasion, więdną krzewy owocowe oraz giną zwierzęta domowe. 

poniedziałek, 16 października 2017

Odpromienniki naturalne - radiestezja i zdrowie

Odpromienniki naturalne - radiestezja i dobre zdrowie, ekologia i mądrość przodków 


MĄDROŚĆ DZIADKÓW, A RADIESTEZJA I EKOLOGIA!

"Nie wolno było budować nowej chałupy na krzyżowych wodach, gdzie spływająca z pochyłości woda odwilżowa czy deszczowa, jakby strumyczkami w pewnym miejscu się zlewała i znowu rozlewała. (...) Te same zasady obowiązywały przy budowie obór i stajni. Nie wolno było budować na źródle, na źródłowych pręgach, a więc w miejscu w którym z ziemi sączyły się wody, gdyż w postawiony tam dom biłyby pioruny. (...) Natomiast postawienie domu na czerwonych mrówkach lub drobniutkich owadach, gnieżdżących się w ziemi groziło tym, że choroby nie będą opuszczały gospodarzy." 

Kasztany - bardzo dobry naturalny odpromiennik
Powyższe cytaty pochodzą za znakomitych "gawęd" etnograficznych Franciszka Kotuli znajdującej się w uroczej książeczce "Przeciw urokom". Cóż, jeszcze do niedawna te zalecenia uważano za przejaw ciemnoty, zabobonu, podległości magii jaką podobno dotknięci byli liczni nasi słowiańscy przodkowie. Dzisiaj wszakże zaczyna się w tego rodzaju przekazach doszukiwać mądrości i to mądrości prawdziwie ekologicznej, a pseudonaukowe bajania o rzekomej ciemnocie przodków między bajki odkładamy. Widzimy bowiem, że nasi dziadkowie przez wieki potrafili doskonale obserwować naturę i współżyć z nią tak, by wychodziło im to na zdrowie. Potrafili też dostrzegać związki między zjawiskami "nienamacalnymi", "niemierzalnymi". Umożliwiła im to onegdaj głęboka intuicja. Z kolei dzisiaj współczesnym pokoleniom umożliwia to niekiedy superczuła elektronika. 

W przytłaczającej większości skrzyżowania żył podziemnych cieków wodnych są groźne i szkodliwe dla zdrowia. Promieniowanie naturalne pochodzące od układu geopatycznych promieniowań sieciowych (siatka szwajcarska) czy żył wodnych przenikają z łatwością beton, cegłę i inne materiały budowlane, chociaż posadzka z solidnej warstwy gliny znacznie osłabia ich natężenie. Przenika całe budynki a jego siła jest taka sama na parterze jak i na najwyższym piętrze budynku. Z doświadczeń i obserwacji wiemy, że nie każdy odcinek żyły wodnej emituje szkodliwą energię, chociaż na każdej żyle wodnego cieku podziemnego mamy zwykle sporo tak zwanego promieniowania szarego (tzw. zieleni ujemnej). Nie każdy organizm ludzki reaguje na promieniowanie geopatyczne w jednakowym stopniu, co zależy od wielu czynników. Niektóre osoby są mało odporne a inne wykazują znaczną odporność na promienie szare (na tzw. zieleń ujemną). 

Typowymi objawami wskazującym, że śpimy w strefie zadrażnienia, jest samopoczucie po wstaniu z łóżka. W normalnych warunkach człowiek powinien budzić się rześki i wypoczęty, z chęcią do życia. Jeśli zamiast tego odczuwamy ociężałość, zmęczenie, znużenie, osłabienie i zesztywnienia ciała, to jest wysoce prawdopodobne, że nasze łóżko znajduje się w strefie zadrażnienia. Inne objawy wskazujące na spanie w miejscu wzmożonego promieniowania geobiologicznego to: trudności z zasypianiem, niespokojny sen, senne koszmary, częste zmiany ułożenia ciała podczas snu, budzenie się z bólem głowy, bóle kręgosłupa,  dolegliwości reumatyczne, zaburzenia pracy serca, skoki ciśnienia, zimne kończyny, nerwice lękowe, wewnętrzny niepokój, podniecenie nerwowe bez powodu. 

czwartek, 12 października 2017

Dieta bezglutenowa nie jest zdrowa

Dieta bezglutenowa nie jest całkiem zdrowa - pomaga tylko nielicznym 


Gluten cieszy się na początku XXI wieku wyjątkowo złą sławą, ale bardzo niesłuszną. Gluten uznawany jest przez chorych na teorie spiskowe za sprawcę większości schorzeń, chociaż większość zarzutów wobec glutenu to oszczerstwa i pomówienia. Niestrawność, wzdęcia, złe samopoczucie, brak siły to najczęstsze dolegliwości, które błędnie kojarzy się właśnie z jedzeniem tego składnika. Czas na dobre rozprawić się z tymi stereotypami. Bierzemy gluten znacząco w obronę i sprawdzamy, do czego jest nam potrzebny, a pod kilkoma względami jest bardzo konieczny dla organizmu, szczególnie dla systemu nerwowego i neuroprzewodnictwa. Zacznijmy od tego, czym jest gluten. To białko naturalnie występujące w ziarnach podstawowych zbóż, a więc w pszenicy, jęczmieniu i życie. Mówiąc o glutenie warto zwrócić uwagę, że słowo to ma odmienne rozumienie z technologicznego i medycznego punktu widzenia. Potocznie mówi się, że gluten jest w mące ale to uproszczenie. Mąka zawiera jedynie białka glutenowe. Gluten jest tworem terminologii piekarniczej, powstającym w obecności wody dopiero podczas mieszania ciasta. 

Pieczywo pszenne - najlepsze z pełnej razowej mąki, najgorsze z białej mąki
W tym potocznym znaczeniu, glutenem określamy kompleks wytworzony po dodaniu wody do mąki pszennej i wyrobieniu ciasta, a następnie wypłukaniu z niego skrobi. Zabieg ten prowadzi do uzyskania ciągnącej się i elastycznej pozostałości zwanej właśnie glutenem. Jest on ważny szczególnie podczas tworzenia ciast i ich fermentacji, gdyż jego struktura umożliwia zatrzymanie pęcherzyków gazu (dwutlenku węgla) wydzielających się podczas fermentacji ciasta. – To właśnie dzięki niemu pieczywo nabiera gąbczastej, porowatej struktury – wyjaśnia Jarosław Marczuk, prezes fundacji „Chleb to zdrowie” – Białko to poprawia jakość wypieków, sprawia, że stają się one lekkie i puszyste, a co za tym idzie znacznie smaczniejsze niż ich bezglutenowe odpowiedniki – dodaje. W medycynie natomiast przyjęta zwyczajowo nazwa „gluten” ma nieco węższe znaczenie. – Odnosi się do rozpuszczalnej w etanolu frakcji białek zbóż, tzw. prolamin – tj. gliadyna (pszenica), sekalina (żyto) i hordeina (jęczmień), a także awenina (owies). W wyniku ich trawienia w przewodzie pokarmowym, powstają swoiste peptydy, szkodliwe tylko czasami dla osób z genetyczną predyspozycją do celiakii – mówi Anna Wojtasik z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie. Zgodnie z zaleceniami Kodeksu Żywnościowego, dla ujednolicenia oraz z uwagi na przyjętą zwyczajowo nazwę glutenu od czasu wykrycia celiakii, wszystkie szkodliwe dla chorych prolaminy określane są wspólnym terminem „gluten”. 

Gluten to niejednorodne białko występujące w różnych zbożach. W przeliczeniu na suchą masę zawiera 75-86% białka, do 10% polisacharydów, około 8% lipidów i około 2% składników mineralnych. Wśród białek glutenu pszennego występują przede wszystkim gliadyny (prolaminy pszenicy) – około 50%, gluteniny (gluteliny pszenicy) – około 35-40% oraz albuminy. Ma swoje wady i zalety natomiast rzeczywiście szkodliwy jest tylko dla osób chorych na celiakię (i to nie dla wszystkich), a tych chorych w populacji jest nie więcej niż 0,3 procenta (1 osoba na 300), lokalnie czasem w jakiejś populacji nawet do około 0,9 procenta (1 osoba na 110) lub nieco więcej (do 1 osoby na 80 wpopulacji). W Europie, w różnych krajach i regionach szacuje się, że choroba trzewna, celiakia, występuje z częstością od 1:80 do 1:300. Ryzyko zachorowania u pacjenta, którego krewny pierwszego stopnia choruje na celiakię, jest znacząco wyższe i wynosi 1:22 (podczas gdy dla tego samego badania ryzyko populacyjne oszacowano na 1:133), dla pokrewieństwa drugiego stopnia 1:39. U bliźniąt jednojajowych, gdy jeden z bliźniaków jest chory, ryzyko zachorowania drugiego wynosi aż 75%. Celiakia jest chorobą autoimmunologiczną (autoagresywną), nie jest chorobą alergiczną, a dieta bananowa opisywana już w starożytności pomagała ludziom z jej objawami (gr. koiliakos - brzuchatość; przewlekła biegunka tłuszczowa, „duży brzuch”, wyniszczenie i zahamowanie wzrostu; brzuch rośnie, masa ciała maleje - trollizm). Warto wiedzieć, że u części pacjentów z celiakią, brak jest poprawy komfortu życia pomimo odstawienia glutenu, a silne zaburzenia jelitowe nawracają okresowo bez związku z glutenem. 

niedziela, 1 października 2017

Terapie regresywne i reinkarnacyjne

Jeśli zapytać o to, kto pierwszy zajmował się badaniem i terapią osób w oparciu o idee zaglądania w dawne wcielenia. Niewątpliwie Joga ma w tej kwestii bardzo długą tradycję. Druga kwestia, to pojawienie się terapii regresywnych (Regression Therapy) w kilku formach koncepcyjnych w USA w latach 50-tych XX wieku. Terapia regresywna czy reinkarnacyjna wspominana jest już w Upaniszadach, jogicznych pismach starożytnej Indii. Patańdżali w Jogasutrach opisuje wszystko, co teoretycznie trzeba wiedzieć na temat tworzenia karmana i jego przejawiania w kolejnych wcieleniach. Patańdżali i inni wielcy Jogini Indii nazywają metodę Przeglądu Wstecznego z sięganiem do poprzednich żywotów terminem Pratiprasava. Metodę taką znają wszyscy profesjonalni Nauczyciele i Mistrzowie Jogi, także Hatha Jogi, nie tylko mniej znanych jak Laja, Krija czy Radża Joga. Na tej podstawie w Jodze od tysięcy lat praktykuje się to, co dziś wyrwane z kontekstu Jogi nazwane zostało terapiami regresywnymi. Powinno się używać oryginalnej nazwy Pratiprasava, a nie tylko angielskich odpowiedników jak Terapia regresywna czy regresyjna. 



Terapia regresywna, reinkarnacyjna i pratjahara 


Metody regresywne czy też regresyjne w terapii (ang. Regression Therapy) są znane na zachodzie już bardzo dobrze, a także stosowane w praktyce klinicznej przez profesjonalną medycynę. Nawet na zachodnich uniwersytetach podejmuje się ochoczo ten temat - wystarczy poszperać na anglojęzycznych stronach. Metody regresywne są doskonale znane i wykorzystywane w tradycyjnej jodze, a ogólny dział ćwiczeń w szkołach jogi, który zajmuje się także tego rodzaju terapiami to Pratyahara (sposzcz. pratjahara). Wystarczy znaleźć dobrej jakości szkołę czy grupę jogi, gdzie te tradycyjne, znane od tysiącleci metody są w pełni praktykowane, a instruktorzy mają odpowiednio wysoki poziom wiedzy i praktyki nabyty od guru. 

Regresja to mentalne cofanie do poprzednich wcieleń lub dzieciństwa zwane Regresją Karmiczną (Przyczynową) lub w drugim przypadku - Regresją Wiekową. Regresja wiekowa z cofaniem do okresu narodzin i pierwszego oddechu wykorzystywana jest w praktyce terapeutycznej pod nazwą Rebirthing. Istnieje wiele teorii i nauk co do życia po życiu, poprzednich wcieleń, reinkarnacji itp, wiele osób chciało by dowiedzieć się co było z naszą Duszą przed urodzeniem, czy żyjemy wiele razy? Wiele Wróżek i Terapeutów szuka informacji o poprzednim życiu stosując wahadełko i w ten sposób przekazuje informacje klientowi kim był, co robił i co przeskrobał. W Jodze Królewskiej intensywnie praktykowane są metody Przeglądu Wstecznego czyli odtwarzania wspomnień z każdego okresu swojego istnienia, aż do momentu Narodzin i Pierwszego Oddechu, a także aż do momentu powstania Pierwszej Komórki czyli Zygoty.  

Niestety sposoby na wróżkę i jasnowidza to okazja w której dostaje tylko suchą, niepopartą niczym informację której sam nie może sprawdzić i doświadczyć, zatem nie ma to żadnego działania terapeutycznego, a Regresja jest jedną z najciekawszych i najskuteczniejszych form terapii. Bardzo często także, rozmaitej maści wróżki czy radiesteci z wahadłami nie mają żadnego wglądu w poprzednie wcielenia zatem często zmyślają jak cyganki dla zysku zamiast podać fakty. To prawda, że są osoby, dla których Regresja będzie nieskuteczna, są też osoby, które mają trudności z wejściem w regresję, czasem tak przestraszone tym co mogą zobaczyć lub przeżyć, lub bardzo zablokowane. Błędem jest wymuszanie wspomnień z poprzednich wcieleń sesjach, gdyż powoduje uruchomienie rozmaitych fantazji i zmyśleń (konfabulacji) od których roi się wśród domorosłych regreserów, a także w środowiskach wróżek czy wahadlarzy. 

środa, 21 czerwca 2017

Ozon - leczy i zabija

Letnią porą świat przypomina sobie po raz kolejny o ozonie, że leczy i zabija


Wpadają nam w ucho hasła "dziura ozonowa", "zanik ozonu w stratosferze", "wysokie stężenie ozonu w miastach". I czasem gubimy się, jak to jest właściwie z tym ozonem – ma być, czy nie? Ozon jest dobry czy zły? Odpowiedź jest bardzo prosta – ozon może być zarówno dobry, jak i zły, wszystko zależy od tego, w jakim obszarze atmosfery występuje. W naturalnych warunkach największa koncentracja ozonu występuje w warstwie atmosfery noszącej nazwę stratosfery. Naturalnym źródłem ozonu w dolnych warstwach atmosfery są wyładowania atmosferyczne. Charakterystyczny zapach powietrza po burzy powodowany jest właśnie obecnością w nim ozonu. Są to jednak niewielkie, nieszkodliwe ilości tej substancji. Zagrożenie powodują dopiero wyższe stężenia ozonu, powstające w wyniku działalności człowieka. 


Na wysokości 25 km nad powierzchnią Ziemi stężenie ozonu jest największe: około 100 miliardów cząsteczek w centymetrze sześciennym. Ta warstwa ozonu nosi nazwę ozonosfery. Bez zbytniej przesady można stwierdzić, że dzięki ozonosferze istnieje życie na Ziemi. Pochłania ona 99 proc. słonecznego promieniowania ultrafioletowego, które, gdyby dotarło do powierzchni Ziemi, nieodwracalnie naruszyłoby cały planetarny ekosystem. Promieniowanie to działa szkodliwie na organizmy żywe, począwszy od planktonu w morzach i oceanach, poprzez rośliny, a na zwierzętach kończąc. W przypadku człowieka ultrafiolet powoduje osłabienie odporności organizmu, podatność na nowotwory (zwłaszcza na czerniaka), wywołuje choroby oczu, już nie wspominając o tym, że przyczynia się do przyspieszenia procesu starzenia się skóry. 

Ozon, tzw. tritlen, składa się z trzech atomów tlenu. W postaci naturalnej występuje w atmosferze, natomiast do celów człowieka wytwarzany jest za pomocą specjalnego urządzenia zwanego generatorem ozonu (ozonatorem). Ozon wykazuje bardzo silne działanie, ale ma niezwykle krótki czas trwania. Trzeci atom tlenu wchodzi w reakcję z otoczeniem i poprzez utlenianie niszczy chorobotwórcze drobnoustroje czy nieprzyjemne zapachy. Ozon jest cięższym od powietrza, niebieskim gazem, wykazującym niezwykle silne właściwości dezynfekujące. W porównaniu do najpopularniejszego środka dezynfekującego - chloru - ozon wykazuje 50-krotnie skuteczniejsze działanie odkażające, a efekty jego działania są 3 tysiące razy szybciej widoczne. Ozon w postaci gazowej dociera do najbardziej niedostępnych miejsc, których nie można odkazić za pomocą innych środków. Ozon występuje we wszystkich stanach skupienia, w każdym  wykazując dużą niestabilność. W postaci ciekłej i stałej jest substancją silnie wybuchową jako gaz ma tendencję do rozkładania się w zależności od temperatury. Nie można więc wytwarzać ozonu na zapas. Do celów medycznych musi być produkowany na bieżąco, w razie potrzeby. 

Ozon jest naturalnym składnikiem atmosfery. Powstaje w stratosferze, na wysokości około 20-30 km, jako wynik działania promieni ultrafioletowych na tlen. W niższych warstwach powstaje na skutek wyładowań atmosferycznych czyli piorunów. Wysoka energia promieniowania ultrafioletowego, nie zatrzymywana przez warstwę ozonu w atmosferze, powodowałaby zniszczenie organizmów żywych wywołując w nich denaturację białek. Stąd też tak ważne stało się w ostatnich dziesięcioleciach dokładne poznanie wszystkich właściwości ozonu i jego wpływu zarówno korzystnego, jak i toksycznego na organizmy żywe, w tym także na tkanki ludzkie. Konstrukcja aparatów do sztucznego wytwarzania ozonu, zwanych ozonizatorami, umożliwiła poznanie właściwości fizycznych, biochemicznych ozonu, a także jego wpływ na metabolizm komórek. 

środa, 31 maja 2017

Krzysztof Malengowski uzdrowiciel z Poznania

Uzdrowiciel z Poznania: Ma moc i pomaga - Krzysztof Malengowski


Medycyna tradycyjna, sprawdzona doświadczalnie przez wieki, powraca do łask, chociaż z powodu bałaganu prawnego, nie jest łatwo sprawdzić na ile dana konkretna osoba jest skuteczna i kompetentna w przedmiocie bioenergoterapii, akupresury, ziołolecznictwa czy reiki. W niektórych krajach są obowiązkowe trzyletnie lub czteroletnie studia medycyny naturalnej i każdy praktyk sztuki uzdrawiania tradycyjnego ma gwarantowaną podstawową niezbędną wiedzę medyczną, w tym z anatomii i fizjologii, objawów chorób wymagających natychmiastowej operacji chirurgicznej, resuscytacji ratowniczej, nie tylko pierwszej pomocy. Przez trzy lub cztery lata dziennych studiów medycyny naturalnej całkiem sporo można się nauczyć aby spełniać minimum kryteriów uzdrowicielskich z punktu widzenia medycznego. 

Bioenergoterapia - Krzysztof Malengowski - Poznań
- Jeśli ktoś w tej chwili czuje ból, który utrzymuje się od dłuższego czasu albo chce, abym zbadał jego organizm, mogę to zrobić - mówi Krzysztof Malengowski, uzdrowiciel z Poznania. Krzysztof Malengowski, rocznik 1958, nie boi się mówić, że ma "wielką energię". Przyznaje, że jest bioenergoterapeutą i mistrzem reiki, czyli japońskiej metody leczenia za pomocą energii życiowej i akupresury. Swoją profesję nawet sformalizował, chociaż nie jest jeszcze członkiem Japońskiego Stowarzyszenia Usui Reiki (Usui Reiki Gakkai). Jest członkiem Stowarzyszenia Radiestetów, gdzie specjalizuje się w przekazywaniu życiowej energii i leczeniu dotykiem rozmaitych  dolegliwości na jakie cierpią ludzie. Na propozycję bioenergoterapeuty przystała kobieta, która ma problemy z wątrobą. 

Krzysztof Malengowski przyznaje, że ostatnio ma sporo konkurencji, bo coraz więcej jest osób, które proponują pomoc, stosując medycynę alternatywną. A mają wzięcie, bo sposobów niekonwencjonalnego leczenia jest wiele, chociaż nie wszystkie są skuteczne. Wielkopolanie bez większego kłopotu znajdą uzdrowiciela, który leczy dotykiem, za pomocą minerałów, produktami pszczelimi i mało znanymi roślinami, zapachami czy poprzez pobudzenie organizmu do samoleczenia poprzez przebywanie przy drzewach i krzewach. Jak jest możliwość kształcenia się na własną rękę, czytają książki o tematyce leczniczej. Poznański uzdrowiciel leczy od końca lat 80-tych XX wieku. I nie bierze za to pieniędzy w sensie żądanej stawki za zabieg, tylko pozwala sobie płacić "co łaska", ile pacjent może, co wedle niektórych uwiarygadnia jego moc bioenergetyczną. Prowadzi bezpłatne wykłady na temat energetycznego spojrzenia na medycynę niż tylko materialistyczno-ateistyczne. 

czwartek, 5 stycznia 2017

Kurs podstaw terapii zielarskiej

Krótki kurs tradycyjnej medycyny naturalnej i zdrowego odżywiania 


Nie łatwo jest powiedzieć od czego zacząć nowoczesny kurs tradycyjnej medycyny opartej na leczeniu ziołami i odpowiednią dietą. Dla tych, co znają się już trochę na metodach tradycyjnych terapii z wykorzystaniem ziół, w tym przypraw i warzyw, zapewne nie będzie tutaj wiele nowego, ale dla tych, co dopiero zaczynają swoje poszukiwania, na pewno znajdzie się sporo przydatnych informacji. Od czegoś naukę trzeba zacząć, ale wiedz, że lepiej poinformowani i dokształceni w tradycyjnych metodach leczniczych pewnie z pięćdziesiąt albo sto takich różnych wprowadzeń musieli przeczytać, aby nabyć wszechstronnej i użytecznej wiedzy, jako że ziół czy dokładnie roślin na świecie znanych i stosowanych w celach leczniczych jest dużo ponad 10 tysięcy, a w samej Polsce, około 1500. Przynajmniej 20 do 30 wszechstronnie działających ziół, w tym przypraw i warzyw trzeba dobrze poznać, aby posługiwać się nimi w charakterze podręcznej domowej apteczki pierwszej pomocy w rozmaitych popularnych dolegliwościach.



Siedem najpopularniejszych leków na świecie i ich naturalne odpowiedniki


Wszyscy ludzie chcą się czuć dobrze i być zdrowi. Niestety, żyją w świecie, w którym większość z ludzi nie potrafi obejść się bez przyjmowania chociażby leków przeciwbólowych. Wielu konsumentów środków przeciwbólowych myśli o odstawieniu leków i zastąpieniu ich zdrowymi, naturalnymi produktami spożywczymi i środkami zaradczymi, co często, chociaż nie zawsze się udaje. Liczba zgonów spowodowanych zażywaniem powszechnie przepisywanych leków przeciwbólowych, z roku na rok wzrasta. Rocznie na całym świecie przepisywane są 4 miliardy recept na środki przeciwbólowe. Ponad 80 procent światowych recept na opioidy (leki psychoaktywne), przepisywanych jest w Stanach Zjednoczonych (USA), Kanadzie i Australii.

Najczęściej przepisywane leki w ogóle to specyfiki do obniżenia cholesterolu, zbyt wysokiego ciśnienia krwi, przeciko niedoczynności tarczycy, przeciwko różnego rodzaju bólom, a także leki przeciwpsychotyczne, antybiotyki i leki przeciwko cukrzycy. Dodaj do swojej codziennej diety zdrową, naturalną żywność, a zobaczysz, że z czasem zaczniesz czuć się o wiele lepiej i być może raz na zawsze odstawisz leki na receptę (chociaż nie zawsze jest to możliwe). Oto siedem najpopularniejszych leków na receptę i naturalne środki zastępcze tradycyjnie stosowane, których można użyć do leczenia i zapobiegania chorobom, a często także do zmniejszenia dawki leku chemicznego.

wtorek, 13 grudnia 2016

Reiki - Sesja Uzdrawiania Metodą Usui

Jak wygląda typowa sesja uzdrawiania metodami Reiki i jak się do niej przygotować?


Klasyczna sesja uzdrawiania metodami Usui Reiki w Japonii wykonywana jest przez przynajmniej dwóch terapeutów, co trwa zwykle od 30 minut do godziny. Na Zachodzie sesja Reiki trwa zwyczaj 60 do 90 minut, gdyż wykonywana jest przez jednego terapeutę. Każdą sesję uzdrawiania rozpoczyna wywiad pod kątem ustalenia objawów i dolegliwości oraz funkcjonowania Zarządców oraz rozmowa, podczas której omawiany jest krótko przebieg procesu uzdrawiania bioenergetycznego metodami Reiki. Przed  rozpoczęciem sesji, pacjent otrzymuje instrukcje oraz jest zaznajamiany z zasadami terapii (ilość zabiegów/sesji, możliwe objawy i doznania jako sygnały ciała), ustala się rodzaj metod jakie będą stosowane. 

Podczas trwania sesji Reiki w Japonii pacjent najczęściej siedzi na niskim stołku/taborecie, czasem pacjent leży na macie lub kocu, a na Zachodzie niestety często najmniej fachowo na specjalnym stole do masażu. W całym procesie uzdrawiania, nie ma konieczności rozbierania się, chociaż wymagana jest odzież lekka i generalnie z naturalnych materiałów (syntetyczne niestety rozpraszają bioenergię, rozpraszają Ki i sesje muszą trwać znacznie dłużej). Wszystkie sesje są generalnie wykonywane w lekkim ubraniu, w stroju luźnym, nieobcisłym. 

Seiza - japoński siad klęczny w Reiki

Klasycznie, w Japonii, od wieków praktykuje się przeprowadzanie sesji uzdrawiania metodami Reiki głównie w formie siedzącej - na niskim stołku czy taborecie bez oparcia, aby terapeuta miał dostęp z każdej strony do pacjenta i mógł łatwo przykładać dłonie na tułowiu, z przodu tułowia i z tyłu na plecach. Forma leżąca przeznaczona jest przede wszystkim dla pacjentów obłożnych, bardzo poważnie chorych i praktykowana jest głównie w warunkach szpitalnych w japońskich klinikach Reiki. Każda sesja metodami Pierwszego Stopnia polega na uzdrawiającym dotyku dłoni, a z dodatkiem metod Drugiego Stopnia - na działaniu z pewnej niewielkiej odległości (kilkadziesiąt centymetrów). To przez dłonie następuje przekazanie uzdrawiającej energii Reiki do pacjenta, do jego punktów akupresurowych. Metody Drugiego Stopnia to także trzy rodzaje japońskiego masażu, w tym tzw. głaskanie, oklepywanie i ugniatanie czyli uciski charakterystyczne dla akupresury - japońskiego shiatsu.

Podczas całego zabiegu energetycznego metodami Pierwszego Stopnia, dłonie terapeuty wędrują po kilkunastu pozycjach na ciele pacjenta, zwykle na początku od głowy aż do dołu tułowia, a tylko w razie konieczności uwarunkowanej chorobą dotyka się nóg czy stóp, omijając przy tym miejsca intymne. Wzorcowo stosuje się w celach terapeutycznych na pierwszej sesji Reiki standardową metodę Dwunastu Pozycji celem oswojenia się pacjenta z bioterapią metodami Usui Reiki, a w kolejnych sesjach stopniowo dodaje się pozycje dodatkowe lub przechodzi do Metody Intuicyjnej na Zarządcach lub Usui Teate (Pięć Pozycji Głowy) czy Harmonizowania Pięciu Smoków. Jeśli terapeuta z uwagi na dolegliwości musi przesyłać bioenergię na miejsca intymne, robi to metodą na odległość czyli wykonuje przekaz energii Reiki z odległości kilkunastu czy kilkudziesięciu centymetrów.

wtorek, 6 grudnia 2016

Stefan Wrona - bioterapeuta kręgarz uzdrowiciel

Stefan Wrona - kręgarz, bioenergoterapeuta, radiesteta, szaman - Tarnów


Stefan Wrona - słynny kręgarz, magnetyzer i bioenergoterapeuta, człowiek magnes z Tarnowa, charyzmatyczny uzdrowiciel, masuje stopy i ściąga z ciała złą energię; ojciec reżysera Marcina Wrony; naturoterapeuta od lat przyjmuje na każdym festiwalu madycyny tradycyjnej i alternatywnej; na IV Festiwalu Zdrowia, Wróżb i Niezwykłości w Łodzi w 2001 r. zdobył „Złoty Promień”; niezwykłe zdolności polegające na przywieraniu do swego ciała różnych przedmiotów, w tym metalowych, zauważył już jako młody chłopak; trudni się też uzdrawianiem ludzi często beznadziejnie chorych; przyjmuje pacjentów prywatnie, bierze udział w targach i festiwalach, przyciąga ludzi jak magnes;  Stefan Wrona rozwojem duchowym interesował się już w dzieciństwie, a swój dar pogłębiał, ćwicząc oddech, ucząc się technik ezoterycznych i magnetyzując wodę. 

Przyjmuje: ul. Joachima Lelewela 14a/41, 33-100 Tarnów; woj. małopolskie - telefon: +48 14 627 3482 (na uzdrawianie najlepiej umawiać się telefonicznie). 


Jak zginął Marcin Wrona? Ojciec szaman ma własną teorię! 


Na temat śmierci reżysera Marcina Wrony (urodzony 25 marca 1973 - zmarły 19 września 2015) krążą różne teorie. W dniu 19 września 2015 nad ranem reżyser targnął się skutecznie na własne życie. O tragicznej śmierci syna kilka tygodni po jego śmierci po raz pierwszy przemówił także ojciec artysty, słynny uzdrowiciel, kręgarz i bioenergoterapeuta Stefan Wrona z Tarnowa! Samobójcza śmierć syna znanego uzdrowiciela, magnetyzera i bioenergoterapeuty obdarzonego charyzmatycznym darem uzdrawiania może być dobrą lekcją dla innych szamanów czy uzdrawiaczy i dla ich rodzin, bliskich i znajomych, lekcją ezoteryczną, gdzie muszą się nauczyć jak obchodzić się z człowiekiem, który jest nosicielem szamańskiego daru niebios. 

Stefan Wrona nie wierzy w samoistne samobójstwo syna, utrzymuje, że wie, jak doszło do śmierci jego dziecka, ale nie może zdradzić tej tajemnicy. Na pogrzebie Marcina powiedział: „Skoro on tu jest i tak się stało, to nie był przypadek. Tam gdzie nie ma Pana Boga, przychodzi demon". Stefan Wrona nie zrezygnował z uzdrawiania, jak wielu innych uzdrowicieli, co się załamują takimi ciężkimi przejściami, przyjmuje pacjentów prywatnie, bierze udział w targach i festiwalach, przyciąga ludzi jak magnes. 

czwartek, 1 grudnia 2016

Energia Ki w Treningu Reiki

Energia Ki i jej rozwój w treningu Usui Reiki Ryoho 


Ki po japońsku, a Qi po chińsku tradycyjnie zapisywane jako 氣; w uproszczeniu japońskim 気; w wymowie japońskiej i koreańskiej "ki" – energia życiowa, witalność, życie, duch, zarówno w filozofii japońskiej, chińskiej jak i koreańskiej czy wietnamskiej, energia której manifestacją są zjawiska i procesy natury, przyrody. W szczególności energia Ki jest silnie związana z siłami życiowymi natury i człowieka. 

Chiński oraz japoński ideogram Ki czy Qi (Chi) składa się ze znaku reprezentującego ryż oraz znak oznaczającego parę wodną, atmosferę lub niebo, co wskazuje na podwójną, materialną i niematerialną, naturę Ki czy Qi. Wewnątrz znaku ryżu jest także ukryty znak oznaczający drzewo, co pokazuje, że energia Ki mocno związana jest z drzewami i gromadzi się w drzewach. Dosłownie pojęcie to oznacza więc "gaz" lub "eter", ale także "oddech". W filozofii chińskiej termin ten używany jest na określenie jednocześnie "życiowego tchnienia" i "kosmicznej energii". Jest to więc chińska odmiana idei fundamentalnej jedności człowieka i wszechświata. "Qi" oznacza także "intencje", "emocje", co obrazuje potoczny zwrot "shengqi" - "złościć się", który oznacza dosł. "rodzić", albo "wydawać na świat qi", bowiem zagniewany człowiek nierzadko charakterystycznie dyszy. 

Yakushi Nyorai - Mistrz Energii Ki i Uzdrawiania z Góry Kurama
W ujęciu kosmicznym, energia Ki czy Qi jest fundamentalną esencją przedmiotów materialnych. Ki czy Qi przenika cały Wszechświat, stanowiąc podstawę, z której tworzy się materia, jest fundamentalną energią kosmosu. Jako że w filozofii chińskiej kluczowym atrybutem natury jest zmienność, czy też przemiana, pustka cyklicznie zamienia się w formę, a forma w pustkę. Idea ta jest zobrazowana w symbolu 太極圖 (Taiji tu) oznaczającym przemiany Yin i Yang, japońskie In oraz Yo. Jak pisze neokonfucjanista Zhang Zai:

"Kiedy Qi gęstnieje, staje się widoczna, wtedy pojawiają się kształty pojedynczych rzeczy. Gdy rozprasza się, przestaje być widoczna, jej kształty znikają. Czy kiedy jest zagęszczona można powiedzieć coś innego niż to, że jest przemijająca? A czy kiedy jest rozproszona można pochopnie stwierdzić, że wtedy nie istnieje?"  

W organizmie człowieka istnieje i krąży niewidzialna ”energia”, ”siła życiowa”, którą Chińczycy nazywają Chi lub Qi, po japońsku - Ki, po koreańsku - Ki-chol czy Ki-Hap, po indyjsku - Prana, w starożytnej filozofii greckiej -pneuma. Jest to podstawowy kanon tradycyjnej medycyny, na którym opiera się akupunktura, jak również i akupresura. Stare księgi chińskie opisują ją jako ”siłę” czy „energię” niezbędną do prawidłowej czynności komórek, tkanek i całego organizmu. „Energia” Chi występuje nie tylko u człowieka, ale mają ją również zwierzęta, rośliny i zjawiska przyrody, a nawet materia. Chi kieruje funkcjami wzrostowymi, obronnym i rozrodczymi, jest siłą napędową wszystkich procesów życiowych, jest po prostu życiem. Poprzez te czynności Ki czy Chi jest odpowiedzialna za fizyczną integrację każdej jednostki i za zmiany zachodzące w jednostce. Qi czy Chi to spoiwo, łączące nasze ciało, umysł i ducha. Każda komórka i każdy narząd mają swój większy lub mniejszy zasób Chi. Suma wszystkich Chi stanowi o potencji życiowej całego organizmu. 

wtorek, 29 listopada 2016

Szamani i Szamanizm - Sny i Zielarstwo

Szamańskie pogotowie ratunkowe i magiczne zielarstwo (eliksiry) 


Wzywa się szamana do narodzin, żeby dobrze ulokował dziecięcą duszę, a także do opętanych przez demony, bo potrafi je wygnać raz na zawsze, chociaż często wymaga to wielu zabiegów i sporo wysiłku. Lub gdy na twarzy pojawi się liszaj, aby przeniósł chorobę na szkodliwe zwierzęta. Albo by przepowiedział przyszłość, albo by nawiązał kontakt ze zmarłym krewnym. W Tuwie, graniczącej z Mongolią autonomicznej republice Rosji, szaman odgrywa rolę kapłana, a także psychiatry, wróżbity, akuszera, lekarza pierwszego kontaktu. I tak jak w przypadku pogotowia, wystarczy po niego zadzwonić, a przyjdzie do pacjenta z wizytą domową. 

Szamanka z Tuwy - Federacja Rosyjska
Telefon w szamańskich centrum dzwoni jednakże zwykle dość rzadko. Raz na kilka dni, czasem raz na kilka tygodni. Ale jeśli już, to z pewnością jest to sprawa bardzo ważna i niecierpiąca zwłoki. Dyżurujący szaman zakłada wtedy swój płaszcz z kolorowymi frędzlami, dzwonkami i lusterkami, dzięki którym może oglądać ludzkie dusze oraz patrzeć w przyszłość. Okrycie to chroni go przed złymi duchami i demonami. Do tego buty ze skóry z zadartymi noskami, żeby nie ranić matki ziemi, i korona z piór, które pomagają w locie w zaświaty. Zabiera też szamańskie ziele zwane artysz, czyli gałązki jałowca. No i najważniejsze – bęben. Bez niego nic się nie uda. – Tuwińcy przyzwyczajeni są do czekania. Goście z Europy czy Ameryki badający szamanów naukowo denerwują się, że na dworze taka piękna pogoda, a oni tam, w zamkniętym pomieszczeniu, oglądają z szamanami telewizję. Gdy w końcu ktoś dzwonił albo sam przychodził do centrum po pomoc, przeważnie nie życzy sobie, żeby towarzyszył mu badacz ze swoim aparatem i mikrofonem. Czasami jednak się udawało – mówi Stanislav Krupař, autor zdjęć, który tuwińskich szamanów fotografuje od dziewięciu lat. 

Wprowadzenie w szamański trans podobny do samadhi w jodze tantrycznej zajmuje szamanowi od kilku minut do pół godziny, a opiera się na skupieniu i rytmicznej grze na bębnie. Szaman gra na bębnie tak, że przypomina to tętent pędzacych koni. Tańczy, śpiewa w stylu khoomei, czyli śpiewem gardłowym, z wnętrza, kilkoma dźwiękami naraz, tak jak jogini w Tybecie recytują mantramy. Gdy szaman wejdzie już w duchowy trans, w samadhi, łączy się z czystymi dobrymi duchami, z aniołami i bóstwami nieba. Negocjuje z siłami wyższymi, prowadzi perswazję wobec duchów niższych, czasem walczy z demonami. Namawia duchy nękające, żeby zostawiły jego klienta w spokoju, nie dręczyły go już chorobami, lękami lub aby się nim zaopiekowały i mu pomagały. Seans szamański trwa koło godziny, ale bywa, że znacznie dłużej. Zwykle dopiero po nim szaman bierze swoją zapłatę. Za oczyszczenie ciała 800 rubli (około 50-60 zł), mieszkania 500, samochodu 400, za rytuały pogrzebowe 1,5 tysiąca rubli. Nikt się w Tuwie z szamanem nie targuje. Wszyscy wiedzą, że ta praca kosztuje, że wymaga parapsychicznego wysiłku, a przy wypędzaniu duchów złych może być niebezpieczna. Cennik usług wisi zresztą na drzwiach każdego szamańskiego centrum. 

W całej 300-tysięcznej Tuwie pracuje licząc na rok 2015 ponad 800 szamanów. W czasach ZSRR szamanizm był najpierw zwalczany, choć mniej niż buddyzm czy prawosławie. Władze sowieckie zrozumiały, że najstarszą religię świata trudno im będzie zlikwidować. Postanowiły ją więc oswoić, zinstytucjonalizować, i zaczęto tworzyć centra szamańskie. – To co mnie najbardziej interesuje w Tuwie, to właśnie to przenikanie się przeszłości. W szamanizmie miejscami kultu są często górskie przełęcze. To tam stoją magiczne Owa – drzewa lub stosy kamieni, do których przyczepia się wstążki i prosi o pomyślność. Ta rodzina wezwała szamana Slavę, by oczyścił ich dom od demonów. Na razie wszystko idzie dobrze, ze współczesnością. Mieszanka magii z radziecką próbą stworzenia jej oficjalnych struktur – mówił w 2010 roku Stanislav Krupař. 

Bycie szamanem to nie jest przyjemne ani łatwe zajęcie, za to dość wyczerpujące emocjonalnie, wyczerpujące psychicznie czy energetycznie. Mało który rodzic chce, aby ich syn lub córka zajmowali się tym po pracy, a nawet w charakterze jedynej pracy. Ale gdy pojawiają się pierwsze objawy powołania, choćby specyficzne utraty przytomności (świadomości), niewiele już można zrobić. Szaman sam odnajduje duchową ścieżkę, czasami tylko biorąc od podstaw nauki u innego szamana w celu zostania szamanem. – Na co dzień są zaskakująco normalni – mówi Stanislav Krupař. – Wiele razy zaskakiwało mnie, że szamanami okazywali się chłopak z warsztatu samochodowego albo sprzedawczyni, która handlowała w sklepie batonami Snickers. Podstawowe zajęcie szamana to znajomość setek ziół i uzdrawianie z pomocą zielarskich receptur, oswojone naukowo jako fitoterapia. Szamani trzymają się z daleka od seansów z ziołami odurzającymi i halucynogennymi, gdyż w każdym wypadku jest to upadek na ścieżkę czarnoksięstwa i złej czarnej magii wiodącej do samounicestwienia wszystkich, którzy biorą w czymś takim udział. 

środa, 23 listopada 2016

Pogranicze Śmierci - Zjawiska Omukae

Japońscy uczeni zbadali, co widzą umierający ludzie 


Zmarli bliscy pomagający przejść na "drugą stronę" lub sceneria zaświatów – właśnie te zjawiska, wedle japońskich badaczy, najczęściej widują umierający ludzie na krótko przed zgonem. Nie są to halucynacje gasnącego mózgu ale raczej realny wgląd w to, co dzieje się z nami po śmierci. Śmierć to pojapońsku znak 死 czytany jako Shi, Shinu lub Korosu. Grupa japońskich badaczy, w skład której weszli specjaliści od medycyny paliatywnej, przeanalizowała naukowo w latach 2010-2016 ponad dwa tysiące relacji na temat doświadczeń towarzyszących umieraniu. Okazało się, że aż jedna czwarta konających doznała na łożu śmierci wizji przedstawiających zaświaty lub zmarłych bliskich, którzy wyszli im na powitanie. Wedle japońskich tradycji, Shinigami 死神 rozumiane jako "bóstwa śmierci", "duchy śmierci", a także "anioły śmierci" to bóstwa czy anioły albo nadnaturalne duchy które zapraszają ludzi ku śmierci, a które mogą być widoczne zarówno dla umierajacego jak i dla jego otoczenia. 

Omukae – wizje umierających 


Próba ustalenia, co widzą umierający to część japońskiego ogólnokrajowego sondażu mającego ocenić poziom usług świadczonych przez placówki opieki paliatywnej. W tym celu do członków rodzin blisko 4 tysięcy  pacjentów chorych na raka rozesłano specjalny kwestionariusz, w którym między wieloma innymi znajdowało się pytanie, czy chory doświadczył na łożu śmierci zjawiska "omukae". W języku japońskim termin ten oznacza "kogoś, kto odwiedza umierającego, by towarzyszyć mu w podróży przez śmierć" i odnosi się do wizji zaświatów lub zmarłych bliskich, o których mówią konający ludzie. 

Wyniki badań naukowych są niezwykle interesujące, gdyż po przeanalizowaniu wypełnionych 2221 relacji na temat doświadczeń przedśmiertnych Japończycy ustalili, że wizje wystąpiły aż w 463 przypadkach (co stanowi około 21 procent badanych), z czego 351 osób jasno i wyraźnie opisało czuwającym obok bliskim, co widzą. Pozostali z tej grupy, według relacji ich rodzin, również doznali omukae (o czym świadczyła mimika bądź gesty), ale nie chcieli lub nie byli w stanie podzielić się szczegółami.

Aż 87 procent Japończyków, którzy doświadczyli wizji przedśmiertnych mówiło o spotkaniach z nieżyjącymi bliskimi (najczęściej rodzicami), którzy zjawiali się, by towarzyszyć im w przejściu na "drugą stronę". U 54 procent umierających powiązane było to z wglądem w zaświaty, choć, jak dodawali badacze, religijne wątki (z tradycji japońskiej, buddyjskiej czy chrześcijańskiej) pojawiały się w tych wizjach niezmiernie rzadko. Najczęściej w relacjach występowały zdania typu: "Moja zmarła matka przybyła, by zabrać mnie do nieba". Konający często wypowiadali też imiona zmarłych bliskich lub słowa "Już idę!" wyraziście kierowane do kogoś kogo nie było na fizycznym planie. 

Japońscy badacze, którzy wyniki swoich analiz opublikowali w piśmie "Journal of Pain and Symptom Management" dodali, że wizji z łoża śmierci doświadczali najczęściej ludzie starsi i kobiety. Okazało się ponadto, że rodziny zmarłych, którzy przeszli omukae niechętnie dzieliły się informacjami na ten temat z personelem hospicjów, uznając to za sprawę osobistą, rodzaj misterium lub cześciej wstydliwej tajemnicy. 

Badacze z Kraju Kwitnącej Wiśni doszli do wniosku, że wizje z łoża śmierci, niezależnie od mechanizmu, który je wywołuje, nie powinny być traktowane jak medyczne anomalie i personel musi podchodzić do nich ze zrozumieniem: "Wizje te nie dla wszystkich pacjentów i ich rodzin są zjawiskiem niepokojącym. Niektórzy uznają je za proces powiązany z umieraniem i nie widzą w nich halucynacji" – wspominali eksperci. Wiadomo, że tradycyjna duchowość japońska na podstawie empirycznej uważa za normalne iż świadome duchy zmarłych oraz anioły (kami) przybywają aby w czasie śmierci przeprowadzić dusze w zaświaty, do krainy duchów przodków. 

środa, 16 listopada 2016

Noni - lecznicza morwa indyjska

NONI - morwa indyjska – działanie i właściwości lecznicze Noni


Noni to roślina lecznicza szeroko stosowana w tradycyjnej medycynie chińskiej, w indyjskiej ajurwedzie oraz w tradycyjnym szamanizmie polinezyjskim. Można powiedzieć, że ekumenicznie łączy trzy wielkie systemy tradycyjnej medycyny, od Indii, przez Chiny i Polinezję aż po Hawaje i Hunę. Na różnych obszarach nosi nazwę noni (Hawaje), nono (Tahiti), mengkudu (Indonezja), kura (Fidżi) lub bartundi बारतुन्डी (w języku hindi - zainstaluj czcionki Lohit i Devanagari aby zamiast prostokącików widzieć nazwy w oryginale). Popularne nazwy to: morwa indyjska, wielka morinda; a w Indii i ajurwedzie to w języku w hindi: Bartundi बारतुन्डी, w telugu: Mogali, w marathi: Nagakunda, w tamilskim: Nuna, w malayalam: Mannapavatta, w języku kannada: Tagase maddi, w gujarati: Surangi सुरंगी, w języku oriya: Pindre, w języku bengalskim: Hurdi, w konkani: Bartondi, w urdyjskim: Achu (aću), co pozwoli wyszukać ten ajurwedyjski lek w lokalnych indyjskich sklepach. Morwa indyjska czyli Noni po nepalsku to: Hardikath, a w języku Sanskrytu to: Achuka (acuka, aćuka), Achchhuka (acchuka), Ashyka, Ashyuka. 


Na ziemi znajdują się zakątki, których nie dotknęły jeszcze skutki rozwoju cywilizacyjnego. Takim miejscem jest m.in. Polinezja oraz Azja Południowo-Wschodnia. Jednak tam miejscowa ludność wciąż jest narażona na kaprysy natury, dlatego też, aby chronić swoje zdrowie, jej mieszkańcy nadal sięgają po naturalne rozwiązania pochodzące prosto z otaczającej ich przyrody. Ciekawe właściwości szamańskiego soku Kahunów z owoców Noni wynikają z obecności w nim szeregu różnych substancji, jednak nie wszystkie jeszcze znalazły potwierdzenie w badaniach klinicznych. Działanie ziół często w istotny sposób wynika z całego konglomeratu obecnych składników, a nie tylko z pojedynczego czynnika o znaczeniu leczniczym, co także utrudnia badania kliniczne. Na Hawajach z korzeni pozyskuje się żółty barwnik stosowany przy farbowaniu tkanin, a z kory pozyskiwany jest brązowo-purpurowy barwnik używany do batików. 

Rodzimy obszar występowania gatunku Noni to Chiny, Japonia, Tajwan, Półwysep Indyjski, Indochiny, Malezja, wyspy Andamany i Nikobary oraz Australia. Został szeroko rozprzestrzeniony jako przyprawa i środek leczniczy. Występuje w efekcie także w Afryce, Ameryce Północnej (na Florydzie i w Meksyku), Ameryce Środkowej, północnej części Ameryki Południowej i licznych wyspach Oceanu Spokojnego. Licznie rośnie na Tahiti w Polinezji Francuskiej. Występuje ona również jako roślina lecznicza w wielu innych regionach, takich jak: Filipiny, Indochiny, Indie, wyspy Oceanu Indyjskiego, Malediwy, Seszele, Mauritius, Madagaskar, Zanzibar oraz dalej w kierunku wschodnich wybrzeży Afryki. Roślina ta jest dobrze znane w systemach medycyny indyjskiej takich jak ajurweda, siddha czy unani, a także w medycynie chińskiej, japońskiej czy tybetańskiej. W szczególności używana jest przez hawajskich szamanów, przez Kahunów oraz przez szamanów na Polinezji, przez Tohunów. 

Noni, czyli morwa indyjska, morinda citrifolia, bardzo dobrze znana w ajurwedzie, to roślina, której właściwości i działanie od dawna doceniają mieszkańcy Polinezji. Nazywają oni noni "aspiryną przyszłości”. Podchwycili to producenci soków i innych specyfików na bazie noni, którzy przekonują, że roślina ta jest lekiem na wszystko - od bólu brzucha, po HIV i raka. Niestety, nie ma badań naukowych, które mogą to jednoznacznie potwierdzić. Wiadomo natomiast, że noni w niektórych przypadkach może zaszkodzić zdrowiu. W języku hawajskim "noni" znaczy "wmieszać w coś". Niewątpliwie znaczenie to ma jakiś sens, skoro polinezyjscy zielarze Kahuni w swoich praktykach bardzo często stosowali Noni jako podstawę zielarskiego leczenia chorego, a następnie uzupełniali o inne zioła potrzebne dla danego schorzenia. Należy pamiętać, że pacjent, który jest w stanie o własnych siłach przyjść do lekarza czy szamana, zwykle nie jest jeszcze tak bardzo chory jak pacjenci medycyny ratunkowej, których w stanie ciężkim pogotowie ratunkowe zwozi do szpitali, zatem zielarze czy bioenergoterapeuci częściej mają do czynienia z lzejszymi dolegliwościami u swoich pacjentów. 

Picie dobrego jakościowo soku z noni w ilości 30-60 ml dziennie (najlepiej przed śniadaniem, na pusty żołądek oraz wieczorem na noc) pomaga m.in. na: stwardnienie tętnic, infekcję pęcherza, czyraki, choroby jelit, nowotwory, zespół przewlekłego zmęczenia, problemy z krążeniem, cukrzycę, zapalenie oka, gorączkę, wrzody żołądka, bóle głowy, choroby serca, nadciśnienie, trawienie, osłabienie układu odpornościowego, choroby nerek, malarie, bóle menstruacyjne, zaburzenia miesiączkowania, zaburzenia oddechowe, grzybicę, pleśniawki... Tych znanych z obserwacji zielarzy i szamanów korzystnych działań noni jest naprawdę dużo. W większości wypadków, aby uzyskać efekt terapeutyczny, trzeba stosować leczenie sokiem z Noni przez dłuższy okres czas, zwykle przez trzy, sześć lub dziewięć miesięcy, zatem nie jest to znaczący lek ratunkowy w stanach nagłych, ale bardzo przydatny w leczeniu z chorób przewlekłych lub w rekonwalescensji pacjentów. 

wtorek, 15 listopada 2016

Szamanizm Egzorcyzmy - RyuKyu i Okinawa

Szamanizm, filozofia i duchowość mieszkańców Ruykyu oraz Okinawy


Szamanizm, religia, duchowość i filozofia życiowa mieszkańców Wysp Ryukyu w tym Okinawy to środowisko w którym kształtowała się sztuka, którą współcześnie znamy jako Karate Do. Wierzenia i zwyczaje oraz filozoficzno-duchowe ideały mieszkańców Wysp Ryukyu są pewną mieszanką tradycyjnego silnego kultu przodków, animistycznych wierzeń w pozagrobowe życie dusz i duchów, wiary w istnienie bóstw oraz duchów świata niewidzialnego. Na wierzenia, religijność i duchowość mieszkańców Wysp Ryukyu wpłynęły wielkie systemy filozoficzno-religijne jak rodzimy szamanizm, konfucjanizm, taoizm, shintoizm oraz buddyzm. Jednym ze starożytnych wierzeń czy zasad jest onarigami (おなり神) czyli duchowe zwierzchnictwo kobiety pochodzącej od Amamikyu wyrażane w misteryjnym kapłaństwie kobiet (kapłanka zwana jest noro), a jej aktywność znana jest jako yuta czyli bycie medium ze światem przodków, duchów i bóstw. Jedną ze zdrowych zasad jest nieprzejadanie się, odchodzenie od stołu gdy żołądek wypoełniony jest jedzeniem w zaledwie 80 procentach. Dieta tradycyjna szamanów, stosowana także w okinawskim Karate Do, opiera się na spożywaniu posiłków z ryżem i warzywami, a także piciu zielonej herbaty. W zdrowym odżywianiu dominują produkty pochodzenia roślinnego, których jest około 4/5 czyli 80 procent przy jednoczesnej dużej różnorodności produktów w liczbie ponad 200 rozmaitych roślin do zjedzenia. 

Ishiganto
Odżywianie mieszkańców Okinawy to połączenie kuchni japońskiej, chińskiej i tajwańskiej, a jej elelmnty na zachodzie kojarzy się z makrobiotyką. Podstawę stanowią soja, pełny ryż, słodkie ziemniaki, owoce, warzywa. Najpopularniejszą potrawą na Okinawie jest champuru – mieszanka tofu, sezonowych warzyw i gorzkiego melona (goya). Jednak największym atutem tej diety jest jej różnorodność. W kuchni na Okinawie wykorzystuje się średnio około 200 produktów, z których 35 je się regularnie, a aż 18 niemal każdego dnia. Specyfiką odżywiania mieszkańców Okinawy jest to, że zawiera niezwykle dużo flawonoidów, a to najsilniejsze ze znanych przeciwutleniaczy. Chronią przed atakiem wolnych rodników i dlatego potrafią pomóc na dłużej zachować młodość. Specjaliści od żywienia zalecają, aby produkty bogate we flawonoidy pojawiały się w naszej diecie, tak jak u mieszkańców Okinawy, przynajmniej trzy razy w ciągu dnia. Niezmiernie dużo tych cennych związków zawiera zielona herbata. Bogate w falwonoidy są również soja, czerwone winogrona, kakao, nasiona lnu, aronia, żurawiny, jagody, maliny, czarne porzeczki, jeżyny, truskawki i owoce cytrusowe. Okinawska recepta na zdrowie pozwala jeść mięso ssaków czy drobiu, ale nie występuje ono w jadłospisie częściej niż raz w tygodniu. Zamiast mięsa takiego jak wieprzwina jada się ryby, szczególnie ryby o ciemnym mięsie jak tuńczyk i makrela. Studia nad okinawskimi stulatkami pokazały, że w ich diecie rzadko pojawiają się słodycze i mocne trunki (wino, alkohol). W jadłospisie powinien się znaleźć na stałe słodki ziemniak, który zawiera wiele antyoksydantów. Okinawa jest znana z długowieczności jej mieszkańców i największej ilości stulatków w populacji. 

Okinawa ma odrębne wierzenia bliskie animizmowi i szamanizmowi. Ryukiuańskie tradycje szamańskie i systemy duchowości mają charakter matriarchalny, gdzie kobiety pełnią najważniejsze funkcje. Za czasów królestwa religia była zinstytucjonalizowana, a kapłanki noro wciągnięte w administrację państwa. Najwyższą kapłanką była kikoe ōgimi – zazwyczaj siostra lub żona króla. Według tradycyjnych wierzeń kobiety posiadają moc ochronną dla mężczyzn. Na Okinawie popularny jest szamanizm podobny do hawajskiej Huny. Szamanki yuta pełnią ważną funkcję w społeczeństwie, pomagając ludziom uporządkować swe relacje z duchami przodków. Buddyzm i sintoizm (shinto) nie zapuścił głębokich korzeni w społeczeństwie Okinawy i stąd brak tutaj licznych świątyń buddyjskich i sintoistycznych chramów jakie występują w Japonii. Okinawa jest znana z pięknych pieśni ludowych oraz instrumentu sanshin na którym chętnie grają tamtejsi adepci sztuk walki, w tym karate. Sanshin trafił na Okinawę z Chin w XIV wieku i wywodzi się od chińskiego sanxian. Z Okinawy trafił później do Japonii dając początek samisenowi. Różnica między sanshinem a samisenem jest taka, że sanshin jest obciągnięty skórą węża, a samisen skórą kota. 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Ochrona przed Czarami i Urokami

Ochrona przed czarami, urokami i klątwami w Usui Reiki 


Każdy z ludzi na co dzień spotyka na swojej drodze wiele osób, a niestety większość z nich narzeka, zrzędzi, zazdrości, złorzeczy, zawiści, pluje emocjonalnym jadem i toksycznymi myślami itp., czyli jest po prostu wypełniona po brzegi negatywami, szkodliwymi awersjami psychicznymi. Jeśli poza tym oglądasz wzbudzajęce silne negatywne programy telewizyjne, słuchasz często złych wiadomości, czytasz codzienną prasę w skupieniu na negatywnościach, to tam także spotykasz się z ludzkim nieszczęściem, które również wypełnione jest negatywną energią. 

Mikao Usui Gyoho Shihan - Wielki Mistrz Reiki
Niektórzy mają nieszczęście trafić na swej drodze życia wyjątkowo złośliwe osoby parające się czarnoksięstwem czy czarną magią, złośliwym rzucaniem szkodliwych czarów, destrukcyjnym uroczeniem etc., co może być wskazówką, że taka poszkodowana osoba szczególnie powinna się zająć nauką i praktyką ochraniania siebie i bliskich przed takimi szkodliwymi agresorami. Warto zapoznać się z kilkoma dobrymi i skutecznymi sposobami na codzienną ochronę przed negatywną energią złorzeczenia czy czarnoksięstwa, przed złym okiem i złą energią, która otacza lub okazjonalnie dotyka prawie każdego z nas, czy tego chcemy czy nie.

Urokklątwa czy czar, jaki został na kogoś rzucony może być silny tylko dlatego, że sami jesteśmy słabi, słabi psychicznie, słabi energetycznie. W ochronie przed złą energią innych osób pomoże codzienna modlitwa, w Usui Reiki zwykle nazywana Intencją. Żyjemy w trudnych czasach, w których ludzie coraz rzadziej pamiętają o solidarności i ludzkim braterstwie, a miłość do bliźniego staje się wyłącznie pustym frazesem, szczególnie w krajach tak zwanego Zachodu czy Dzikiego Zachodu. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak wielu ludzi wysyła negatywną energię, czasami zupełnie nieświadomie, a czasami złośliwie i celowo wysyła złą energię (Shaki) która może według znawców zaszkodzić, a nawet zniszczyć. Dlatego trzeba wiedzieć, jak chronić się przed wszelkimi złowieszczymi życzeniami i wpływami innych.

Wielu ludzi mówi, że wystarczy po prostu dobre nastawienie do świata. Optymizm, wiara w ludzkie dobro i poczucie własnej wartości pomagają w uchronieniu się przed złymi spojrzeniami i złymi, zawistnymi myślami ludzi, którzy nam źle życzą. Człowiek, który wie, jak wiele jest wart i ma świadomość swojej siły będzie odporniejszy na złą energię, chociaż może to być niewystarczające przed bardziej złymi wpływami. Aura optymizmu i dobrego nastawienia do życia jest mocniejsza i trudniej jest się przez nią przebić złym energiom. Ktoś taki jest odporniejszy na rozmaite złe wpływy z zewnątrz, a aby wzmocnić siebie i swoją aurę, warto nauczyć się medytacji Reiki, w czasie których umysł może się zrelaksować i oczyścić. Warto również unikać używek naruszających aurę, jak narkotyki, alkohol i papierosy. Prowadząc czyste, zdrowe życie pełne miłości i spokoju jesteśmy silniejsi i bardziej odporni na niezdrowe sugestie czy złe emocje. 

Słup świetlisto-złocistego światła Reiki 


Wyobraź sobie zstępujący na ciebie i ogarniający cię ze wszystkich stron świetlisto złocisty słup tak zwanego "Deszczu Reiki". W myślach lub słownej modlitwie proś Źródło Reiki, Wyższą Jaźń czy Anioła Stróża (Ducha Opiekuńczego), o ochronę i opiekę w strumieniu spływającej i otaczającej cię niczym słup energii świetlisto-złocistego "Deszczu Reiki". Wysoko ponad sobą w miejscu Źródła Deszczu Reiki wizualizuj symbol Rei Ki zapisywany Kanji (Kandźi) w sposób starożytny dla uzdrowicielskich praktyk (nie w uproszczonej wersji japońskiego druku). Odpowiedniej do praktyki Rei Ki kaligrafi symbolu uczymy się na warszatatach z mistrzami reiki (u reiki sensei)... 

środa, 19 października 2016

Bretarianizm inedia śmierć głodowa anoreksja

Bretarianizm i inedia jako posty i głodówki lecznicze. Problemy anoreksji. 


Czy bretarianizm to wymysł urojeń lub demonów? Czy, jak wszystko na tym świecie, zależy od Stwórcy? To pytania kreacjonistów, gdyż ludzie nauki omijają takie tematy jako absurdalne, niepoddające się badaniom naukowym. Natomiast, zwolenników nic i nikt - nie przekona! Niejedzenie (breatharianizm, inedia) to rzekomy stan, w którym nie przyjmuje się pożywienia, a niekiedy także wody. Niejedzący twierdzą, że trwają dzięki "energii światła" (lub dzięki pranie), i że przy odpowiednich technikach jest to opcja prawie dla każdego. Tyle na ten temat Wikipedia. Co jakiś czas trafiamy na "sensacyjne" doniesienia dotyczące zjawisk, których nie potrafimy jeszcze wytłumaczyć, a przyroda pełna jest dziwnych zjawisk nad którymi pracują uczeni badacze. Wyjaśnić niewyjaśnione jest hasłem, które elektryzuje tysiące ludzi ze świata nauki. Tak też jest ze sposobem odżywiania się człowieka, a raczej z jego zaniechaniem czyli bretarianizmem. Nauka zna normalny okresowy post oraz lecznicze głodówki, które jednakże trwają zwykle od kilku do kilkudziesięciu, zwykle maksymalnie czterdziestu dni.  


Inedia to zdolność do normalnego funkcjonowania bez jedzenia. Słowo to początkowo opisywało oparty na poście styl życia katolickich świętych. Wedle tradycji przez długi czas byli oni w stanie nie jeść i nie pić, karmiąc się jedynie komunią świętą. Inedią nie jest jednak sam post albo krótkotrwała głodówka, ponieważ po pewnym czasie człowiek powraca do przyjmowania pokarmu. Nie jest to również zmuszanie się do niejedzenia. Inedycy (jak określa się osoby niejedzące) nie mają na celu umartwiania ciała, ale w założeniu uwalniają się od potrzeby żywienia, zdobywając wolność wyboru w kwestii jeść czy nie. Breatharianizm to powiązana z inedią koncepcja, której zwolennicy utrzymują, jakoby pożywienie i woda nie były człowiekowi potrzebne do życia, a organizm jest zdolny funkcjonować dzięki światłu słonecznemu. Stan taki miałoby się osiągnąć dzięki poznaniu i praktykowaniu specyficznych technik duchowych. Nazwa tego ruchu pochodzi od angielskiego słowa breath oznaczającego "oddech", który ma dla breatharian szczególne znaczenie. Ich zdaniem, w powietrzu zawarte są elementarne cząstki wszystkich substancji odżywczych potrzebnych do życia, trzeba tylko nauczyć się je wykorzystywać, a dodatkowe dostarczanie pożywienia stanie się zbędne. Zakładając jednak poprawność teorii, że powietrze jest nośnikiem rzeczonych cząstek, to możliwość ich wyodrębnienia i wykorzystania przez organizm ludzki jest mniej niż prawdopodobna. 

W jednym z internetowych źródeł wiedzy o tym zjawisku znajdujemy informację: "Oni żyją chi (energią) z ziemi, z lasu, ze słońca i z powietrza. Korzystają z tego wszystkiego. Albo żyją miłością. Samą wiarą. Tacy ludzie są znani jako bretarianie, solarianie albo waterianie, i pochodzą z różnych ścieżek życia, z różnych kultur i wszystkich zakątków świata. Doprawdy, możliwości i cuda w tym życiu, jakie nasz łaskawy Stwórca przygotował dla nas, są nieskończone; musimy tylko połączyć się wewnątrz, by rozpoznać naszą wielkość jako dzieci Bożych". Wydawałoby się, że naukowcy nie będą zajmować się takimi sprawami, ponieważ w samym założeniu to zjawisko jest sprzeczne z zasadami funkcjonowania realnego świata. Jest to jednak na tyle dziwny temat, że nie daje się całkowicie go zignorować. Mamy przez ponad 100 lat XX wieku kilkanaście obserwacji klinicznych takich ludzi, którzy twierdzą, że nic nie jedzą (Indie, Szwajcaria, Japonia, Kanada). Sposób ich badania nie budzi zastrzeżenia naukowców, jednak to zbyt rzadkie prezypadki, dlatego  nadal nie ma oficjalnego stanowiska międzynarodowego gremium medycznego. Brak jest kompletnych wyników badań w tej sprawie, jako że za mało osób widać osiągnęło takie stadium ewolucji aby móc całkowicie przestać się odżywiać na okresy dłuższe niż kilkadziesiąt dni. 

sobota, 30 lipca 2016

Neofobia ksenofobia ideofobia - lęki i obawy przed nowym i obcymi

Neofobia i Ksenofobia - Obawy i Lęki przed Nowym i Innymi


Ksenofobię jako lęk przed obcymi wszyscy znają, szczególnie w Polsce. Neofobia to paniczny lęk przed tym co nowe, lęk powodujący agresywną i bezmyślną, chaotycznę obronę, lęk konserwatyzmu. Neofobia często stopuje i zwalcza postęp i reformę, co widać na przykładzie Polski. Fobie to taka kategoria dolegliwości, która często powoduje agresję i atak na to czego się boi człowiek przez silny i chorobliwy lęk ogarnięty. Fobie to choroby polityków, szczególnie na prawicy! 

Fobia kojarzona jest często jako lęk przed owadami lub gryzoniami

NEOFOBIA - IDEOFOBIA - KSENOFOBIA


Neofobia - panika, lęk i obawa przed zmianami, przed wszelką nowością, zmianą, postępem, dawniej choroba konserwatywna. Często jest to lęk przed zmianami globalnymi takimi jakie wymusza postęp nauki czy techniki. Neofobowie niepokoją się każdą zmianą na nowe, inne, odmienne w swoim otoczeniu. Począwszy od odczuwania uporczywego lęku, gdy współmałżonek chce zmienić meble w mieszkaniu, aż po obawy związane z koniecznością zmiany rodzajów środków komunikacji czy łączności. Z powodu neofobów mają problemy wynalazcy i uczeni wprowadzający nowe paradygmaty myślenia, urządzenia techniczne czy ideały społeczne. Neofob może obawiać się w równym stopniu zmiany w wyznawanej religii jak i zmian w programie nauczania dzieci w szkole. Fobia ta rozwija się na granicy poznawczej, kiedy osoba chora styka się z tym, czego jeszcze nie było, z tym czego jeszcze nie znała lub nie widziała.

Niektóre teorie fobii wskazują na częściową lub całkowitą utratę zdolności mózgu do przyswajania nowej wiedzy i uczenia się stąd neofobie atakują głównie osoby po 35 roku życia, kiedy coraz częściej się wtedy zdarzają. Im osoba starsza w swym fizjologicznym wieku tym bardziej podatna na neofobie. Neofobie mogą być indukowane, zaszczepiane u dzieci przez rodziców. Lęk przed postępem technicznym przyczynił się do powstania takich grup społecznych jak Amisze, którzy nie korzystają z samochodów, telefonów, telewizji, komputerów, a pozostają w zacofaniu z epoki XVII wieku. W mocno religijnych społecznościach neofobia bardzo silnie związana jest rozmaitymi fobiami o podłożu religijnym, co jest naturalną konsekwencją światopoglądu i przekonań w danej społeczności. 

Uporczywy lęk i obawa przeciwko każdej nowej idei to ideofobia, która przejawia się w dziedzinie myśli i wynalazków, teorii naukowych czy nawet nauk medycznych. Chorzy na taką fobię boją się nowych idei, zasad czy światopoglądów. Do ofiar neofobii w postaci ideofobii należeli wielcy myśliciele tacy jak Kopernik, Giordano Bruno, Galileusz, Albert Einstein, Nicola Tesla, ale też tysiące mniej sławnych. Neofobia rzutująca się jako obawa przeciwko postępowi technologicznemu czy nowym pomysłom racjonalizatorskim to też obawa przed doskonałoscią i udoskonalaniem, czyli teleofobia, a nie tylko technolofobia. Racjonalizator udoskonalający maszyny w zakładzie przemysłowym szybko bywa obiektem ataków technolofobów ale i teleofobów, obawiających się nowości technicznych i doskonałości.

Postęp w nauce i technice jest przez takich neofobów częstokroć ukracany i niwelowany, nawet w zarodku. Sposoby fobów są różne, od towarzyskiego wyśmiewania i krytykowania, aż po personalne nagonki i skuteczne usuwanie racjonalizatorów i wynalazców z zajmowanych stanowisk czy z pracy. Paniczny lęk przeciwko czemuś powoduje w zależności od swego natężenia dwie reakcje, jedną jest ucieczka (np. towarzyski ostracyzm i unikanie racjonalizatora), a drugą jest agresja o różnej skali nasilenia i postaci. Znane są przypadki uciekania się do pobicia czy nawet zabójstwa osób wspierających nowe technologie, wdrażających nowe udoskonalające technikę wynalazki. W niektórych krajach chroni się wynalazców, a znane są przypadki napastowania uczonych za ich wynalazki i teorie przez organa państwowe (Einstein w Niemczech i USA, Korolow w Rosji i wiele innych). 

piątek, 29 lipca 2016

Paranoja parafrenia paranoid osobowość paranoiczna

PARANOJA - Parafrenia - Paranoid - Osoba paranoiczna w domu i partii


Paranoid to generalnie typ chłodny emocjonalny, wycofany z kontaktów z innymi, wrogi, nadmiernie podejrzliwy, nadmiernie wrażliwy na lekceważenie i krytykę, niezdolny do wybaczania urazy, zazdrosny. Aby pomagać wyzdrowieć osobom chorym na zaburzenia paranoiczne potrzeba ogromnej wiedzy medycznej i uzdrowicielskiej o tego rodzaju dolegliwościach i złych stanach umysłu, a nie tylko empatii i dobrych chęci wspomaganych bioenergią...


Naród Polski jest coraz bardziej narażony na rozmaite zaburzenia psychiczne. Liczba chorych ciągle rośnie od wielkiej zmiany ustroju w 1989 roku począwszy, co na pewno jak wykazały liczne badania nie jest przypadkowe. Do głosu doszły bowiem ciemne siły, które nie tylko same są chore psychicznie, ale i potrafią skutecznie psychozy i fobie indukować w umysłach innych ludzi. Rośnie też ilość zaburzeń społecznych typu paranoicznego, co widać chociażby w polityce i mediach, nie tylko w zachowaniach sąsiadów.

PARANOID - Osobowość paranoiczna  


Osobowość paranoiczna (paranoid) - zaburzenie osobowości, w którym występuje chłód emocjonalny, wycofywanie się z kontaktów z innymi, wrogość, nadmierna podejrzliwość, nadmierna wrażliwość na lekceważenie i krytykę, niezdolność do wybaczania urazy. Jako Osobowość paranoiczna w systematyce ICD-10 ma Kod F60.0, a jako Paranoiczne zaburzenie osobowości w DSM IV ma Kod 301.0. Najbardziej znaną bodaj odmianą paranoji jest paranoja alkoholowa, czyli końcowy skutek picia piwa, wina czy wódeczki. Nie obserwujemy w paranoi objawów osiowych schizofrenii (Bleuer) takich jak autyzm, rozszczepienie osobowości i życia emocjonalnego. Paranoja jest zaliczana do psychoz endogennych czyli chorób o niewyjaśnionej etiologii. Paranoję należy odróżnić od reakcji paranoicznej, która może mieć podobne objawy, powstaje jednak w wyniku reakcji na sytuacją stresową.

Kryteria diagnostyczne ICD-10 

- wrażliwość na niepowodzenia i odrzucenie,
- tendencja przeżywania przykrości długotrwale,
- podejrzliwość, ujmowanie obojętnych działań otoczenia jako wrogich lub pogardliwych,
- sztywne poczucie własnych praw,
- podejrzenia dotyczące wierności (partnerów i przyjaciół),
- przecenianie własnego znaczenia,
- pochłonięcie wyjaśnieniami wydarzeń.

Kryteria diagnostyczne DSM-IV 

- pozbawiona wystarczających podstaw podejrzliwość, że inni nas wykorzystują, krzywdzą lub oszukują,
- zaabsorbowanie bezpodstawnymi wątpliwościami co do lojalności przyjaciół lub wspólników i co do tego, czy są oni godni zaufania,
- niechęć do zwierzania się innym, spowodowana nieuzasadnionym lękiem, że informacje te zostaną użyte przeciw nam w złych intencjach,
- odczytywanie ukrytych, poniżających lub groźnych znaczeń z niezłośliwych uwag lub zdarzeń,
- ciągłe noszenie urazów, czyli niewybaczanie zniewag, krzywd lub afrontów,
- dostrzeganie ataków na nasz charakter czy reputację, które zwykle nie są widoczne dla innych, oraz szybkie reagowanie na nie  gniewem lub przechodzeniem do kontrataku,
- powtarzające się nieusprawiedliwione podejrzenia dotyczące wierności współmałżonka lub partnera seksualnego.

wtorek, 28 czerwca 2016

Calligaris Giuseppe - Uzdrowiciel i Uczony Medyk

Giuseppe Calligaris - Uzdrowiciel, uczony medyk i mistyk (1876-1944) 


Mistrz Calligaris znajduje się na liście mistyków, magów i cudownych uzdrowicieli, chociaż najbardziej znany jest z badania i stosowania akupresury, także dla wzbudzania zdolności paranormalnych. W swoich czasach bardziej psychotronik czyli badacz zjawisk paranormalnych i parapsychicznych, zatem XX wieczny okultysta! Jeśli zrobilibyśmy listę najbardziej kontrowersyjnych naukowców XX wieku, włoski lekarz i naukowiec Giuseppe Calligaris znalazłaby się z pewnością na samym szczycie tej listy. Cóż takiego odkrył ten człowiek, którego jedna z książek stała się podręcznikiem akademickim służącym przez długie lata studentom medycyny we Włoszech. Druga z kolei została nie tylko wycofana ze sprzedaży, ale za jej napisanie odebrano Calligarisowi tytuł profesora uniwersytetu.  

Giuseppe Calligaris przy pracy
Giuseppe Calligaris urodził się w małej górskiej miejscowości Forni de Sotto we Włoszech 29 października 1876 roku (wibracja roku 23, daty urodzenia 35/8). Jego ojciec był lekarzem gminnym i przypuszczalnie to on przekazał synowi zamiłowanie do medycyny. W 1901 roku Giuseppe Calligaris ukończył wydział medycyny w Bolonii i otrzymał dyplom lekarza. Jego praca dyplomowa zatytułowana „Myśl, która leczy” wywołała wówczas wielkie poruszenie na uczelni poruszając kwestie z zakresu psychoterapii. W roku 1902 doktor Giuseppe Calligaris przeniósł się do Rzymu, gdzie został asystentem dyrektora instytutu neuropatologii na miejscowym uniwersytecie. Otworzyła się przed nim obiecująca kariera. Jego talent, zdolności i aspiracje doprowadziły do nadania mu w 1909 roku tytułu profesora medycyny. Wkrótce potem, z pomocą ojca, Calligaris zakłada klinikę chorób nerwowych. W trakcie swojej praktyki lekarskiej obserwował różnice we wrażliwości chorych, cierpiących na uszkodzenie układu nerwowego. To doprowadziło go do odkrycia na ciele człowieka ciągu nadwrażliwych linii, których pobudzanie powoduje określone reakcje psychofizyczne, takich samych jakie znane są w chińskiej i indyjskiej medycynie jako meridiany. 

Zaobserwował też punkty wzdłuż tych linii, których odpowiednia stymulacja powoduje wręcz zadziwiające i niewiarygodne możliwości człowieka. Okazało się, że nauczył się precyzyjnie udokumentował rewelacyjną metodę pobudzania zdolności paranormalnych. Rezultatem stymulacji odkrytych przez doktora Calligarisa punktów jest, między innymi czytanie myśli innego człowieka, telepatyczne wysyłanie i odbiór myśli, widzenie osób i przedmiotów na odległość, widzenie aury, bilokacja czyli przebywanie w dwóch miejscach na raz, jasnowidzenie, wykrywanie kłamstwa i prawdy, przekazywanie odczuć, widzenie przeszłości i przyszłości, widzenie mieszkańców innych planet i światów, widzenie gwiazd i planet w przybliżeniu. 

Medyk, uzdrowiciel i mistyk Giueseppe Calligaris dokładnie opisał rozmieszczenie tych punktów na ciele człowieka, a także sposób, w jaki należy je stymulować. Metoda Calligarisa, oprócz wyzwolenia zdolności paranormalnych, pozwala także leczyć pewne choroby z niektórymi rodzajami nowotworów włącznie, tak samo jak chińska czy indyjska akupresura i akupunktura, o których wówczas krążyły mity i legendy. Każdy z nas może nauczyć się, jak rozmawiać telepatycznie, jak widzieć przyszłość czy znikać przedmioty. Sposób na to – niewiarygodnie prosty – odkrył w dziełach wschodniej wiedzy tajemnej, zbadał, opracował naukowo i rozpowszechnił doktor Giuseppe Calligaris. Opublikował w temacie obszarów i linii wrażliwych 19 opasłych tomów dzieł liczących łącznie 20 tysięcy stron. Wiele z tomów jego prac wydano jednak w nakładzie zaledwie kilkaset egzemplarzy i szybko stały się białymi krukami wiedzy tajemnej, dostępnymi jedynie w języku włoskim, gdyż za jego życia nie dokonano żadnego przekładu na inne języki. 

sobota, 25 czerwca 2016

Japońska Medycyna Tradycyjna i Reiki

Usui Reiki Ryoho Gakkai - Japońska Medycyna Tradycyjna 


Uzdrawianie, Nakładanie Rąk, Bioterapia, Masaże, Akupresura, Meridiany, Zarządcy, Pięć Elementów, Pięć Przemian, Relaksacja, Egzorcyzmy, Usuwanie Nałogów, Lecznicze Oddychanie, Ki, Praca z Energią, Światło i Miłość, Leczenie Duchowe ... 

Stowarzyszenie USUI REIKI GAKKAI prowadzi zajęcia Kręgów Usui Reiki dla aktualnych członków w ramach statutowego programu działalności. Stowarzyszenie URG prowadzi rejestrację i certyfikację mistrzów i uzdrowicieli oraz adeptów wszystkich stopni reiki posługujących się autentyczną starożytną japońską metodą nakładania rąk, bioterapii, biodiagnozy, masażów i akupresury według systemu Usui Reiki, tak jak jest nauczany przez Japońskie Usui Reiki Gakkai. W sprawie rejestracji, nauki i seminariów mistrzów Usui Reiki proszę pisać na adres emailowy: uzdrowicielski@gmail.com  - podając w zgłoszeniu dokładne personalia i adres zamieszkania. 

REI-KI JAKO DAR SON-TEN DLA LUDZKOŚCI 


Usui Reiki Ryoho swoje korzenie wywodzi głównie z taoistycznego wewnętrznego qigong (chi kung) leczniczego, chińskiej medycyny pięciu przemian oraz z buddyjskiej szkoły Tendai. Reiki Ryoho nie jest przy tym systemem religijnym ani wyznaniowym, a jako skuteczna metoda duchowego uzdrawiania jest ponadwyznaniowe, ponadkulturowe i ponadrasowe, chociaż odnosi się do źródła Reiki jako do Najwyższej Boskości, Źródła Stworzenia czy Istoty Wszystkiego, którą z japońska zwie się Sonten i rozumie jako Miłość, Światło i Moc. Reiki nie stoi w sprzeczności z jakimikolwiek praktykami religijnymi, duchowymi czy medytacyjnymi, a przeciwnie - wzbogaca je i wzmacnia oraz dzięki swej uniwersalności pozwala lepiej zrozumieć.

W systemie Usui Reiki uzdrawiająca energia czyli Ki jest przekazywana przez nałożenie rąk własnemu ciału albo innemu organizmowi w stanie naturalnej koncentracji. Reiki stymuluje procesy samouzdrawiania, wzmacnia ciało i ducha, likwiduje blokady, oczyszcza z toksyn i zanieczyszczeń doprowadzając cały organizm do pełnej harmonii psychofizycznej i duchowej. Reiki doprowadza do równowagi ciało i umysł, działając skutecznie na wszystkich płaszczyznach: cielesnej, emocjonalnej i duchowej.

Polska Wspólnota Uczniów i Uzdrowicieli Szkoły Usui Reiki Gakkai działa od kilku lat w strukturze naszego stowarzyszenia.  Japońskie Usui Reiki jest w Polsce nauczane przynajmniej od 1980 roku, a przywędrowało do Polski razem z japońskimi sztukami walki, shiatsu, kiatsu oraz ogólnie wraz z Japońską Medycyną Naturalną. Poniżej przedstawiamy program edukacji zdrowotnej Usui Reiki realizowany przez wszystkich autentycznych praktykantów oraz Mistrzów Usui Reiki. 

sobota, 4 czerwca 2016

Mistrz Franz Mesmer i Magnetyzowanie Fluidyczne

Mistrz uzdrawiania Franz Anton Mesmer i magnetyzowanie mesmeryczne fluidem zwierzęcym 


Franz Anton Mesmer - ur. 23 maja 1734 w Iznang am Bodensee, zm. 5 marca 1815 w Meersburgu − niemiecki lekarz, twórca koncepcji magnetyzmu zwierzęcego i systemu leczniczego zwanego mesmeryzmem. Wskutek eksperymentów potwierdził naukowo, że w każdym organizmie istnieje „fluid uniwersalny” („magnetyzm zwierzęcy”), zaś oddziałując na niego można wpływać na stany chorobowe pacjenta. Przeprowadzał zabiegi mające na celu przeniesienie siły magnetycznej na chorego, co w XX wieku zaczęto nazywać bioenergoterapią. Bezpodstawnym orzeczeniem komisji lekarskich w Paryżu i Berlinie w 1784 uznano jego dobrze udowodnioną licznymi eksperymentami teorię za pozbawioną podstaw naukowych i nadającą się do odrzucenia z powodu nacisków antynaukowej inkwizycji chrześcijańskiej. Wedle ówczesnych opowieści, Franz Anton Mesmer spotkał słynnego hrabiego de Saint Germain zwanego Rakoczym lub mistrzem R stając się jego uczniem, i od Saint Germaina nauczył się metod uzdrawiania z pomocą energii witalnej nazwanej wówczas fluidem zwierzęcym. 

Doktor Franz Anton Mesmer jest XVIII wiecznym prekursorem hipnozy, psychoterapii czy też medycyny niekonwencjonalnej, a dzisiejszej bioenergoterapii, fascynatem cudownych możliwości sławnego mistrza Saint Germain wówczas nazywane Mistrzem Rakoczym lub Mistrzem R. Wśród historyków hipnozy istnieją kontrowersje, od kiedy rozpoczyna się historia naukowych badań hipnozy. Zdaniem wielu z nich okres ten zapoczątkował Franz Anton Mesmer (1734 - 1815). Tak na przykład pisze o nim L. Chertock (1969, s. 16): „Mesmer, pierwszy wiedział już o istnieniu zjawiska hipnozy, ale nad nim się nie zatrzymał. Chciał pozostać w dziedzinie fizjologii. I w nim można widzieć inicjatora kierunku fizjologicznego wyjaśniania hipnozy”. Jest to zaskakujące stwierdzenie gdyż Mesmer wedle niektórych badaczy nigdy hipnozy nie stosował, a w jego teorii nie było w ogóle miejsca dla zjawisk psychologicznych albo nie znano wówczas psychologicznego ujęcia pewnych zjawisk parapsychicznych i dlatego w taki sposób jego naukowe eksperymenty nie zawierają takich skojarzeń opisowych. Wszak dzisiejsza psychologia na dobre zaczęła powstawać dopiero na przełomie XIX i XX wieku czyli około 100 lat temu. 

Po ukończeniu studiów medycznych i obronieniu doktoratu naukowego doktor Franz Mesmer zajął się eksperymentami z przykładaniem na schorzały narząd magnesu, w wyniku czego u pacjenta następowało przesilenie pociągające za sobą zniknięcie objawów choroby. W trakcie eksperymentów Mesmer zauważył, że poruszanie magnesem w pobliżu miejsca objętego chorobą przyspiesza proces zdrowienia, aż w końcu doszedł do wniosku, że samo zbliżenie dłoni do chorobowo zmienionego miejsca daje efekt porównywalny do tego, jakby w dłoni był magnes. Ponieważ metoda była skuteczna także w eksperymentach na zwierzętach (nie tylko na ludziach) – zasugerowany używanym wcześniej magnesem – zjawisko to Mesmer nazwał magnetyzmem zwierzęcym, zaś energię, która wywoływała reakcje organizmu pacjenta (dziś zwaną bioenergią), nazwał fluidem. Ten sposób leczenia nie był niczym nowym w ówczesnej Europie, lecz zarezerwowany był jedynie dla „namaszczonych” królów i ojców kościoła jako dar nadany im z łaski bożej z racji zajmowanego stanowiska. Natomiast Franz Mesmer uważał, że zjawisko oddziaływania jednego żywego organizmu na drugi jest czymś zupełnie naturalnym i starał się wyjaśnić je bazując na dostępnej ówcześnie wiedzy naukowej.